Jak
powszechnie wiadomo, wskutek różnych zawirowań w ostatnich dniach
grudnia i na początku stycznia dalsza egzystencja w ekstraklasie
piłkarzy Wisły Kraków zawisła na bardzo cienkim włosku, co
wzbudziło niemałą konsternację w całym środowisku piłkarskim.
Na szczęście to już raczej przeszłość. 22 stycznia PZPN
odwiesił licencję na grę w ekstraklasie, nazajutrz piłkarze
wyjechali na zgrupowanie do Turcji i 11 lutego meczem w Zabrzu
rozpoczną rundę wiosenną. Co nie mniej istotne - zaległości
finansowe wobec zawodników zostały uregulowane. Nie oznacza to, że
teraz już wszystko będzie usłane różami, choć szanse na
normalność i stabilizację znacząco wzrosły.
fot. Magiczny Kraków / krakow.pl |
Na temat realnej wizji upadku jednego z najbardziej zasłużonych polskich klubów powiedziano i napisano w ostatnich tygodniach już mnóstwo. Nie sposób przytaczać tych różnych faktów, opinii czy zwykłych plotek związanych z kompromitującymi błędami byłej prezes Marzeny Sarapaty (obecnie już Czekaj), zawarciem i realizacją umowy z funduszami z Luksemburga i Wielkiej Brytanii, tajemniczą chorobą Vanny Ly czy też wpływami niesławnego "Miśka" i jego ludzi na funkcjonowanie Wisły. Zresztą już co najmniej kilka razy chciałem wystukać na klawiaturze swoje przemyślenia. Tylko że wówczas, gdy sytuacja była dynamiczna i dosłownie z godziny na godziny wiele mogło się zmienić, pisanie czegokolwiek stanowiło bardzo ryzykowne zajęcie. Teraz grunt jest już pewniejszy, a to dzięki kilku osobom.
Wydaje
się, że punktem zwrotnym była konferencja prasowa zorganizowana 4
stycznia przez Towarzystwo Sportowe Wisła. Wtedy prezesem zarówno
Spółki Akcyjnej, jak i TS został ogłoszony Rafał
Wisłocki. Chociaż niektóre wypowiedzi - a właściwie dziwne tłumaczenia - działaczy na temat
ich ewentualnych związków z gangsterami pozostawiały wątpliwości, to myśl
przewodnia była jasna: "klub jest w bardzo trudnej sytuacji i
robimy wszystko, aby go uratować, dajcie nam czas". W tym celu
nie zawahano się podjąć kroku, który mógłby wydawać się pod
wieloma względami mocno zaskakujący - sięgnięcie po wsparcie
merytoryczne byłego prezesa i współwłaściciela warszawskiej
Legii. Doświadczenie i kontakty Bogusława Leśnodorskiego ułatwiły
wyprostowanie kwestii organizacyjnych i nawiązanie rozmów z
potencjalnymi inwestorami.
Bezcenne
okazało się zaangażowanie Jakuba Błaszczykowskiego i Jarosława
Królewskiego. Jeden
z najbardziej zasłużonych graczy reprezentacji Polski w dwóch
pierwszych dekadach XXI wieku zawsze podkreślał, że ma ogromny
sentyment do Wisły, dzięki której jego kariera nabrała rozpędu.
Zapowiadał, iż właśnie przy ul. Reymonta zostaną dopisane
końcowe fragmenty jego boiskowego CV. Tak też się stanie, choć
mało kto mógł przewidzieć, że powrót nastąpi w niesamowicie
dramatycznym momencie, dostarczając tylu pozytywnych emocji, a już
zwłaszcza, że 33-letni skrzydłowy udzieli pożyczki swojemu
nowemu-staremu pracodawcy. Kuba
po raz kolejny udowadnia, że jest nie tylko nieprzeciętnym
piłkarzem, ale i wyjątkowym człowiekiem. To po prostu wspaniała
historia! Również dynamiczny
i odnoszący sukcesy przedsiębiorca, znający nowego prezesa Wisły
jeszcze z czasów, gdy obaj kopali piłkę w juniorach Glinika
Gorlice, postanowił zaangażować swoje środki finansowe, a także
pomóc w stabilizacji klubu. Występ
Królewskiego w programie "Stan Futbolu" tylko
potwierdził, że jego wiedza i kompetencje mogą przynieść mnóstwo
korzyści.
Kryzys
i niepewność jutra sprawiły, że pojawiły się oddolne
inicjatywy, z których chyba najbardziej znaczące są zbiórki
pieniędzy dokonywane przez stowarzyszenie Socios Wisła Kraków.
Tego rodzaju akcje dowodzą, jak wielu oddanych kibiców ma klub,
który znalazł się na poważnym zakręcie. Takiego kapitału nie da
przeliczyć się na żadne kwoty!
Aktualna sytuacja kadrowa nie wygląda różowo. Odeszło siedmiu piłkarzy, na ogół podstawowych. Szczególnie dotkliwy może być brak kluczowych jesienią postaci ofensywy - Zdenka Ondraska i Jesusa Imaza. Czy tę lukę w jakimś stopniu (to przecież jedynie ofensywnie zorientowani pomocnicy) wypełnią Błaszczykowski oraz Sławomir Peszko? Trudno odpowiedzieć, bo w ostatnim czasie obaj bardzo rzadko pojawiali się na boisku, a drugi z nich znany jest z trybu życia, który trudno stawiać za wzór dla adeptów piłkarskich. Niemniej przy licznych ubytkach ich doświadczenie będzie bezcennym kapitałem. Być może przed pierwszą konfrontacją o punkty do zespołu dołączy ktoś jeszcze (mowa o futbolistach z byłej Jugosławii), ale nie sposób nie zauważyć, że Maciej Stolarczyk będzie dysponować cokolwiek mniejszym polem manewru w porównaniu do jesieni. W takich okolicznościach pozostanie w realnej walce o zachowanie miejsca w pierwszej "ósemce" po fazie zasadniczej będzie szalenie trudne. Prawda jest taka, że wiślacy muszą zdobywać punkty tam, gdzie to będzie możliwe, oddalając tym samym widmo degradacji. Ktoś wyliczył, że do realizacji tego celu wystarczy zgromadzić im w siedemnastu spotkaniach 11 pkt. Może to minimalistyczne założenie, a rzeczywistość znów - jak przez sporą część rundy jesiennej - będzie stanowić zaskoczenie in plus? Nie można tego wykluczyć, lecz trzeba mierzyć siły na zamiary.
Ani przez moment nie można też zapominać o powodach tak poważnej zapaści finansowej. Choć w uproszczeniu można byłoby stwierdzić, że przyczyna nazywała się Sarapata. Zarządzanie klubem przez tą panią - notabene radcę prawnego - w każdym aspekcie stanowiło zaprzeczenie jakiegokolwiek profesjonalizmu i transparentności. Wnikliwi obserwatorzy, odporni na propagandę sukcesu i nie dający się zbyć pokrętnymi oświadczeniami, już w czerwcu - przy okazji pożegnania z trenerem Joanem Carrillo i dyrektorem sportowym Manuelem Junco, a następnie zamieszania z zadłużeniem wobec miasta w opłatach za stadion - alarmowali, że dzieje się bardzo źle. Ujawniający powiązania z kibolami i gangsterami (w tym "Miśkiem") wrześniowy reportaż Szymona Jadczaka pokazał kolejne ciemne strony, wywołując poważny niepokój całego środowiska piłkarskiego. Dopiero jednak kulisy sprzedaży udziałów w Spółce Akcyjnej stanowiły swoistą puszkę Pandory. Wysokość zadłużenia, powiązania rodzinne i osobiste, sposób wydatkowania pieniędzy, rozmaite uniki... Dobrze, że prokuratura przystąpiła do działania. Trzeba mieć nadzieję, że śledztwo będzie rzetelne i wskaże winnych. Oby również prezes Wisłocki potrafił wyciągnąć wnioski i trzymał z dala od siebie i klubowej kasy osoby uwikłane w różne dziwne interesy i grupy wpływów.
Wisła i jej wspaniała historia zasługuje na to, aby te wszystkie problemy odeszły w niebyt!
Uuuuuu afera w tle.
OdpowiedzUsuń