sobota, 5 sierpnia 2017

Blaski i cienie kadry wiślaczek na sezon 2017/2018

Dawno nie pisałem o koszykarkach Wisły Can-Pack, które już za dwa tygodnie rozpoczynają przygotowania do sezonu 2017/2018. Nadrabiam więc te spore zaległości, poświęcając kilka słów roszadom kadrowym. Należało spodziewać się dużych zmian, choć trudno było przypuszczać, że będą one aż tak ogromne. Tymczasem z jedenastu kontraktowych zawodniczek pozostała tylko jedna!

Krzysztof Szewczyk - fot. Leszek Stępień / leszek-stepien.pl


Tak dla przypomnienia - dwa dni po ostatnim meczu finałowym ogłoszono pożegnanie z trenerem Jose Hernandezem, a nazajutrz zakomunikowano, że jego następcą zostanie Krzysztof Szewczyk, wcześniej przez trzy sezony prowadzący Pszczółkę Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin. W sztabie szkoleniowym pozostanie Jordi Aragones. Wtedy też napisałem, iż bardzo prawdopodobne jest odejście wszystkich koszykarek zagranicznych, poza Hind Ben Abdelkader, o której pozostanie zabiegał klub. Niestety, bezskutecznie - utalentowana Belgijka, będąca w minionych rozgrywkach najjaśniejszym punktem wicemistrzyń Polski, trafiła do tureckiego Hatay, czyli rywala teamu spod Wawelu w ćwierćfinale Pucharu FIBA.

Jeśli chodzi o Polki, sytuacja była nieco bardziej złożona. Bez większego żalu pożegnano Małgorzatę Misiuk i Olivię Szumełdę-Krzycką. Trochę więcej wątpliwości - przynajmniej w opinii kibiców - było odnośnie Agnieszki Szott-Hejmej. Doświadczona skrzydłowa mogłaby być jeszcze przydatna, ale podobno w swojej wizji składu nie uwzględniał jej Szewczyk, który - jak się potem okazało - postawił na znacznie młodsze zawodniczki. Ostatecznie Szott-Hejmej związała się umową z Artego Bydgoszcz, czyli drużyną, w której grała przed przenosinami do stolicy Małopolski. Spotka tam powracającą po rocznej przerwie macierzyńskiej Justynę Żurowską-Cegielską, która wcześniej toczyła rozmowy na temat kontynuacji kariery w Wiśle i wydawało się, że zakończą się one powodzeniem. Poza tym działacze z ul. Reymonta byli zainteresowani pozostaniem Eweliny Kobryn. Wyszło jednak na jaw, że między nimi a "Ewką" istnieją wyraźne rozbieżności finansowe. W jakiejś mierze wynikały one zapewne z nie do końca satysfakcjonującej postawy tej niezwykle zasłużonej dla "Białej Gwiazdy" koszykarki, jak również nowych przepisów, w myśl których w meczach Basket Ligi Kobiet wystarczy obecność na boisku jednej Polki, a nie dwóch, jak dotychczas. 35-letnia środkowa, nie kryjąca się z tym, że jej kariera dobiega końca, najprawdopodobniej nie pożegna się więc z parkietem, reprezentując klub, którego jest wychowanką. Podobno Kobryn miała oferty z Basketu Gdynia i Energi Toruń, ale ostatecznie podpisała kontrakt z francuskim Montpellier.

Leonor Rodriguez (z piłką) - fot. enCancha.com
To tyle o pożegnaniach. Jedyną, która przetrwała te przeobrażenia kadrowe, była Magdalena Ziętara. 25-letnia rzucająca lub niska skrzydłowa znana jest z dobrej obrony. Jeśli będzie aktywniejsza w ataku i ominą ją urazy, powinna być silnym ogniwem zespołu. Gdy tylko ogłoszono nazwisko nowego szkoleniowca, pojawiły się pogłoski, że do Krakowa przeniesie się z Lublina także Dominika Owczarzak. Tak też się stało. 23-letnia rozgrywająca, doskonale znana Szewczykowi, ma już za sobą wiele koszykarskich doświadczeń - mistrzostwo Polski i występy w Eurolidze z CCC Polkowice (choć z powodu dużej konkurencji wówczas grała tam mało), a 2 lata temu udział w finałach Mistrzostw Europy. Ostatnio zaliczała się do czołowych zawodniczek ekipy, która napędziła sporo strachu wiślaczkom w ćwierćfinale play-off. Jednak główną opcją na pozycji nr 1 będzie 32-letnia Maurita Reid, należąca do wiodących postaci BLK. Przez poprzednie trzy sezony mocno dawała się we znaki krakowiankom - najpierw w barwach Energi, a później Artego. Świetna w defensywie, potrafiąca "pociągnąć" drużynę w ważnych momentach, dostrzegająca partnerki. Jeśli potwierdzi te zalety, ma wszelkie szanse ku temu, aby być liderką wicemistrzyń Polski. Maurita może być ustawiana na "dwójce" - taki wariant umożliwiłby dłuższe przebywanie na parkiecie Owczarzak, co miałoby znaczenie zwłaszcza w ekstraklasie. Z wysokim prawdopodobieństwem można stwierdzić, że pewniakiem w pierwszej piątce i jedną z najważniejszych postaci w składzie Wisły Can-Pack będzie Leonor Rodriguez. 26-letnia rzucająca lub niska skrzydłowa jest etatową reprezentantką Hiszpanii, z którą w czerwcu została mistrzynią Europy, rok temu wicemistrzynią olimpijską, a w 2014 roku wicemistrzynią świata. Jakkolwiek patrząc na statystyki, jej udział w tych sukcesach był niewielki, bo zaliczała się do dalszych rezerwowych, to regularne kwalifikowanie się do turniejowej "dwunastki" jednej z najlepszych reprezentacji na świecie nie może stanowić dzieła przypadku. Sezon 2016/2017 Leonor spędziła w Uni Girona (wicemistrzostwo kraju), a wcześniej była podstawową koszykarką renomowanego Perfumerias Avenida Salamanca.

I na tym w zasadzie kończą się pozytywne akcenty, jeśli chodzi o obwód. Nieoficjalnie mówiło się, że bardzo blisko było porozumienie z wysoką europejską "trójką", posiadającą umiejętności zbliżone do Rodriguez, co dałoby trenerowi większą możliwość manewru, o zwiększeniu potencjału kadrowego nie wspominając. Niestety, ostatecznie na przeszkodzie stanęły kwestie finansowe. W zamian trafiła pod Wawel inna Europejka prezentująca się korzystnie pod względem wzrostu (187 cm) - Jelena Antić, lecz jej zdolności i koszykarskie CV znajdują się na cokolwiek niższym pułapie. Wiosną pochodząca z Macedonii 26-latka zdobyła z Basket Lulea mistrzostwo Szwecji. Niby to jakieś osiągnięcie, lecz ta liga jest znacznie mniej ceniona od polskiej. Trudno oczekiwać, aby Antić wniosła szczególnie wiele do zespołu mającego walczyć nie tylko o odzyskanie prymatu w BLK, ale też z najlepszymi euroligowymi teamami. Sprowadzenie zagranicznej zawodniczki, której referencje są skromniejsze od poprzedniczek to jeden z widocznych znaków, iż Wisła będzie dysponować niższym budżetem. Świadczy o tym również sprowadzenie Polki grającej na "trójce" lub "czwórce", czyli de facto następczyni Szott-Hejmej. Mowa o Klaudii Niedźwiedzkiej, 16 lat młodszej od dotychczasowej kapitan. Występując w Artego, 19-letnia skrzydłowa kilka razy pokazała, że jest dobrze zapowiadającą się koszykarką, jednak w fazie play-off Tomasz Herkt - niejako swoim zwyczajem - stawiał na sprawdzone nazwiska, tegoroczną maturzystkę trzymając na ławce. Niewykluczone, iż do Klaudii będzie należeć przyszłość, ale tak realnie ciężko liczyć, aby w nowych rozgrywkach wnosiła do gry ekipy ze stolicy Małopolski coś więcej niż kilkuminutowe zmiany.

Cheyenne Parker - fot. Twitter
Jeśli chodzi o strefę podkoszową, można wskazać dwa mocne punkty i dwie niewiadome. Do tych pierwszych zaliczają się: Cheyenne Parker i Giedre Labuckiene. 25-letnia Amerykanka gra obecnie w Chicago Sky. Chociaż na parkietach WNBA nie robi furory, to sam fakt udziału w tych rozgrywkach trzeci rok z rzędu świadczy o niej pozytywnie. Charakterystyka i koszykarskie CV upoważniają do stwierdzenia, że Cheyenne będzie bardziej przydatną i po prostu lepszą środkową od Ziomary Morrison i Vanessy Gidden. Bez wątpienia jest pewniejsza pod względem zbiórek, a to element, który w drużynie prowadzonej przez Hernandeza szwankował dość wyraźnie. Miniony sezon rozpoczęła w tureckim Mersin, potem przeniosła się do Chin, będąc czołową postacią tamtejszej ligi. Natomiast 27-letnia Litwinka - dotąd znana pod panieńskim nazwiskiem Paugaite - to już doświadczona podkoszowa, wielokrotna reprezentantka swojego kraju (trzykrotnie w finałach Mistrzostw Europy), mająca za sobą występy w Eurolidze, a poza tym ligowe triumfy - na Litwie, Białorusi i w tym roku na Łotwie, w barwach znanego w Europie TTT Ryga. W swojej karierze grała ponadto we Francji. Walcząca z dobrym skutkiem na "deskach" Giedre może być ustawiana na pozycji silnej skrzydłowej, jak i pełnić rolę typowej "piątki".

25-letnia silna skrzydłowa Sonja Greinacher to zawodniczka mająca w Europie podobne notowania, jak Antić. Ciekawe, że ze skrzydłową z byłej Jugosławii - a także z Rodriguez oraz oczywiście Reid i Parker - łączy Niemkę przeszłość w NCAA. Jej dotychczasowy zespół - Herner TC (notabene, od kilkunastu lat trenerem jest tam Polak - Marek Piotrowski) - zajął w ostatnim sezonie 5. miejsce w rodzimej lidze. Sonja zaliczyła solidne statystyki, jednak trzeba od razu powiedzieć, że te rozgrywki nie stawiają - delikatnie mówiąc - zbyt wysokich wymagań. Trudno traktować jako wyznacznik dobrą postawę Greinacher w narodowym teamie, bo poziom Niemek w kwalifikacjach do Eurobasketu był porównywalny do tego, jaki zaprezentowały pozbawione wielu teoretycznie najlepszych kadrowiczek biało-czerwone w eliminacyjnych starciach z Białorusią i Belgią. Dlatego ten transfer zaskakuje in minus. Podobnie jak dwa akapity wyżej, należy wyrazić poważne wątpliwości, czy taka koszykarka zagraniczna - nawet jako nominalna rezerwowa - będzie w stanie dołożyć swoją cegiełkę nie tyle do złotego medalu w ekstraklasie, co nawet ponownego zdobycia srebra... Dominika Miłoszewska - ostatnia z zakontraktowanych - dotąd zakładała koszulkę Basketu Gdynia. 23-latka może grać na obu pozycjach pod koszem. Jej rozwój nieco zahamowała poważna kontuzja, z powodu której straciła cały sezon 2015/2016. Nawet biorąc pod uwagę Polki, nie jest to zawodniczka wysokiej klasy i zapewne będzie czwarta w hierarchii podkoszowych. Jej główne zadanie będzie chyba polegać na maksimum kilkunastominutowych występach w lidze, aby nieco odciążyć Ziętarę i Owczarzak. Jako ciekawostkę można dodać, że ojcem Dominiki jest Arkadiusz Miłoszewski - były koszykarz, który dwie dekady temu otarł się o reprezentację Polski, dobrze znany kibicom w Warszawie i Przemyślu, a obecnie jeden z asystentów Artura Gronka w ekipie mistrzów Polski - Stelmecie Zielona Góra.

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż "na papierze" skład będzie słabszy niż w sezonie 2016/2017 - i to mimo możliwości wystawienia w BLK większej ilości koszykarek zagranicznych. Jak wspomniałem, to efekt niższego budżetu. Wybrano tańszego trenera, odeszła sporo zarabiająca Kobryn, a pojawiły się znacznie młodsze od niej rodaczki, których oczekiwania siłą rzeczy musiały być dużo mniejsze. Podobnie było pewnie z Antić i Greinacher w stosunku do ich zagranicznych poprzedniczek. Kolejny raz potwierdziło się, jak wąski jest polski rynek. Po odejściu Kobryn i decyzji Żurowskiej-Cegielskiej o przeprowadzce do Bydgoszczy, jak również wygórowanych wymaganiach finansowych czołowych polskich podkoszowych, okazało się, że nie ma alternatyw na choćby przyzwoitym poziomie. Stąd wybór Miłoszewskiej i Niedźwiedzkiej, które nawet w swoich klubach - niżej notowanych od Wisły Can-Pack - odgrywały mało znaczące role. Poza tym nie wszystko udało się odnośnie Europejek - przykładem brak porozumienia z niską skrzydłową, która byłaby jedną z liderek. Patrząc na umiejętności, ogólnie na plus trzeba natomiast ocenić dwa nabytki pochodzące zza Oceanu.

Niekiedy "oszczędniej" nie oznacza "gorzej". Szewczyk ma stworzyć zespół, który mimo teoretycznie słabszego potencjału będzie rozumieć się na boisku, walczyć przez 40 minut i zabraknie w nim miejsca na indywidualne popisy czy różne fochy, będące zmorą w minionych rozgrywkach. Nowy szkoleniowiec wiślaczek umie zaprowadzić porządek, co potwierdził kilka miesięcy temu w Lublinie. Niby jego podopieczne zajęły tylko 7. miejsce, lecz szczyt formy zaprezentowały w play-off, sprawiając mnóstwo kłopotów faworytkom spod Wawelu. Trener akademiczek miał świadomość niedostatków ofensywnych, dlatego postawił na tytaniczną pracę w defensywie. Było tam widać pozytywną współpracę i bojowego ducha, czyli coś, czego niejednokrotnie brakowało Kobryn i spółce. Wydaje się, iż podobną drogą Szewczyk pójdzie teraz. Mniej "gwiazdorski" (nie mam tutaj na myśli tylko umiejętności) skład może być pochodną nie tylko kwestii finansowych, ale i doboru koszykarek pod określoną koncepcję. Średnia wieku jest dużo niższa niż za czasów Hernandeza. Ten fakt i zapowiedzi nowego coacha świadczą o tym, że będzie nastawiał się na agresywną grę, czyli chce przenieść na krakowski grunt pomysły z Lublina. Walka wymaga rotowania składem i tutaj problemem może być teoretycznie niezbyt długa ławka. Ważne zatem, aby rezerwowe umiały coś sensownego wnieść do gry, realizując nakreślone założenia.

Faworytem do złota w BLK będzie bez wątpienia CCC Polkowice, prowadzone przez Georgiosa Dikeoulakosa i posiadające najsilniejszy zestaw personalny, choć wydawało się, że po sprowadzeniu tak znanego szkoleniowca trafią tam bardziej renomowane zawodniczki. Groźne powinny być aktualne mistrzynie z Wrocławia, gdzie skład został nieco zmieniony, a polskie obywatelstwo mają otrzymać Sharnee Zoll i Marissa Kastanek. Kilka innych ekip wzmocniło się, jak choćby gdynianki, o co zadbał nowy trener - Gundars Vetra. Zmagania o medale w ekstraklasie będą więc jeszcze ciekawsze niż w poprzednim sezonie. Oby czynny udział w tej rywalizacji wzięły krakowianki. Nikt im nie zagwarantuje zwycięstw z powodu niepodważalnych zasług klubu dla polskiego basketu, a już odzyskanie tytułu będzie piekielnie trudnym zadaniem. Decyzja o starcie w Eurolidze była dość odważna, zwłaszcza biorąc pod uwagę wyniki losowania. Tym razem nawet 6. miejsce w grupie, dające grę w ćwierćfinale Pucharu FIBA, może jawić się jako nieosiągalny cel.

Nadchodzący sezon będzie zatem pod wieloma względami inny. Także dlatego, iż na ul. Reymonta nie ma już Piotra Dunin-Suligostowskiego, który po zamieszaniu z polityką w tle kilka tygodni temu nie tylko przestał być prezesem TS Wisła, ale pożegnał się też ze stanowiskiem generalnego menedżera zespołu koszykarek, sprawowanym przez kilkanaście lat. Zabraknie zatem bardzo doświadczonego i kompetentnego działacza, mającego liczne kontakty w środowisku koszykarskim w kraju i za granicą. Pozostaje mieć nadzieję, że jego następca poradzi sobie z tymi zadaniami, niezwykle ważnymi dla funkcjonowania drużyny.

***

W dniach 8-10 września w hali przy ul. Reymonta 22 odbędzie się Międzynarodowy Turniej o Puchar Prezesa Can-Pack z udziałem sześciu klubów: Wisły, Artego, Pszczółki Polski-Cukier AZS-UMCS, Basketu oraz dwóch słowackich - Good Angels Koszyce i Rużomberoka. To będzie jedna z głównych prób przed planowanym na 23 września startem BLK.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz