W ubiegłym tygodniu koszykarki Wisły CANPACK Kraków rozpoczęły przygotowania do sezonu 2018/2019. W porównaniu do innych klubów ekstraklasy, kadra została skompletowana dość szybko, bo już w maju ogłoszono nazwiska dziesięciu zawodniczek, po kilku tygodniach uzupełniając ten zestaw o amerykańską podkoszową. Jednak sprawy nieco się skomplikowały i niedawno doszło do jednej wymuszonej zmiany, która może utrudnić osiągnięcie założonych celów.
Wnikliwi kibice żeńskiego basketu znają wszystkie ruchy kadrowe w drużynie 25-krotnych mistrzyń Polski, ale w obliczu zbliżających się rozgrywek warto uporządkować ten temat i napisać kilka słów o składzie, a także oczekiwaniach.
fot. Bartek Ziółkowski / wislacanpack.pl |
Wnikliwi kibice żeńskiego basketu znają wszystkie ruchy kadrowe w drużynie 25-krotnych mistrzyń Polski, ale w obliczu zbliżających się rozgrywek warto uporządkować ten temat i napisać kilka słów o składzie, a także oczekiwaniach.
Zgodnie z przypuszczeniami większości obserwatorów - o czym pisałem zaraz po zakończeniu sezonu 2017/2018 - trenerem pozostał Krzysztof Szewczyk. Mimo pewnych potknięć, a przede wszystkim dopiero czwartego miejsca w Energa Basket Lidze Kobiet, jak również słabszych niż rok wcześniej wyników w Eurolidze i Pucharze Polski, decyzję o kontynuacji współpracy ze szkoleniowcem pochodzącym z Wrocławia trzeba ocenić pozytywnie. Teraz od samego Szewczyka będzie zależeć, jak spożytkuje to zaufanie ze strony klubowych władz. Asystentem nadal będzie zadomowiony już na dobre pod Wawelem Jordi Aragones. Sztab szkoleniowy został poszerzony o Wojciecha Eljasz-Radzikowskiego, który dotychczas prowadził I-ligowy AZS Politechnika Korona Kraków, a podczas kariery zawodniczej występował m.in. w Wiśle.
Przechodząc już konkretnie do nazwisk koszykarek, to zdaniem trenera i działaczy na ponowne zaufanie nie zasłużyły Cheyenne Parker, Maurita Reid, Tamara Radočaj, Sonja Greinacher, Farhiya Abdi oraz Katarzyna Suknarowska-Kaczor.
Jeszcze w maju ogłoszono, że na wiślackim pokładzie pozostaną cztery zawodniczki: pełniąca w poprzednim sezonie funkcję kapitana Magdalena Ziętara, perspektywiczna Klaudia Niedźwiedzka oraz dwie zagraniczne - uznawana za jedną z najlepszych w lidze Leonor Rodriguez i bardzo solidna Giedre Labuckiene. W sierpniu okazało się, że litewska podkoszowa spodziewa się dziecka, zatem jej gra w nadchodzących rozgrywkach jest niemożliwa.
Uwzględniając dość mocno już ograniczony rynek, wybór zastępczyni nie był łatwy. Ostatecznie kontrakt podpisała Słowaczka Sabina Oroszova, mierząca 188 cm. Jej dotychczasowe CV nie rzuca na kolana, lecz uznano, że spośród kilku kandydatek to ona może w jakiejś części spełniać rolę przypisaną wcześniej Labuckiene. Trudno bowiem, aby 25-latka grająca ostatnio w przeciętnym zespole włoskim całkowicie zrekompensowała absencję koszykarki sprawdzonej na euroligowym szczeblu, mającej być czołową postacią, zwłaszcza w kontekście defensywy. Tym bardziej, że najnowszy nabytek to raczej typowa silna skrzydłowa, podczas gdy wyższa o kilka centymetrów Giedre z równym powodzeniem mogła być ustawiana zarówno na "czwórce", jak i na "piątce".
Trener Szewczyk zdecydowanie postawił na młodość. Widać to choćby po wieku rozgrywających - za konstruowanie gry odpowiadać będą 23-letnia Jordin Canada (168 cm) i rok młodsza Bozica Mujović (178 cm). Pierwsza z nich przyjedzie do Polski tuż po swoim debiutanckim sezonie w WNBA. Jej klub - Seattle Storm był najlepszy w fazie zasadniczej, a obecnie w play-off walczy o tytuł mistrzowski. W regular season podczas średnio nieco ponad 16 minut spędzanych na parkiecie Jordin notowała 5,7 pkt i 3,3 asysty. Może te statystyki nie zachwycają, ale warto uwzględnić, że znalazła się w znakomitym towarzystwie. Nie będzie przesady w twierdzeniu, że kibice w hali przy ul. Reymonta będą oklaskiwać jedną z najbardziej perspektywicznych amerykańskich "jedynek". Już ten fakt nakazuje oczekiwać większej gwarancji jakości na tej newralgicznej pozycji niż w poprzednim sezonie. Również Mujović uznawana jest za duży talent, choć rzecz jasna na mniejszą skalę. Niektórzy uważają, że skoro występowała dotąd tylko w Czarnogórze, to z uwagi na niski poziom tamtejszej ligi, jej przydatność może stanowić niewiadomą. Regularna gra w reprezentacji, choćby na ubiegłorocznym Eurobaskecie u boku doskonale znanej w Krakowie Jeleny Skerović (właśnie zakończyła karierę), pokazuje jednak, iż nie powinno być z tym dużego problemu.
Zaledwie 21 lat mają dwie hiszpańskie skrzydłowe, z którymi wiązane są spore nadzieje - Maria Conde i Maria Araujo. Pierwsza z nich mierzy 187 cm i operuje głównie na obwodzie, zaś druga jest nominalną "czwórką", choć ma 5 cm mniej. O ich możliwościach świadczy fakt, że znajdują się w "szesnastce" reprezentacji Hiszpanii powołanej na zgrupowanie przed Mistrzostwami Świata. Mają już więc szansę pojechać na tak wielki turniej, i to z ekipą wymienianą w gronie głównych pretendentek do medali. Selekcjoner Lucas Mondelo nie pominął oczywiście Rodriguez, która przecież posiada w swojej kolekcji krążki ze wszystkich najważniejszych imprez mistrzowskich. Młodsze koleżanki Leo mają poważne szanse pójść w ślady Cristiny Ouviny i Hind Ben Abdelkader, które w równie młodym wieku pojawiły się w Wiśle CANPACK i prezentując nieszablonową grę, szybko zdobyły sobie mocną pozycję, a także sympatię kibiców.
Dawno nie było w najbardziej utytułowanym polskim klubie tak wysokiej zawodniczki, jak Mercedes Russell. Rówieśniczka Canady, również debiutująca w WNBA w barwach Seattle Storm, mierzy aż 198 cm. Odgrywa tam mniejszą rolę niż jej niższa koleżanka - w sezonie zasadniczym pojawiała się na parkiecie średnio na niespełna 6 minut, zapisując w tym czasie 1,7 pkt i 1,4 zbiórki. Z jej charakterystyki wynika, że może nie jest tytanem ofensywy, lecz dość korzystnie prezentuje się w defensywie. Prawdopodobnie to ten aspekt zdecydował o zatrudnieniu Mercedes, gdyż po doświadczeniach z niefrasobliwą Parker wydaje się, że poszukiwano amerykańskiej środkowej, która umie bardzo dobrze bronić, wykazując przy tym odpowiednie zaangażowanie. Co ważne - choć dwie amerykańskie wiślaczki mają w WNBA niewiele okazji do wspólnego grania, to trochę już się znają i ta wiedza na temat swoich koszykarskich nawyków może mieć znaczenie na krajowych i europejskich parkietach.
Pozostały jeszcze nowe Polki. Cóż można napisać o Justynie Żurowskiej-Cegielskiej? 33-letnia silna skrzydłowa (188 cm) znów ubierze koszulkę z Białą Gwiazdą! O umiejętnościach, wyróżniających ją spośród rodzimych koszykarek, nie trzeba przekonywać chyba kogokolwiek zainteresowanego żeńskim basketem. Tak tylko dla przypomnienia - podczas czterech sezonów (2012-2016) pobytu w stolicy Małopolski trzykrotnie zostawała mistrzynią Polski, a dwa razy wybierano ją MVP serii finałowej. Waleczność Justyny i wręcz niepohamowany głód kolejnych zwycięstw niejednokrotnie przynosiły wymierne korzyści drużynie. Dwa lata temu zawiesiła karierę, ponieważ spodziewała się dziecka. Wkrótce po tym, jak została mamą, podpisała kontrakt z Artego Bydgoszcz. Choć indywidualnie nie zanotowała tam udanego okresu, to po powrocie do świetnie znanego sobie miejsca jej doświadczenie i charyzma mogą okazać się szalenie przydatne.
Rzucająca lub niska skrzydłowa Anna Jakubiuk (182 cm) będzie mieć za zadanie częściowe odciążenie Ziętary, szczególnie w polskiej lidze, gdzie nadal będzie obowiązywać przepis o obowiązku gry jednej Polki. Trudno oczekiwać czegoś więcej od 24-latki, która dotychczas broniła barw Basketu Gdynia. Kilka lat temu zapowiadała się obiecująco, lecz później nie czyniła postępów. W przypadku tego transferu celem nie było zatem podwyższenie jakości składu, ale bardziej jego uzupełnienie.
Tuż przed rozpoczęciem przygotowań ogłoszono nawiązanie współpracy z jeszcze jedną zawodniczką. To 19-letnia Alicja Grabska - wychowanka Wisły, ostatnio występująca we wspomnianym AZS Politechnika Korona. W I lidze mierząca 170 cm rozgrywająca zapisała całkiem interesujące statystyki. Pora na zrobienie kroku naprzód, choć szanse na jej regularną grę w ekstraklasie są znikome.
Na co stać team spod Wawelu? Jakie są oczekiwania? Tutaj są pewne rozbieżności. W klubie z bogatą historią i licznymi osiągnięciami wysokie aspiracje nie dziwią. Po dwóch nieudanych latach - czyli bez tytułu mistrzowskiego - niejako naturalnym zamiarem jest odzyskanie tego trofeum. Tylko, że to już nie te czasy, gdy w Krakowie był największy potencjał sportowy i finansowy. Więcej argumentów posiadają tegoroczne złote medalistki, czyli CCC Polkowice - wydaje się, że na Dolnym Śląsku skompletowano nawet jeszcze mocniejszy zestaw personalny. Czwarta ekipa sezonu 2017/2018 sytuowana jest teraz jako druga siła. Niemniej wiele może się wydarzyć przez siedem miesięcy zmagań. Walka o medale znów będzie arcyciekawa - tym bardziej, że w Gdyni, Gorzowie Wlkp. czy Toruniu nie próżnowano w przerwie letniej, sprowadzając ciekawe koszykarki. Może mniejsze zbrojenia dokonano we Wrocławiu i Bydgoszczy, ale dużym błędem byłoby lekceważenie zespołów prowadzonych przez Arkadiusza Rusina i Tomasza Herkta.
Z uwagi na Mistrzostwa Świata ekstraklasa startuje później niż zazwyczaj, bo 6 października. Kilka dni później podopieczne trenera Szewczyka czeka dwumecz z Olympiakosem Pireus, którego stawką będzie udział w Eurolidze. Dotychczas, przez czternaście kolejnych edycji, krakowski klub miał zagwarantowany start w tych prestiżowych rozgrywkach bez konieczności kwalifikacji. Jednak Polsce nie przysługują już "z automatu" dwa miejsca w Eurolidze, a tylko jedno, które powędrowało do Polkowic. Wyżej notowane wiślaczki powinny wyjść zwycięsko z tej wstępnej rywalizacji. Wątpliwości budzi wszakże, czy Amerykanki i Hiszpanki zdołają szybko odnaleźć się w tej nowej układance - mają bowiem pojawić się dopiero tuż przed pierwszą potyczką z mistrzyniami Grecji.
Wspomniana wyżej roszada może negatywnie wpłynąć na efektywność w strefie podkoszowej. Jedyną zawodniczką mierzącą ponad 190 cm będzie Russell. Już ten fakt pokazuje, gdzie mogą pojawić się kłopoty. Trzeba powtórzyć, że Żurowska-Cegielska, Araujo i Oroszova nie tylko pod względem wzrostu, ale i charakterystyki to przede wszystkim "czwórki". Kto wie, czy w trakcie rozgrywek nie zaistnieje więc potrzeba sprowadzenia drugiej środkowej. Natomiast sytuacja na obwodzie wygląda dość ciekawie. Zwłaszcza jeśli szybko zaaklimatyzuje się Canada, Rodriguez i Ziętara potwierdzą swoją dyspozycję z minionego sezonu, a Conde i Mujović udowodnią, że nie bez powodu uważane są za niezwykle utalentowane...
Pewne jest, że jeszcze nigdy w ciągu ostatnich piętnastu lat "Biała Gwiazda" nie była tak młoda. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony można liczyć na większą determinację, żywiołowość, lepsze przygotowanie fizyczne. Jeśli chodzi o negatywne aspekty, to trzeba tutaj wskazać mniejsze doświadczenie, co może skutkować problemami z tzw. chłodną głową w newralgicznych momentach meczów.
Jedno jest pewne - zbliżający się sezon zapowiada się bardzo interesująco!
Jeszcze w maju ogłoszono, że na wiślackim pokładzie pozostaną cztery zawodniczki: pełniąca w poprzednim sezonie funkcję kapitana Magdalena Ziętara, perspektywiczna Klaudia Niedźwiedzka oraz dwie zagraniczne - uznawana za jedną z najlepszych w lidze Leonor Rodriguez i bardzo solidna Giedre Labuckiene. W sierpniu okazało się, że litewska podkoszowa spodziewa się dziecka, zatem jej gra w nadchodzących rozgrywkach jest niemożliwa.
Uwzględniając dość mocno już ograniczony rynek, wybór zastępczyni nie był łatwy. Ostatecznie kontrakt podpisała Słowaczka Sabina Oroszova, mierząca 188 cm. Jej dotychczasowe CV nie rzuca na kolana, lecz uznano, że spośród kilku kandydatek to ona może w jakiejś części spełniać rolę przypisaną wcześniej Labuckiene. Trudno bowiem, aby 25-latka grająca ostatnio w przeciętnym zespole włoskim całkowicie zrekompensowała absencję koszykarki sprawdzonej na euroligowym szczeblu, mającej być czołową postacią, zwłaszcza w kontekście defensywy. Tym bardziej, że najnowszy nabytek to raczej typowa silna skrzydłowa, podczas gdy wyższa o kilka centymetrów Giedre z równym powodzeniem mogła być ustawiana zarówno na "czwórce", jak i na "piątce".
Trener Szewczyk zdecydowanie postawił na młodość. Widać to choćby po wieku rozgrywających - za konstruowanie gry odpowiadać będą 23-letnia Jordin Canada (168 cm) i rok młodsza Bozica Mujović (178 cm). Pierwsza z nich przyjedzie do Polski tuż po swoim debiutanckim sezonie w WNBA. Jej klub - Seattle Storm był najlepszy w fazie zasadniczej, a obecnie w play-off walczy o tytuł mistrzowski. W regular season podczas średnio nieco ponad 16 minut spędzanych na parkiecie Jordin notowała 5,7 pkt i 3,3 asysty. Może te statystyki nie zachwycają, ale warto uwzględnić, że znalazła się w znakomitym towarzystwie. Nie będzie przesady w twierdzeniu, że kibice w hali przy ul. Reymonta będą oklaskiwać jedną z najbardziej perspektywicznych amerykańskich "jedynek". Już ten fakt nakazuje oczekiwać większej gwarancji jakości na tej newralgicznej pozycji niż w poprzednim sezonie. Również Mujović uznawana jest za duży talent, choć rzecz jasna na mniejszą skalę. Niektórzy uważają, że skoro występowała dotąd tylko w Czarnogórze, to z uwagi na niski poziom tamtejszej ligi, jej przydatność może stanowić niewiadomą. Regularna gra w reprezentacji, choćby na ubiegłorocznym Eurobaskecie u boku doskonale znanej w Krakowie Jeleny Skerović (właśnie zakończyła karierę), pokazuje jednak, iż nie powinno być z tym dużego problemu.
Zaledwie 21 lat mają dwie hiszpańskie skrzydłowe, z którymi wiązane są spore nadzieje - Maria Conde i Maria Araujo. Pierwsza z nich mierzy 187 cm i operuje głównie na obwodzie, zaś druga jest nominalną "czwórką", choć ma 5 cm mniej. O ich możliwościach świadczy fakt, że znajdują się w "szesnastce" reprezentacji Hiszpanii powołanej na zgrupowanie przed Mistrzostwami Świata. Mają już więc szansę pojechać na tak wielki turniej, i to z ekipą wymienianą w gronie głównych pretendentek do medali. Selekcjoner Lucas Mondelo nie pominął oczywiście Rodriguez, która przecież posiada w swojej kolekcji krążki ze wszystkich najważniejszych imprez mistrzowskich. Młodsze koleżanki Leo mają poważne szanse pójść w ślady Cristiny Ouviny i Hind Ben Abdelkader, które w równie młodym wieku pojawiły się w Wiśle CANPACK i prezentując nieszablonową grę, szybko zdobyły sobie mocną pozycję, a także sympatię kibiców.
Dawno nie było w najbardziej utytułowanym polskim klubie tak wysokiej zawodniczki, jak Mercedes Russell. Rówieśniczka Canady, również debiutująca w WNBA w barwach Seattle Storm, mierzy aż 198 cm. Odgrywa tam mniejszą rolę niż jej niższa koleżanka - w sezonie zasadniczym pojawiała się na parkiecie średnio na niespełna 6 minut, zapisując w tym czasie 1,7 pkt i 1,4 zbiórki. Z jej charakterystyki wynika, że może nie jest tytanem ofensywy, lecz dość korzystnie prezentuje się w defensywie. Prawdopodobnie to ten aspekt zdecydował o zatrudnieniu Mercedes, gdyż po doświadczeniach z niefrasobliwą Parker wydaje się, że poszukiwano amerykańskiej środkowej, która umie bardzo dobrze bronić, wykazując przy tym odpowiednie zaangażowanie. Co ważne - choć dwie amerykańskie wiślaczki mają w WNBA niewiele okazji do wspólnego grania, to trochę już się znają i ta wiedza na temat swoich koszykarskich nawyków może mieć znaczenie na krajowych i europejskich parkietach.
Justyna Żurowska-Cegielska, sezon 2014/2015 - fot. Leszek Stępień / wislacanpack.pl |
Rzucająca lub niska skrzydłowa Anna Jakubiuk (182 cm) będzie mieć za zadanie częściowe odciążenie Ziętary, szczególnie w polskiej lidze, gdzie nadal będzie obowiązywać przepis o obowiązku gry jednej Polki. Trudno oczekiwać czegoś więcej od 24-latki, która dotychczas broniła barw Basketu Gdynia. Kilka lat temu zapowiadała się obiecująco, lecz później nie czyniła postępów. W przypadku tego transferu celem nie było zatem podwyższenie jakości składu, ale bardziej jego uzupełnienie.
Tuż przed rozpoczęciem przygotowań ogłoszono nawiązanie współpracy z jeszcze jedną zawodniczką. To 19-letnia Alicja Grabska - wychowanka Wisły, ostatnio występująca we wspomnianym AZS Politechnika Korona. W I lidze mierząca 170 cm rozgrywająca zapisała całkiem interesujące statystyki. Pora na zrobienie kroku naprzód, choć szanse na jej regularną grę w ekstraklasie są znikome.
Na co stać team spod Wawelu? Jakie są oczekiwania? Tutaj są pewne rozbieżności. W klubie z bogatą historią i licznymi osiągnięciami wysokie aspiracje nie dziwią. Po dwóch nieudanych latach - czyli bez tytułu mistrzowskiego - niejako naturalnym zamiarem jest odzyskanie tego trofeum. Tylko, że to już nie te czasy, gdy w Krakowie był największy potencjał sportowy i finansowy. Więcej argumentów posiadają tegoroczne złote medalistki, czyli CCC Polkowice - wydaje się, że na Dolnym Śląsku skompletowano nawet jeszcze mocniejszy zestaw personalny. Czwarta ekipa sezonu 2017/2018 sytuowana jest teraz jako druga siła. Niemniej wiele może się wydarzyć przez siedem miesięcy zmagań. Walka o medale znów będzie arcyciekawa - tym bardziej, że w Gdyni, Gorzowie Wlkp. czy Toruniu nie próżnowano w przerwie letniej, sprowadzając ciekawe koszykarki. Może mniejsze zbrojenia dokonano we Wrocławiu i Bydgoszczy, ale dużym błędem byłoby lekceważenie zespołów prowadzonych przez Arkadiusza Rusina i Tomasza Herkta.
Z uwagi na Mistrzostwa Świata ekstraklasa startuje później niż zazwyczaj, bo 6 października. Kilka dni później podopieczne trenera Szewczyka czeka dwumecz z Olympiakosem Pireus, którego stawką będzie udział w Eurolidze. Dotychczas, przez czternaście kolejnych edycji, krakowski klub miał zagwarantowany start w tych prestiżowych rozgrywkach bez konieczności kwalifikacji. Jednak Polsce nie przysługują już "z automatu" dwa miejsca w Eurolidze, a tylko jedno, które powędrowało do Polkowic. Wyżej notowane wiślaczki powinny wyjść zwycięsko z tej wstępnej rywalizacji. Wątpliwości budzi wszakże, czy Amerykanki i Hiszpanki zdołają szybko odnaleźć się w tej nowej układance - mają bowiem pojawić się dopiero tuż przed pierwszą potyczką z mistrzyniami Grecji.
Wspomniana wyżej roszada może negatywnie wpłynąć na efektywność w strefie podkoszowej. Jedyną zawodniczką mierzącą ponad 190 cm będzie Russell. Już ten fakt pokazuje, gdzie mogą pojawić się kłopoty. Trzeba powtórzyć, że Żurowska-Cegielska, Araujo i Oroszova nie tylko pod względem wzrostu, ale i charakterystyki to przede wszystkim "czwórki". Kto wie, czy w trakcie rozgrywek nie zaistnieje więc potrzeba sprowadzenia drugiej środkowej. Natomiast sytuacja na obwodzie wygląda dość ciekawie. Zwłaszcza jeśli szybko zaaklimatyzuje się Canada, Rodriguez i Ziętara potwierdzą swoją dyspozycję z minionego sezonu, a Conde i Mujović udowodnią, że nie bez powodu uważane są za niezwykle utalentowane...
Pewne jest, że jeszcze nigdy w ciągu ostatnich piętnastu lat "Biała Gwiazda" nie była tak młoda. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony można liczyć na większą determinację, żywiołowość, lepsze przygotowanie fizyczne. Jeśli chodzi o negatywne aspekty, to trzeba tutaj wskazać mniejsze doświadczenie, co może skutkować problemami z tzw. chłodną głową w newralgicznych momentach meczów.
Jedno jest pewne - zbliżający się sezon zapowiada się bardzo interesująco!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz