niedziela, 11 grudnia 2016

Wyznania radiowca

W ostatnich tygodniach przeczytałem książkę "Mówi Tomasz Zimoch: Panie... Kończ pan ten mecz". Rozmówczynią głównego bohatera była Anna Bogusz z Informacyjnej Agencji Radiowej. Przed przeczytaniem miałem duże oczekiwania i mogę z pełnym przekonanie powiedzieć, że zostały one spełnione.

O znakomitym dziennikarzu, który prawie 40 lat poświęcił pracy w Polskim Radiu, mówiło się w ostatnich miesiącach bardzo wiele. Wiadomo - po głośnym wywiadzie dla "Dziennika Gazeta Prawna", T. Zimoch stał się dla ludzi zarządzających tą instytucją z nadania partii o nazwie Prawo i Sprawiedliwość osobą cokolwiek niewygodną, czego skutkiem było jego zawieszenie, a następnie rozwiązanie przez niego umowy z winy pracodawcy. Sposób, w jaki tuż przed Euro 2016 władze PR postąpiły z jednym ze swoich najbardziej popularnych dziennikarzy, zupełnie nie licząc się z jego kompetencjami, był wręcz skandaliczny, urągając wszelkim zasadom przyzwoitości, o czym napisałem wówczas kilka słów.

Zapewne ta książka nie powstałaby, gdyby pan Tomasz nie pożegnał się z radiem. Twierdził, że wcześniej nie miał czasu na pisanie, nie był też przekonany do tego pomysłu, nie będąc pewny, czy to, co ma do powiedzenia... zainteresuje czytelników. Okazało się, że bardzo się pomylił. :)

Jak było do przewidzenia, T. Zimoch opowiada bardzo ciekawie - zarówno na temat swojego domu, rodziny, dzieciństwa i młodości, szkolnych przygód i wygłupów (choćby wyskakiwanie z jadącego tramwaju), jak i swojej kariery zawodowej. Dowiadujemy się o początkach w tej profesji, kulisach pracy radiowca, różnych anegdotach czy wpadkach. Autorka przytoczyła szereg cytatów, które zapadły w pamięć słuchaczy, dopytując o te wydarzenia. Dzięki temu dziennikarz tłumaczy swoje niezwykłe skojarzenia, np. Adam Małysz budzący swoim świetnym skokiem niedźwiedzie śpiące w dolinie niedaleko skoczni czy nazwanie Justyny Kowalczyk "Chopinką nart i bieli". Oczywiście nie mogło zabraknąć wspomnień najsłynniejszego popisu radiowego sprawozdawcy, czyli meczu Widzewa w Kopenhadze, który dał łódzkiemu klubowi awans do Ligi Mistrzów i nieśmiertelne "Panie Turek, kończ pan ten mecz!!!". Wspomina również o pamiątkach z imprez sportowych - tutaj na pierwszy plan wybija się tablica oznaczająca odległość, jaką Małysz pobił w Trondheim rekord skoczni, a zdobycie tego rekwizytu wymagało wiele wysiłku.

Rozmówca Anny Bogusz nie stronił od kwestii pożegnania z radiem. Odtworzył szokujące szczegóły rozmowy z przełożonymi, po której został zawieszony. Opowiedział też, co działo się później oraz jak na te zdarzenia zareagowało środowisko dziennikarskie. W kontekście skandalicznego potraktowania go przez władze PR, namaszczone przez wiadomą opcję polityczną, znamienne są słowa wypowiedziane przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego podczas udekorowania go Złotym Krzyżem Zasługi.

Jakie to były słowa? Jaką nagrodę T. Zimoch ceni sobie najbardziej? Jakie reportaże zrealizowane przez siebie uważa za najbardziej wartościowe? Odpowiedzi na te pytania i mnóstwo innych ciekawostek można znaleźć w tej książce. Do kolejnych rozdziałów dołączony jest autorski dziennik, prowadzony od 13 maja do 21 lipca. Oprócz spraw poważnych, związanych z przykrymi wydarzeniami zawodowymi, są tam także luźniejsze tematy, jak choćby... kuchenne popisy pana Tomasza.

Uważam, że "Panie... kończ pan ten mecz" powinien przeczytać każdy szanujący się kibic sportowy, nie tylko słuchający przez lata komentarzy bohatera tej książki. Oprócz zapoznania się ze wspomnieniami i subiektywnymi opiniami, można znaleźć w niej coś szalenie cennego - opowieść o sensie radia, jego magii i wartościach, jakie ze sobą niesie. To ważne, zwłaszcza w obliczu epoki Internetu, w której obraz odgrywa kluczową rolę. Szkoda tylko - jak podkreśla T. Zimoch - że w publicznym radiu pojawiła się ostatnio spora rzesza dziennikarzy mających na temat funkcjonowania tego medium i jego znaczenia niezbyt duże pojęcie...

Dużą przyjemność stanowiło dla mnie zdobycie podczas krakowskich Targów Książki (więcej o tej imprezie: tutaj) podpisów obu dziennikarzy na zakupionym już egzemplarzu. Szkoda, iż nie mogłem później wziąć udziału w spotkaniu autorskim, ale wierzę, że jeszcze kiedyś, przy jakiejś okazji będzie mi dane spotkać się z Tomaszem Zimochem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz