wtorek, 7 stycznia 2020

Zaskakujący mistrz regularności

Od kilkudziesięciu godzin jest o nim głośno! Dawid Kubacki zwycięzcą 68. Turnieju Czterech Skoczni, a zarazem trzecim Polakiem w historii, który wygrał tę prestiżową imprezę! Takie rozstrzygnięcie jest tym bardziej radosne dla polskich kibiców, że stanowi duże zaskoczenie. Przed rozpoczęciem niemiecko-austriackich zmagań skoczek z Szaflar nie był bowiem wymieniany w gronie faworytów. Jednak to właśnie on idealnie trafił z formą.

fot. Marek Podmokly / sport.pl

Oczekiwania i napięcie rosły z konkursu na konkurs. Już w Oberstdorfie Dawid zaskoczył, zajmując trzecie miejsce. W Garmisch-Partenkirchen potwierdził, że to nie był przypadek - znów uplasował się na najniższym stopniu podium i taką też pozycję zajmował na półmetku tego swoistego ośmioskokowego serialu, ustępując jedynie Ryoyu Kobayashiemu i Karlowi Geigerowi. Dlatego nie dziwi, że przed przenosinami na austriackie obiekty coraz śmielej mówiło się o jego szansach na podium w końcowej klasyfikacji. W Innsbrucku Kubacki skakał wyśmienicie, słabiej wypadł duet liderujący w "generalce", tracąc sporo cennych punktów. Na słynnej Bergisel minimalnie lepszy od Kubackiego okazał się jedynie Marius Lindvik. Przed ostatnimi zawodami nasz rodak miał nad młodym Norwegiem nieco ponad 9 pkt przewagi. Jak wiadomo - nie jest to jakaś znacząca zaliczka, a ostatniego słowa nie powiedzieli jeszcze tracący niewiele więcej wspomniani wcześniej Japończyk i Niemiec. Zatem wszystko było otwarte.

Bischofshofen to był jednak teatr jednego aktora! Znakomity skok Dawida, dający mu prowadzenie po pierwszej serii, sprawił, że kalkulacje matematyczne stawały się coraz mniej potrzebne. Tylko jakaś wpadka w drugiej próbie mogła odebrać triumf w całej imprezie, ale Kubacki świetnie wytrzymał napięcie. Nie mogło więc być żadnych wątpliwości - Kubacki najlepszy w ostatnim konkursie, Kubacki najlepszy w Turnieju Czterech Skoczni! Tylko jeden zawodnik w całej historii TCS miał wyższą łączną notę!

Ten sukces bardziej przypominał wiktorię Małysza z 2001 roku (w 15-lecie tego wyczynu pokusiłem się o kilka słów) niż wygrane Stocha w latach 2017 i 2018. Chodziło właśnie o ten element zaskoczenia - tak wtedy na Adama, jak i teraz na Dawida w czołówce TCS stawiali tylko niepoprawni optymiści, a tymczasem obaj wybili się tak wysoko, że po przeszło tygodniu rywalizacji zasłużenie wylądowali na najwyższym stopniu podium. Z kolei Kamil w obu przypadkach (można o tym przeczytać tutaj, a także tutaj) był w powszechnej opinii jednym z dwóch-trzech najpoważniejszych kandydatów do końcowego zwycięstwa i nie zawiódł.

Co ciekawe, a zarazem istotne - niespełna 30-letni skoczek z Szaflar triumfował w najbardziej cenionej - według wielu - imprezie w tym sezonie. Owszem, w marcu odbędą się Mistrzostwa Świata, ale "tylko" w lotach, zatem ich charakter jest mniej oficjalny niż czempionatu w narciarstwie klasycznym, odbywającego się w latach nieparzystych. Kiedy natomiast na skoczniach niemieckich i austriackich nie było mocnych na Małysza i Stocha, ich wysoka forma stanowiła... pewien problem. Najważniejsze zmagania w sezonie - Mistrzostwa Świata lub Igrzyska Olimpijskie - odbywały się bowiem kilka tygodni później i pojawiało się pytanie, czy szczyt formy nie przyszedł zbyt szybko.

Oby ta tendencja zwyżkowa Kubackiego utrzymała się jak najdłużej. Jest już piąty w klasyfikacji Pucharu Świata (właśnie na tej pozycji ukończył poprzedni, najlepszy dla siebie sezon), a przy takiej formie ma spore szanse przebić się do czołowej trójki.

Jakkolwiek niespełna rok temu Dawid został mistrzem świata na średniej skoczni, to nie brakowało głosów akcentujących ogromną loteryjność zawodów w Seefeld. Teraz udowodnił, że jest mistrzem regularności - TCS nie wygrywa się przecież przez przypadek!

A może w kolejnych tygodniach na wyższy poziom regularności wzbije się Stoch? 13. miejsce w turniejowej "generalce" absolutnie nie może zadowalać tak znakomitego skoczka, który ma świadomość popełnianych błędów. Teraz pora na wyciągnięcie wniosków i poprawę wyników w dalszej części sezonu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz