środa, 30 listopada 2016

Liga na plus, Euroliga na minus, przebudzenie Ziomary

Rozegrany w niedzielę w Sosnowcu mecz 9. kolejki Basket Ligi Kobiet był dla koszykarek Wisły Can-Pack Kraków ostatnim w listopadzie. O ile w ekstraklasie team spod Wawelu nie zawiódł, odnosząc w kończącym się miesiącu trzy bardzo pewne zwycięstwa, to nie sprostał rywalkom w obu euroligowych potyczkach. Generalnie te wyniki są zgodne z przewidywaniami, z jednym zastrzeżeniem - szkoda minimalnej porażki z Familą Schio, która była jak najbardziej do ogrania.

fot. Leszek Stępień / leszek-stepien.pl

Zacznijmy od krajowych zmagań. Zarówno w Łodzi przeciwko Widzewowi, jak i w Sosnowcu w starciu z JAS-FBG Zagłębie, wiślaczki wygrywały z dużym handicapem (odpowiednio 84:64 i 83:59), jedynie w pierwszej połowie napotykając na opór miejscowych. Warto zauważyć, że w ostatnim spotkaniu podopieczne Jose Hernandeza znakomicie spisywały się w rzutach za 3 pkt - aż 17 trafień na 28 prób (61% skuteczności!) z dystansu robi duże wrażenie i być może zalicza się nawet do rekordów ligi (napiszę o tym, jeśli będę posiadać tzw. twarde dowody). Natomiast rozegrana w hali przy ul. Reymonta 22 konfrontacja z Energą Toruń zostanie zapamiętana jako totalna demolka. Za cały komentarz wystarczą podstawowe fakty - mistrzynie Polski prowadziły po pierwszej kwarcie 28:8, a przez połowę kolejnej dorzuciły szesnaście "oczek", nie tracąc żadnego, więc łatwo obliczyć, że na tak wczesnym etapie zawodów ich przewaga sięgnęła aż 36 pkt! Po zmianie stron gospodynie jedynie dopełniły dzieła zniszczenia. Chociaż pod koniec lekko poluzowały i nie udało im się osiągnąć oczekiwanej przez kibiców "setki", to pokonanie 96:50 pretendenta do czołowych miejsc w BLK należy zinterpretować jednoznacznie. Triumf w takich rozmiarach jest tym bardziej godny podkreślenia, że niespełna 48 godzin wcześniej krakowianki zeszły z parkietu po niezwykle wyczerpującym boju z mistrzyniami Włoch. Poza tym hiszpański coach mógł liczyć na jedynie dwie pełnowartościowe polskie koszykarki, co praktycznie do zera ograniczało pole manewru związane z obowiązującymi w lidze przepisami o obowiązku gry dwóch Polek. Problemy zdrowotne (na szczęście - krótkotrwałe) wykluczyły z udziału w meczu z toruniankami Małgorzatę Misiuk i Agnieszkę Szott-Hejmej. Mało tego - na uraz kolana narzekała Magdalena Ziętara, która zagrała w Eurolidze jedynie kilka minut. Trudno powiedzieć, aby dwa dni później znajdowała się w swojej optymalnej dyspozycji, ale wskutek komplikacji kadrowych przebywała na boisku ponad 35 minut.

Sytuacja w BLK układa się korzystnie dla Wisły Can-Pack, nie tylko dlatego, że dzięki bilansowi 8-1 jest samodzielnym liderem. Jednym zwycięstwem mniej legitymują się InvestInTheWest AZS AJP Gorzów Wlkp. i Ślęza Wrocław. Drużyna z województwa lubuskiego, która jest rewelacją rozgrywek (ograła m.in. Ślęzę na wyjeździe oraz CCC Polkowice i Artego Bydgoszcz u siebie), już w najbliższą niedzielę zawita do Krakowa, zatem szykuje się rywalizacja na szczycie. Trudno jednak oczekiwać, że w dłuższej perspektywie gorzowianki będą stanowić zagrożenie porównywalne do tego, jakim miał być drugi uczestnik Euroligi, wskazywany przed sezonem jako główny konkurent mistrzyń do walki o pierwsze miejsce w fazie zasadniczej. Zmiana szkoleniowca tylko pogłębiła kryzys CCC - zastępujący Wadima Czeczuro eks-trener "Białej Gwiazdy" Stefan Svitek przegrał wszystkie trzy ligowe spotkania, w tym dwa na własnym parkiecie i wczoraj stracił pracę. Oczywiście, wiadomo, że do końca sezonu daleko, a wszystko i tak rozstrzygnie się wiosną, w trakcie play-off, ale nie ma wątpliwości, że trwała odbudowa formy zespołu z Zagłębia Miedziowego stoi pod dużym znakiem zapytania z powodu pewnych zależności interpersonalnych, znanych bliżej wtajemniczonym w niuanse żeńskiego basketu...

Jeśli chodzi o Euroligę, to wyjazd do Pragi zakończył się niejako planową, wyraźną porażką (63:84), odzwierciedlającą różnicę poziomów, jaka dzieli obecnie obie ekipy. Więcej działo się tydzień później w batalii z Familą Schio. Cóż można powiedzieć, gdy we własnej hali rozgrywa się dobre zawody, lecz schodzi się pokonanym zaledwie jednym punktem... Nie będzie niczym odkrywczym stwierdzenie, że do wygranej zabrakło jednego malutkiego detalu. Mogłaby to być choćby lepsza defensywa, zwłaszcza przeciwko robiącej najwięcej krzywdy w drugiej połowie Isabelle Yacoubou, ewentualnie lepiej wykonywane rzuty wolne (9/15 to wynik poniżej przeciętnej) czy wreszcie nieco większe wsparcie ze strony rezerwowych, co notabene tego dnia było atutem przyjezdnych. Nie wspomnę już o ostatniej akcji, która chyba nie tak została rozrysowana przez trenera - zapewne to nie Hind Ben Abdelkader miała ją finalizować, a już na pewno nie z dość trudnej pozycji. Cóż, w takich sytuacjach wyjścia są dwa - wpadnie do kosza albo nie wpadnie. Młoda Belgijka spudłowała z dystansu i ręce w geście triumfu wzniosły mistrzynie Włoch i ich kibice. Jeśli jeden z wcześniej wspomnianych elementów zafunkcjonowałby lepiej, pewnie ostatnie sekundy już o niczym by nie decydowały... Cóż, można jedynie pogdybać, a i tak niczego to nie zmieni.

Po tym niepowodzeniu, sytuacja w tabeli zrobiła się trudna - trzy mecze i trzy porażki powodują, że jutrzejszy występ w węgierskim Gyorze będzie jedną z ostatnich szans, aby włączyć się do walki choćby o 6. miejsce w grupie, dające przepustkę do ćwierćfinału Pucharu FIBA. O powtórzeniu rezultatu z poprzedniego sezonu (czyli 4. miejsce i awans do najlepszej "ósemki" euroligowych teamów) będzie niesamowicie ciężko. Wówczas po słabym początku udało się wyszarpać coś, co wydawało się niemożliwe. Wiadomo, że teraz - patrząc realistycznie - pozostało skupienie się na realizacji mniejszego celu.

Mimo porażki, spotkanie z Familą pokazało zwyżkę jakości gry wiślaczek, tworzących coraz lepiej rozumiejący się kolektyw. Potwierdzeniem tego progresu była deklasacja Energi, zwłaszcza w kontekście kadrowo-terminarzowym, o którym wyżej wspomniałem. Drużyna nabrała rozpędu i z tego punktu widzenia szkoda, że nastała przerwa na potrzeby narodowych reprezentacji. Spośród mistrzyń Polski biało-czerwonych barw broniła jedynie Misiuk, gdyż Ewelina Kobryn i Ziętara nie otrzymały powołania. Nie mam do końca wiedzy, czy brak tej pierwszej to efekt odmłodzenia kadry przez Teodora Mołłowa, czy też rezygnacja samej zainteresowanej, bo w drugim przypadku z grubsza chodzi o jakieś nieporozumienia na linii selekcjoner - zawodniczka. Warto dodać, że właśnie podczas ostatnich potyczek eliminacyjnych do żeńskiego Eurobasketu w reprezentacji Hiszpanii zadebiutowała - godne podkreślenia, w wieku 32 lat - Sandra Ygueravide, natomiast Ben Abdelkader nie wzięła udziału w grach Belgijek, które m.in. okazały się w Wałbrzychu lepsze od Polek.

Trzeba przyznać, że w ostatnich tygodniach (ta tendencja zarysowała się już pod koniec października)  hiszpańska rozgrywająca wypada korzystniej od swojej młodszej koleżanki na tej pozycji, zwłaszcza biorąc pod uwagę oczekiwania, jakie wiązano z pojawieniem się obu tych zawodniczek pod Wawelem. Ygueravide należała kilka razy do najlepszych w szeregach zespołu prowadzonego przez jej rodaka, umiejętnie kierując poczynaniami partnerek. Żywiołowość Ben Abdelkader nie zawsze przynosi zamierzone przez nią efekty, ale z pewnością jest to bardzo ciekawa "jedynka", przed którą duża przyszłość. Z kolei Meighan Simmons potwierdza opinię snajperki. która na razie generalnie nie zawodzi. Jeden słabszy występ w listopadzie przytrafił się jej w starciu z Widzewem, gdy siła argumentów pozostałych koszykarek wystarczyła do wywalczenia bezproblemowego zwycięstwa. Owszem, nieco zawiodła także w starciu z Familą, gdy co prawda 4-krotnie trafiła zza linii 675 cm, lecz ani razu za 2 pkt, a gdyby choć jedna z takich prób doszła celu, to... Również w innych przypadkach Amerykanka potwierdzała, że częściej trafia z trudniejszych pozycji niż gdy ma w miarę łatwą okazję do zdobycia punktów.

Trochę podobieństw do Simmons można dostrzec w grze Ziomary Morrison, która niekiedy nie trafia z bliskiej odległości czy gubi piłkę, a gdy ma do wykonania trudniejsze manewry podkoszowe, dopisuje do konta Wisły Can-Pack kolejne zdobycze. Chilijska środkowa zrobiła, bez wątpienia, największy postęp w stosunku do pierwszych tygodni sezonu, gdy nie potrafiła odnaleźć się na polskich parkietach. Pojawiły się wtedy nawet głosy (sam przychylałem się do takiego rozwiązania), czy klub nie powinien rozważyć pożegnania z tą zawodniczka. Na szczęście, okazało się, że niekiedy wypowiadam zbyt pochopne osądy. Widać, że Ziomara nabrała więcej pewności siebie, co przekłada się na osiągnięcia statystyczne. To do niej należał drugi tydzień listopada - w konfrontacji przeciwko Famili zdobyła 23 pkt (8/12 z gry), dokładając 10 zbiórek, a wskaźnik eval wyniósł 30, natomiast w Święto Niepodległości bezradne wobec niej były popularne Katarzynki. Efekt - 32 pkt (13/18 z gry) i 6 zb., ogółem eval 28. Także w Pradze i Sosnowcu podkoszowa z Ameryki Południowej była silnym punktem zespołu. Co prawda, w listopadzie wyższy eval zanotowała Kobryn (średnio 21,2), która pozostaje jedną z kluczowych postaci krakowskiego teamu, jednak wybierając najlepszą w miesiącu, zdecydowałem się postawić na Morrison, po części podkreślając jej pozytywną przemianę.

Ziomara zdobywała w tym czasie średnio 17,6 pkt (blisko 62% z gry - najwyższa skuteczność), 6,2 zb., 1,6 asyst, a jej eval to 17,8. W wewnątrzklubowych zestawieniach Chilijka była najlepiej punktującą (Kobryn - 15,8, Simmons - 14,8, Ben Abdelkader - 11,6, Ygueravide - 11,0) i drugą zbierającą, po "Ewce" (7,4). Asysty i przechwyty to domena Ygueravide (odpowiednio - 5,6 i 2,0), w blokach znów najlepsza była Kobryn (1,0). Jeśli chodzi o eval, to po duecie podkoszowych plasuje się tercet obwodowych: Ygueravide - 15,6, Simmons - 14,4, Ben Abdelkader - 12,6.

***

Czy w grudniu podopieczne trenera Hernandeza podtrzymają dobrą dyspozycję? Nie można tego przewidzieć, tym bardziej, że czekają je niełatwe spotkania. Chociaż kiedy będzie łatwo? Euroliga jest zawsze dużym wyzwaniem, zwłaszcza w obecnym formacie, a i w lidze większość wyjazdów to nie spacerki (Łódź i Sosnowiec zaliczają się akurat do mniejszości). W nadchodzącym miesiącu ciężko będzie o przywiezienie kompletu punktów z Bydgoszczy i Lublina. Tak czy inaczej, optymizmem napawa listopadowa zwyżka formy. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby do zdrowia powróciła Claudia Pop, od prawie dwóch miesięcy zmagająca się z urazem ścięgna Achillesa. Obecność rumuńskiej skrzydłowej dałaby możliwość większego rotowania składem i odpoczynku dla eksploatowanych zawodniczek obwodowych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz