Grudniowy
bilans koszykarek Wisły Can-Pack Kraków wygląda dość korzystnie.
W polskiej ekstraklasie team spod Wawelu wygrał wszystkie cztery
mecze, umacniając się na fotelu lidera, a w Eurolidze triumfował
dwukrotnie, uznając wyższość tylko jednej z najsilniejszych
drużyn klubowych na Starym Kontynencie - Fenerbahce Stambuł, i
to po stosunkowo wyrównanym boju. Jakkolwiek paradoksalnie -
patrząc na styl gry, powodów do pozytywnych ocen było mniej niż w
listopadzie.
fot. Krzysztof Porębski / fotoporebski.pl |
W
zasadzie tylko spotkanie w Gyorze, zakończone pierwszym w tym
sezonie zwycięstwem w Eurolidze, można uznać za w pełni udane nie
tylko w aspekcie wynikowym (91:61). 1 grudnia mistrzynie Polski przez
40 minut rządziły na parkiecie, nie dając gospodyniom szans choćby
na zachowanie pozorów wyrównanej walki. Odnotowały przy tym
niezwykle wysoką, bo 60-procentową skuteczność rzutów z gry
(36/60, w tym 10/18 za 3 pkt). Pod koszem nie do zatrzymania
były Ewelina Kobryn i Ziomara
Morrison, znakomicie uruchamiane przez pozostałe partnerki,
przede wszystkim Sandrę Ygueravide (10 asyst). Po
zmianie stron jakiekolwiek złudzenia węgierskich kibiców
rozwiała Meighan Simmons, która w ciągu kilku
minut trzeciej kwarty zdobyła aż 16 pkt, trafiając czterokrotnie z
dystansu. Z dobrej strony pokazały się również Hind Ben
Abdelkader i Agnieszka Szott-Hejmej, która punktowała w
ostatniej ćwiartce. Jednym słowem - tego dnia na tle
konkurentek z dolnych rejonów euroligowej tabeli wszystkie
tryby wiślackiej machiny działały bez zarzutu.
Kolejne
dwie potyczki w międzynarodowej rywalizacji podopieczne trenera Jose
Hernandeza rozegrały w hali przy ul. Reymonta 22, goszcząc
ekipy z Turcji. W starciu z Fenerbahce zaprezentowały się
na miarę swoich możliwości, dzielnie przeciwstawiając się
faworytkom, ale to nie wystarczyło. Poza pierwszą kwartą zespół
znad Bosforu ogólnie kontrolował przebieg wydarzeń, utrzymując
minimum kilkupunktowe prowadzenie, w czym swój udział miały
doskonale pamiętane w stolicy Małopolski Jantel Lavender i Allie
Quigley. Nie pomogła świetna gra Ygueravide (21 pkt, eval 28), ani
double-double Kobryn. Mniej przydatna w ofensywie była dobrze kryta
Simmons (3/13 z gry), zawiodły też Morrison i Ben Abdelkader. W
końcowym rozrachunku mające mniej atutów krakowianki okazały się
słabsze o 8 pkt (64:72).
Co
by nie mówić o pewnych niedoskonałościach w konfrontacji z
potentatem, to w porównaniu do tego występu tydzień
później przeciwko outsiderowi zawodniczki z Białą Gwiazdą
na koszulkach spisywały się co najmniej o klasę gorzej. Dały
sobie narzucić chaotyczny styl gry Mersin, który dotąd
zanotował w Eurolidze wyłącznie porażki (nawet u siebie z
Gyorem), a na dodatek przyjechał w osłabionym składzie. Mimo
to, kilka minut po przerwie miejscowe zbudowały 11-punktową
przewagę i wydawało się, że zwyciężą bez większych problemów.
Stało się jednak zupełnie inaczej, a ostatnie sekundy tego bardzo
słabego widowiska zostaną zapamiętane jako prawdziwy horror. W
dużej mierze doszło do tego z powodu nonszalancji mistrzyń Polski,
które nie dość, że doprowadziły do tak nerwowej końcówki, to
jeszcze w ciągu ostatniej minuty spudłowały aż pięć rzutów
wolnych! Ostatecznie z ogromnym trudem wygrały 59:56. Na konferencji
prasowej trenerka przyjezdnych miała sporo zastrzeżeń do sędziów,
twierdząc wprost, iż swoimi błędami wypaczyli końcowy rezultat.
Po
sześciu kolejkach euroligowych zmagań wiślaczki zajmują 6.
miejsce. Bilans 2-4 nie wygląda najgorzej, choć bez wątpienia
szkoda minimalnej porażki we własnej hali z Familą Schio (więcej
na ten temat napisałem podsumowując listopad), która ma na
koncie jedno zwycięstwo więcej, podobnie jak francuskie BLMA.
Właśnie ta ostatnia drużyna już w następną środę podejmie
Wisłę Can-Pack, będąc jej pierwszym rywalem w 2017 roku. Mecz w
Montpellier będzie mieć istotne znaczenie dla kolejności na
półmetku za plecami wielkiej trójki (Dynamo Kursk, Fenerbahce,
ZVVZ USK Praga), pozostającej poza wszelkim zasięgiem. Tak czy
inaczej, walka krakowskiego klubu o 4. miejsce w grupie będzie
zadaniem niejako ponadnormatywnym - bardziej realne jest zajęcie
pozycji gwarantującej udział w ćwierćfinale Pucharu FIBA, czyli
piątej lub szóstej.
W
Basket Lidze Kobiet obrończynie mistrzowskiego tytułu nie mają
sobie równych, ale ich dyspozycja w grudniu pozostawiała niemało
do życzenia. Najmniej zarzutów można mieć do jedynego w tym
miesiącu domowego starcia. Skądinąd lekceważony InvestInTheWest
AZS AJP Gorzów Wlkp. to przecież aktualny wicelider, dla którego
porażka na parkiecie lidera była... jedyną z zespołami z
pierwszej "ósemki". W spotkaniu na szczycie mało było
fajerwerków, za to dominowała walka. Najistotniejsze, że Kobryn,
Simmons i spółka trzymały rękę na pulsie, zachowując od
pierwszej kwarty w miarę bezpieczną różnicę, która na finiszu
wynosiła 17 pkt (83:66). "Ewka" zapisała na swoim koncie
double-double, a amerykańska rzucająca była najskuteczniejszą
wśród gospodyń, aż sześciokrotnie dziurawiąc kosz po próbach
zza linii 675 cm.
Trzy
ligowe wyjazdy trudno określić jako lekkie, łatwe i przyjemne.
Byłoby mniej nerwów, gdyby krakowianki wypadły po prostu lepiej.
Do triumfu w Bydgoszczy, przeciwko osłabionemu (brak najważniejszych
Polek - Koc i Międzik), zajmującemu dopiero 7. miejsce Artego,
niezbędna okazała się dogrywka. Jej sprawczynią była Simmons,
trafiając dwa wolne 3 sek. przed końcem czwartej kwarty. W
dodatkowym czasie faworytki odzyskały inicjatywę i wygrały 76:70.
Tydzień później w Siedlcach jeszcze w połowie ostatniej ćwiartki
ligowy outsider miał sześć "oczek" więcej od lidera,
który najwyraźniej zlekceważył ambitnie walczące podopieczne
Teodora Mołłowa, prezentując formę znacząco odbiegającą od
oczekiwanej. Ostatecznie szala przechyliła się na korzyść
wiślaczek (72:66), w czym znów największy udział miała Simmons,
która w końcowych fragmentach zdobyła aż 12 pkt. Dużo pożytku
wniosła Szott-Hejmej, kończąc zawody z dorobkiem 17 pkt. Znów
zawiodła za to Małgorzata Misiuk, co w przypadku
tej skrzydłowej staje się już pewnego rodzaju smutną normą. W
przedświąteczną środę team spod Wawelu zrewanżował się w
Lublinie za jedyną dotychczasową porażkę, śrubując zarazem
passę kolejnych zwycięstw do jedenastu. Końcowy wynik (51:46) mówi
wiele o panujących w tej potyczce defensywnych trendach, lecz także
zwyczajnej nieporadności w ataku. Szczególnie można było to
zaobserwować na przykładzie Kobryn (3/18 z gry). Ostatni
mecz w roku był jubileuszowym dla Hernandeza - numer 300 w roli
coacha Wisły Can-Pack!
Po
trzynastu seriach tabela BLK wygląda bardzo optymistycznie. Trudno,
aby było inaczej, skoro bilans 12-1 daje w miarę komfortową - w
tej fazie rozgrywek - przewagę nad konkurencją, z której ostały
się na dobrą sprawę tylko ekipy z Gorzowa Wlkp. i Wrocławia,
mające dwie wygrane mniej (dalej: Pszczółka AZS UMCS i Energa
Toruń - po 8-5, CCC Polkowice - 7-6). Właśnie Ślęza zawita 7
stycznia do hali przy ul. Reymonta 22. Jeśli krakowski zespół
odprawi rywalki ze stolicy Dolnego Śląska, na placu boju pozostaną
już tylko rewelacyjne gorzowianki. Niby przed liderkami również
kilka trudnych wyjazdów (kolejno - Gdynia, Polkowice, Toruń, Gorzów
Wlkp.), jednak wydaje się mało prawdopodobne, aby straciły tę
pozycję, dającą im handicap w fazie play-off. W każdym bądź
razie powinny wraz ze sztabem szkoleniowym wyciągnąć wnioski z
ostatnich gier, w których - ogólnie rzecz biorąc - powinny
dostarczyć sobie i swoim kibicom mniej emocji. Nie można nikogo
lekceważyć, zwłaszcza że kilka klubów pokusiło się w ostatnich
dniach o wzmocnienia.
Na
krajowym podwórku także hiszpański szkoleniowiec będzie mógł
liczyć na szersze pole manewru. Jak wspomniałem blisko
dwa tygodnie temu, przeciwko MKK PGE zadebiutowała Olivia
Szumełda-Krzycka, a
wkrótce pojawi się Vanessa
Gidden, z
którą podpisano już kontrakt. Pochodząca z Jamajki środkowa nie
jest jakąś wybitną koszykarką, ale powinna pomóc w
rozwiązaniu niedostatku, jakim w tym sezonie są zbiórki,
poprawiając przy tym rotację na pozycjach 4-5.
Nie
sposób uciec od kwestii medycznych. W trzech ostatnich grudniowych
meczach ani razu na boisku nie zameldowała się Magdalena
Ziętara, narzekająca na problemy z kolanem. Czy w
przyszłym tygodniu już zagra? Podobne pytanie można postawić
odnośnie zdrowia Claudii Pop. Absencja rumuńskiej
skrzydłowej z powodu urazu ścięgna Achillesa trwa od 10
października. Już kilka razy termin jej powrotu był przekładany.
Wątpliwe, aby klubowe władze nie rozwiązały umowy, jeśli okaże
się, że w styczniu nadal nie będzie zdolna do gry. Natomiast w
optymistycznym wariancie Hernandez będzie mieć do dyspozycji w
krajowych zmaganiach jedenaście zdrowych , wartościowych
zawodniczek.
Szeroka
kadra przyda się, gdyż niedługo przed Świętami na zorganizowanej
w Urzędzie Miasta Krakowa konferencji prasowej poinformowano, że
pod koniec stycznia (27-29.01) w hali TS Wisła odbędzie się turniej
finałowy Pucharu Polski rozgrywany w formule Final Six. Kibiców
"Białej Gwiazdy" czekają zatem duże emocje związane z
tym wydarzeniem. Nie da się ukryć, że sięgnięcie po to trofeum
przed własną publicznością będzie mieć spore znaczenie
prestiżowe.
***
fot. Leszek Stępień / leszek-stepien.pl |
Podstawowe
średnie Simmons w grudniu: 17,6 pkt (skuteczność z gry - blisko
41%, wolnych - 87%), 3,3 zb., 2,0 as., eval 14,3.
Do końca zastanawiałem się nad kandydaturą Kobryn, która uzbierała w kończącym się miesiącu wyższy eval (16,7), w sumie lepiej wypadała w Eurolidze, w każdym z trzech występów będąc silnym punktem zespołu. Znacznie gorzej działo się w dwóch ostatnich meczach ligowych, w których raziła nieskutecznością. Jak na podkoszową, jej ogólny procent z gry ze wszystkich siedmiu grudniowych potyczek nie zachwycał (niespełna 46%), lepiej mogło być także na linii rzutów wolnych (64%). Oczywiście, pozostałe średnie z tego okresu (13,3 pkt i 9,2 zb. oraz 1,6 bloku), są dość dobre, potwierdzając znaczący wkład "Ewki" w wyniki, jednak czegoś zabrakło, aby to ona - podobnie jak w październiku - została wskazana jako najlepsza. Piszę o tym, aby nikt nie pomyślał, że deprecjonuję osiągnięcia środkowej "Białej Gwiazdy". Popatrzmy zresztą na całokształt, czyli jej statystyki z dotychczasowych 19 spotkań (BLK - 13, Euroliga - 6): 15,2 pkt, 8,7 zb. oraz znakomity wręcz eval - 20,5.
Oczywiście trzeba docenić postawę innych koszykarek. W ostatnim miesiącu dobrze spisywała się Ygueravide (11,6 pkt, 5,2 as. eval 13,7), niewiele ustępowały jej Morrison (11,2 pkt, 5,0 zb., eval 11,3) i Ben Abdelkader (9,8 pkt, 2,7 as., eval 11,6).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz