piątek, 30 grudnia 2016

Zgodnie z planem, ale bez błysku

Grudniowy bilans koszykarek Wisły Can-Pack Kraków wygląda dość korzystnie. W polskiej ekstraklasie team spod Wawelu wygrał wszystkie cztery mecze, umacniając się na fotelu lidera, a w Eurolidze triumfował dwukrotnie, uznając wyższość tylko jednej z najsilniejszych drużyn klubowych na Starym Kontynencie - Fenerbahce Stambuł, i to po stosunkowo wyrównanym boju. Jakkolwiek paradoksalnie - patrząc na styl gry, powodów do pozytywnych ocen było mniej niż w listopadzie.

fot. Krzysztof Porębski / fotoporebski.pl


W zasadzie tylko spotkanie w Gyorze, zakończone pierwszym w tym sezonie zwycięstwem w Eurolidze, można uznać za w pełni udane nie tylko w aspekcie wynikowym (91:61). 1 grudnia mistrzynie Polski przez 40 minut rządziły na parkiecie, nie dając gospodyniom szans choćby na zachowanie pozorów wyrównanej walki. Odnotowały przy tym niezwykle wysoką, bo 60-procentową skuteczność rzutów z gry (36/60, w tym 10/18 za 3 pkt). Pod koszem nie do zatrzymania były Ewelina Kobryn i Ziomara Morrison, znakomicie uruchamiane przez pozostałe partnerki, przede wszystkim Sandrę Ygueravide (10 asyst). Po zmianie stron jakiekolwiek złudzenia węgierskich kibiców rozwiała Meighan Simmons, która w ciągu kilku minut trzeciej kwarty zdobyła aż 16 pkt, trafiając czterokrotnie z dystansu. Z dobrej strony pokazały się również Hind Ben Abdelkader i Agnieszka Szott-Hejmej, która punktowała w ostatniej ćwiartce. Jednym słowem - tego dnia na tle konkurentek z dolnych rejonów euroligowej tabeli wszystkie tryby wiślackiej machiny działały bez zarzutu.

Kolejne dwie potyczki w międzynarodowej rywalizacji podopieczne trenera Jose Hernandeza rozegrały w hali przy ul. Reymonta 22, goszcząc ekipy z Turcji. W starciu z Fenerbahce zaprezentowały się na miarę swoich możliwości, dzielnie przeciwstawiając się faworytkom, ale to nie wystarczyło. Poza pierwszą kwartą zespół znad Bosforu ogólnie kontrolował przebieg wydarzeń, utrzymując minimum kilkupunktowe prowadzenie, w czym swój udział miały doskonale pamiętane w stolicy Małopolski Jantel Lavender i Allie Quigley. Nie pomogła świetna gra Ygueravide (21 pkt, eval 28), ani double-double Kobryn. Mniej przydatna w ofensywie była dobrze kryta Simmons (3/13 z gry), zawiodły też Morrison i Ben Abdelkader. W końcowym rozrachunku mające mniej atutów krakowianki okazały się słabsze o 8 pkt (64:72).

Co by nie mówić o pewnych niedoskonałościach w konfrontacji z potentatem, to w porównaniu do tego występu tydzień później przeciwko outsiderowi zawodniczki z Białą Gwiazdą na koszulkach spisywały się co najmniej o klasę gorzej. Dały sobie narzucić chaotyczny styl gry Mersin, który dotąd zanotował w Eurolidze wyłącznie porażki (nawet u siebie z Gyorem), a na dodatek przyjechał w osłabionym składzie. Mimo to, kilka minut po przerwie miejscowe zbudowały 11-punktową przewagę i wydawało się, że zwyciężą bez większych problemów. Stało się jednak zupełnie inaczej, a ostatnie sekundy tego bardzo słabego widowiska zostaną zapamiętane jako prawdziwy horror. W dużej mierze doszło do tego z powodu nonszalancji mistrzyń Polski, które nie dość, że doprowadziły do tak nerwowej końcówki, to jeszcze w ciągu ostatniej minuty spudłowały aż pięć rzutów wolnych! Ostatecznie z ogromnym trudem wygrały 59:56. Na konferencji prasowej trenerka przyjezdnych miała sporo zastrzeżeń do sędziów, twierdząc wprost, iż swoimi błędami wypaczyli końcowy rezultat.

Po sześciu kolejkach euroligowych zmagań wiślaczki zajmują 6. miejsce. Bilans 2-4 nie wygląda najgorzej, choć bez wątpienia szkoda minimalnej porażki we własnej hali z Familą Schio (więcej na ten temat napisałem podsumowując listopad), która ma na koncie jedno zwycięstwo więcej, podobnie jak francuskie BLMA. Właśnie ta ostatnia drużyna już w następną środę podejmie Wisłę Can-Pack, będąc jej pierwszym rywalem w 2017 roku. Mecz w Montpellier będzie mieć istotne znaczenie dla kolejności na półmetku za plecami wielkiej trójki (Dynamo Kursk, Fenerbahce, ZVVZ USK Praga), pozostającej poza wszelkim zasięgiem. Tak czy inaczej, walka krakowskiego klubu o 4. miejsce w grupie będzie zadaniem niejako ponadnormatywnym - bardziej realne jest zajęcie pozycji gwarantującej udział w ćwierćfinale Pucharu FIBA, czyli piątej lub szóstej.

W Basket Lidze Kobiet obrończynie mistrzowskiego tytułu nie mają sobie równych, ale ich dyspozycja w grudniu pozostawiała niemało do życzenia. Najmniej zarzutów można mieć do jedynego w tym miesiącu domowego starcia. Skądinąd lekceważony InvestInTheWest AZS AJP Gorzów Wlkp. to przecież aktualny wicelider, dla którego porażka na parkiecie lidera była... jedyną z zespołami z pierwszej "ósemki". W spotkaniu na szczycie mało było fajerwerków, za to dominowała walka. Najistotniejsze, że Kobryn, Simmons i spółka trzymały rękę na pulsie, zachowując od pierwszej kwarty w miarę bezpieczną różnicę, która na finiszu wynosiła 17 pkt (83:66). "Ewka" zapisała na swoim koncie double-double, a amerykańska rzucająca była najskuteczniejszą wśród gospodyń, aż sześciokrotnie dziurawiąc kosz po próbach zza linii 675 cm.

Trzy ligowe wyjazdy trudno określić jako lekkie, łatwe i przyjemne. Byłoby mniej nerwów, gdyby krakowianki wypadły po prostu lepiej. Do triumfu w Bydgoszczy, przeciwko osłabionemu (brak najważniejszych Polek - Koc i Międzik), zajmującemu dopiero 7. miejsce Artego, niezbędna okazała się dogrywka. Jej sprawczynią była Simmons, trafiając dwa wolne 3 sek. przed końcem czwartej kwarty. W dodatkowym czasie faworytki odzyskały inicjatywę i wygrały 76:70. Tydzień później w Siedlcach jeszcze w połowie ostatniej ćwiartki ligowy outsider miał sześć "oczek" więcej od lidera, który najwyraźniej zlekceważył ambitnie walczące podopieczne Teodora Mołłowa, prezentując formę znacząco odbiegającą od oczekiwanej. Ostatecznie szala przechyliła się na korzyść wiślaczek (72:66), w czym znów największy udział miała Simmons, która w końcowych fragmentach zdobyła aż 12 pkt. Dużo pożytku wniosła Szott-Hejmej, kończąc zawody z dorobkiem 17 pkt. Znów zawiodła za to Małgorzata Misiuk, co w przypadku tej skrzydłowej staje się już pewnego rodzaju smutną normą. W przedświąteczną środę team spod Wawelu zrewanżował się w Lublinie za jedyną dotychczasową porażkę, śrubując zarazem passę kolejnych zwycięstw do jedenastu. Końcowy wynik (51:46) mówi wiele o panujących w tej potyczce defensywnych trendach, lecz także zwyczajnej nieporadności w ataku. Szczególnie można było to zaobserwować na przykładzie Kobryn (3/18 z gry). Ostatni mecz w roku był jubileuszowym dla Hernandeza - numer 300 w roli coacha Wisły Can-Pack!

Po trzynastu seriach tabela BLK wygląda bardzo optymistycznie. Trudno, aby było inaczej, skoro bilans 12-1 daje w miarę komfortową - w tej fazie rozgrywek - przewagę nad konkurencją, z której ostały się na dobrą sprawę tylko ekipy z Gorzowa Wlkp. i Wrocławia, mające dwie wygrane mniej (dalej: Pszczółka AZS UMCS i Energa Toruń - po 8-5, CCC Polkowice - 7-6). Właśnie Ślęza zawita 7 stycznia do hali przy ul. Reymonta 22. Jeśli krakowski zespół odprawi rywalki ze stolicy Dolnego Śląska, na placu boju pozostaną już tylko rewelacyjne gorzowianki. Niby przed liderkami również kilka trudnych wyjazdów (kolejno - Gdynia, Polkowice, Toruń, Gorzów Wlkp.), jednak wydaje się mało prawdopodobne, aby straciły tę pozycję, dającą im handicap w fazie play-off. W każdym bądź razie powinny wraz ze sztabem szkoleniowym wyciągnąć wnioski z ostatnich gier, w których - ogólnie rzecz biorąc - powinny dostarczyć sobie i swoim kibicom mniej emocji. Nie można nikogo lekceważyć, zwłaszcza że kilka klubów pokusiło się w ostatnich dniach o wzmocnienia.

Na krajowym podwórku także hiszpański szkoleniowiec będzie mógł liczyć na szersze pole manewru. Jak wspomniałem blisko dwa tygodnie temu, przeciwko MKK PGE zadebiutowała Olivia Szumełda-Krzycka, a wkrótce pojawi się Vanessa Gidden, z którą podpisano już kontrakt. Pochodząca z Jamajki środkowa nie jest jakąś wybitną koszykarką, ale powinna pomóc w rozwiązaniu niedostatku, jakim w tym sezonie są zbiórki, poprawiając przy tym rotację na pozycjach 4-5.

Nie sposób uciec od kwestii medycznych. W trzech ostatnich grudniowych meczach ani razu na boisku nie zameldowała się Magdalena Ziętara, narzekająca na problemy z kolanem. Czy w przyszłym tygodniu już zagra? Podobne pytanie można postawić odnośnie zdrowia Claudii Pop. Absencja rumuńskiej skrzydłowej z powodu urazu ścięgna Achillesa trwa od 10 października. Już kilka razy termin jej powrotu był przekładany. Wątpliwe, aby klubowe władze nie rozwiązały umowy, jeśli okaże się, że w styczniu nadal nie będzie zdolna do gry. Natomiast w optymistycznym wariancie Hernandez będzie mieć do dyspozycji w krajowych zmaganiach jedenaście zdrowych , wartościowych zawodniczek.

Szeroka kadra przyda się, gdyż niedługo przed Świętami na zorganizowanej w Urzędzie Miasta Krakowa konferencji prasowej poinformowano, że pod koniec stycznia (27-29.01) w hali TS Wisła odbędzie się turniej finałowy Pucharu Polski rozgrywany w formule Final Six. Kibiców "Białej Gwiazdy" czekają zatem duże emocje związane z tym wydarzeniem. Nie da się ukryć, że sięgnięcie po to trofeum przed własną publicznością będzie mieć spore znaczenie prestiżowe.

***

fot. Leszek Stępień / leszek-stepien.pl
Uznałem, że najlepszą wiślaczką w grudniu była Meighan Simmons. Jej główna konkurentka to Ewelina Kobryn. Co zdecydowało o tym wyborze? Głównie wspominane wyżej fakty. Amerykanka była jedną z głównych autorek wiktorii w Gyorze (23 pkt), "trójkami" pozbawiła złudzeń drużynę z Gorzowa Wlkp. (także 23 pkt), przywróciła nadzieję w Bydgoszczy (ogółem zdobyła tam 20 pkt), wzięła na siebie ciężar zdobywania punktów w końcówce konfrontacji w Siedlcach (łącznie 23 pkt). Również w Lublinie należała do kluczowych postaci (14 pkt, w tym czterokrotnie z dystansu). Słabiej wypadła w spotkaniach z tureckimi teamami. O ile koszykarki ze Stambułu znacząco zneutralizowały jej poczynania, to tydzień później zdecydowanie nie była sobą, z grymasem bólu (zmęczenia?) snując się po parkiecie. Tym niemniej, to ona wydatnie przyczyniła się do pozostałych pięciu grudniowych triumfów, potrafiąc w newralgicznych momentach umieścić piłkę w koszu, niekiedy czyniąc to seryjnie w krótkich odstępach czasu. Warto doceniać postawę Simmons, która jest typową snajperką i ze swojego głównego zadania wywiązuje się bardzo dobrze, co potwierdza globalna średnia punktów w tym sezonie (16,8).

Podstawowe średnie Simmons w grudniu: 17,6 pkt (skuteczność z gry - blisko 41%, wolnych - 87%), 3,3 zb., 2,0 as., eval 14,3.

Do końca zastanawiałem się nad kandydaturą Kobryn, która uzbierała w kończącym się miesiącu wyższy eval (16,7), w sumie lepiej wypadała w Eurolidze, w każdym z trzech występów będąc silnym punktem zespołu. Znacznie gorzej działo się w dwóch ostatnich meczach ligowych, w których raziła nieskutecznością. Jak na podkoszową, jej ogólny procent z gry ze wszystkich siedmiu grudniowych potyczek nie zachwycał (niespełna 46%), lepiej mogło być także na linii rzutów wolnych (64%). Oczywiście, pozostałe średnie z tego okresu (13,3 pkt i 9,2 zb. oraz 1,6 bloku), są dość dobre, potwierdzając znaczący wkład "Ewki" w wyniki, jednak czegoś zabrakło, aby to ona - podobnie jak w październiku - została wskazana jako najlepsza. Piszę o tym, aby nikt nie pomyślał, że deprecjonuję osiągnięcia środkowej "Białej Gwiazdy". Popatrzmy zresztą na całokształt, czyli jej statystyki z dotychczasowych 19 spotkań (BLK - 13, Euroliga - 6): 15,2 pkt, 8,7 zb. oraz znakomity wręcz eval - 20,5.

Oczywiście trzeba docenić postawę innych koszykarek. W ostatnim miesiącu dobrze spisywała się Ygueravide (11,6 pkt, 5,2 as. eval 13,7), niewiele ustępowały jej Morrison (11,2 pkt, 5,0 zb., eval 11,3) i Ben Abdelkader (9,8 pkt, 2,7 as., eval 11,6).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz