sobota, 17 czerwca 2017

Powstawanie z kolan według PiS

Od jesieni 2015 roku politycy PiS wszem i wobec powtarzają o powstawaniu z kolan Polski i Polaków, czego oni są rzekomo sprawcami. - Poprzednia władza ciemiężyła naród, załatwiając swoje brudne i szemrane interesy, także w polityce zagranicznej, my jesteśmy inni - dla nas najważniejszy jest interes Polski i jej obywateli - tak mniej więcej autorzy tego propagandowego określenia uzasadniają swoje działania, wpisujące się w tzw. dobrą zmianę. Jak w praktyce wygląda to mityczne już "powstawanie z kolan"?

kadr z materiału Polsat News

Postanowiłem w dowolnej kolejności, w zupełnie subiektywny sposób, wskazać przykłady "powstawania z kolan", odnosząc się zwłaszcza do przykładów stosunkowo świeżych.

1. Wypowiedzi pani premier na temat uchodźców i terroryzmu, czyli dajemy przykład Europie. W środę Beata Szydło w miejscu, które dobitnie przypomina, czym kończy się rasizm, ksenofobia czy po prostu zwykła, bezinteresowna nienawiść, ubrane w sprytne propagandowe sformułowania małych, zakompleksionych ludzi z pewnym wodzem na czele, była uprzejma stwierdzić: - Auschwitz to w dzisiejszych niespokojnych czasach wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli. A czasem to nie ludzie będący mniejszością, o "niesłusznym" pochodzeniu, szli do komór gazowych w Auschwitz i innych obozach koncentracyjnych? Czy pozbywając się znienawidzonych Żydów, a także Słowian czy Romów, Hitler - w swoim chorym przekonaniu - nie czynił wszystkiego w celu ochrony bezpieczeństwa i życia "czystych rasowo" obywateli III Rzeszy? Takie skądinąd oczywiste skojarzenia nakazują stwierdzić, że to jedno zdanie wypowiedziane przez szefową polskiego rządu właśnie w Auschwitz, w zamiarze zbicia tam politycznego kapitału, było cokolwiek szokujące i skandaliczne.

Trzy tygodnie wcześniej, po zamachu w Manchesterze, pani premier nawoływała w Sejmie, aby Europa powstała z kolan, bo inaczej codziennie będzie opłakiwać swoje dzieci. Powstać z kolan, czyli co? Nie tylko nie wpuszczać jakichkolwiek uchodźców spoza Europy, ale też wszystkich muzułmanów przebywających na terenie Unii Europejskiej, nawet od urodzenia: a) dożywotnio zamknąć, rzecz jasna bez wyroku; b) deportować do krajów ich pochodzenia; c) rozstrzelać? Ot tak, prewencyjnie. Są muzułmanami i coś im może odbić - jutro albo za 30 lat. Kto tam ich wie? Tak, to absurdalna sugestia i mocno posunięta interpretacja nasiąknięta ironią, ale cóż innego - według PiS-owskiego toku rozumowania - powinny w swojej aktualnej sytuacji uczynić kraje Europy Zachodniej, aby jednoznacznie rozwiązać kwestię zagrożenia terroryzmem? Prowadzone przez odpowiednie służby w granicach prawa działania namierzające osoby, które współpracują z Państwem Islamskim czy szykują się do zamachów, są przecież szalenie nudne i niezauważalne przez opinię publiczną. Pewnie według autorki tych wezwań Europa powinna wzorować się na Polsce, która: a) w dziwnych okolicznościach, wbrew wielu protestom, po utajnieniu wszystkiego, co tylko możliwe, deportuje irakijskiego doktoranta, rzekomego współpracownika terrorystów (jego wersja jest zgoła inna i nie pozbawiona przynajmniej podstaw racjonalności), nie szczędząc mu wcześniej przemocy fizycznej; b) nie ma zamiaru wpuścić na swoje terytorium Czeczeńców, którzy na Białorusi jedynie nędznie wegetują, a w swojej ojczyźnie prędzej czy później zostaną wykończeni przez władze; c) posiada na tyle świadomych obywateli, jak pewien kierowca autobusu Warszawa - Berlin, który odmówił zabrania pewnego człowieka pochodzącego z Togo, męża Polki, bo skoro jest czarnoskóry, to zapewne równocześnie jest terrorystą (kilka miesięcy temu z powodu "innego" wyglądu do samolotu w Gdańsku nie wsiadł Ormianin wiele lat mieszkający w Polsce). To tylko takie pierwsze z brzegu przykłady. Ogólny wzrost agresji Polaków wobec obcokrajowców jest dostrzegalny gołym okiem, a reakcja władz na te zachowania w zasadzie niezmienna - oczy szeroko zamknięte.

Zatem według Szydło nasz kraj powstał z kolan w tej materii i chroni swoich obywateli, czego nie czynią pozostałe państwa UE. Swój stosunek do uchodźców po raz kolejny potwierdziła w dawnym nazistowskim obozie koncentracyjnym, nawiązując do polityki obcego państwa, ponad 70 lat temu dość mocno dbającego o to, aby żadna "podejrzana" mniejszość nie uczyniła jakiejkolwiek krzywdy "czystej" większości. Uczyniła to chyba w niezamierzony sposób, ale liczy się zewnętrzne oddziaływanie tych słów i miejsce ich wypowiedzenia, a te kwestie bez dwóch zdań ją kompromitują. Mamy tu do czynienia z szefową rządu, która powinna przewidywać skutki swoich słów i brać za nie odpowiedzialność, a nie ustami swojego rzecznika sugerować, że zostały wyrwane z kontekstu.

2. Córka leśniczego i inni Misiewicze, czyli stołki dla bardzo fajnych ludzi. We wtorek, tuż przed posiedzeniem rządu, minister Błaszczak odbył krótką, ale szalenie interesującą rozmowę z ministrem Szyszko, wręczającym mu kopertę wraz z rekomendacją, że jej zawartość dotyczy córki leśniczego. Pech polegał na tym, że tę krótką konwersację sfilmowała kamera Polsatu, co - w odróżnieniu od dzielnego ministra środowiska - jakoś speszyło szefa MSWiA. Gdyby Błaszczak nie zauważył tej "inwigilacji", finałem rozmowy zapewne byłby udowodniony od "A" do "Z" przypadek załatwiania po znajomości pracy w ministerstwie czy jakiegoś awansu służbowego (jeśli ktoś przekona mnie, że w kopercie kryła się "uczciwa" sprawa, pomyślę o jakiejś nagrodzie). Panowie byli w pracy, za chwilę mieli jawne posiedzenie, wystarczyła jedna kamera telewizyjna. Żadne tam restauracje po godzinach pracy, niestrudzeni kelnerzy podkładający pluskwy na zlecenie ludzi zainteresowanych skandalem, żmudne odsłuchiwanie tych skądinąd prywatnych konwersacji. Nakład środków dużo mniejszy, a jaki efekt! Ktoś powie - przypadek, kamera tak sobie akurat trafiła. A ja odpowiem - nie, to swoiste "modus operandi" ludzi, którzy od 19 miesięcy sprawują władzę, a ich buta i arogancja z każdym miesiącem wzrastają (obaj "dżentelmeni" stanowią doskonały przykład w tym zakresie), więc ostrożność w załatwianiu takich spraw wydaje się być coraz mniejsza.

Takich "córek leśniczego" jest mnóstwo w ministerstwach, urzędach czy spółkach państwowych - i mają się znakomicie. Nie można brać na poważnie pokazowego ściągnięcia w dół Misiewicza. Doszło do niego na zlecenie J. Kaczyńskiego, w reakcji na coraz większe oburzenie opinii publicznej różnymi postępkami tego człowieka, o niekompetencji nie wspominając. Wylądował stosunkowo miękko, w pewnej odległości od politycznych gabinetów, ale w służbie "słusznej" propagandzie. W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się natomiast, że była już szefowa Kancelarii Prezydenta RP, niepotrzebna tam zapewne z powodu jakichś wewnętrznych personalnych potyczek, będzie zarabiać w zarządzie PZU ok. 90 tys. zł miesięcznie, czyli równowartość siedmioletnich dochodów wielu polskich emerytów. Niby Małgorzata Sadurska ma jakieś wykształcenie i doświadczenie, ale... nie w tej branży. Szalenie istotne jest za to, że przez 10 lat była posłanką z ramienia wiadomej partii. Ta nominacja - notabene bez konkursu - była zatem podyktowana wyłącznie względami politycznymi. Każde dziecko wie, że Sadurska jest tam potrzebna, aby czuwać nad interesami partii. Właśnie dziecinne jest, jak tę nominację uzasadniła rzecznik PiS - Beata Mazurek, która w oficjalnej wypowiedzi stwierdziła, że to "bardzo fajna dziewczyna". No cóż, miała rację - niefajnym stołków przecież się nie rozdaje...

Kilka miesięcy temu, w obliczu partyjnego sądu, Misiewicz arogancko pytał, gdzie młodzi mają zdobywać doświadczenie i umiejętności potrzebne do służby Polsce. Bronił w ten sposób procederu, którego sam był beneficjentem, czyli zatrudniania w newralgicznych dla państwa miejscach ludzi bez potrzebnych kompetencji, "nadrabiających" to polityczną wiernością. Jak wspomniałem, ogólnie nie stracił, inni jemu podobni również mają się świetnie. Owszem, gdy rządziła koalicja PO-PSL, dziwnych nominacji też nie brakowało, ale nie występowały na taką skalę i takiej "jakości", nie ośmieszały więc ówczesnych rządzących w stopniu choć częściowo porównywalnym do obecnych przypadków. Oczywiście wtedy przedstawiciele PiS zaciekle krytykowali takie zdarzenia, odmieniając przez wszystkie przypadki słowo "nepotyzm". A teraz? Cóż, jakoś tego nie zauważają. Między innymi dzięki takim młodym, ambitnym, bardzo fajnym ludziom, nadrabiającym brak odpowiednich kwalifikacji oddaniem sprawie, Polska powstała przecież z kolan...

3. TVP, czyli odkłamaliśmy rzeczywistość. Wymiana kadr jest aż nadto widoczna w TVP. W zakresie propagandy bezapelacyjny prymat dzierżą "Wiadomości", utwierdzające zwolenników PiS w tym, co oni i tak wiedzą - czyli pod rządami ich ulubieńców Polska powstała z kolan, a opozycja to hołota najgorsza pod słońcem. Poza tym dziennikarze tego programu informacyjnego (to słowo jest mocnym nadużyciem...) próbują otumanić przeciętnego Kowalskiego, często świadomie zniekształcając fakty. Kiedyś pisałem, jak w materiale "Wiadomości" z kurtki posła PO "zniknęło" serduszko WOŚP. To tylko mały fragment "twórczości" tych ludzi. Potrafią wypuścić materiał tuszujący kompromitujące wpadki prezydenta podczas szczytu NATO, dając widzom do zrozumienia, że to była taka luzacka impreza, na której wszyscy się wygłupiali, a jedynym, któremu żart nie wyszedł, był Donald Tusk. Według innego wytworu "Wiadomości", apel pani premier o powstanie Europy z kolan bardzo szeroko komentowano na całym świecie - autor oparł to przekonanie na tym, iż zauważył go jakiś drugorzędny dziennik (bardziej znaczące tytuły nie) bodajże z Wielkiej Brytanii oraz amerykański bloger, mało popularny nawet w USA. Notabene, z pewnością szerszym echem za granicą odbiło się wystąpienie Szydło w Auschwitz, ale powód jest oczywisty - stosowanie takiej retoryki w tym miejscu chwały nie przynosi, delikatnie mówiąc... O innych popisach "Wiadomości" niewiele mógłbym powiedzieć - wiem tylko tyle, co gdzieś przeczytam na ten temat, gdyż po prostu nie oglądam tej żałosnej propagandy partyjnej. Opisana wyżej tendencja jest jednakże do bólu dostrzegalna. Podobnie jak w TVP Info - to o programach tej stacji tak mocno prawicowy publicysta, jak Bronisław Wildstein (którego syn pracuje w... TVP Info), powiedział, że żywcem przypominają telewizyjną propagandę z epoki Gierka.

Prezes TVP wszczął osobistą wojenkę ideologiczną, której skutkiem jest odwołanie (lub przesunięcie terminu - jak kto woli) festiwalu w Opolu i zrażenie do siebie wielu artystów. To zamieszanie w całości obciąża konto Kurskiego. Chyba wcale tym się nie przejmuje, bo telewizja publiczna to jego księstwo. 4 czerwca, czyli 25 lat po nieudanej próbie utrącenia Wałęsy z fotela prezydenckiego, po "Wiadomościach" w TVP1 wyemitowany został film autorstwa Kurskiego "Nocna zmiana". W studiu zasiadł J. Kaczyński, a narracja tych wydarzeń była jednoznaczna - źli ludzie nie pozwolili wtedy, aby Polska szła w tym kierunku, jakim obecnie zmierza. Pod rządami tego prezesa TVP prędzej czy później będzie faktycznym bankrutem. Poprzednik zostawił po sobie dobrą sytuację finansową, teraz jest już coraz więcej długów, zaciągane kredyty, a coraz więcej osób łapie się na wysokie premie. Zasłużenie - przecież pokazują, jak Polska powstaje z kolan...

Wystarczy. A można byłoby dorzucić choćby: 1) politykę zagraniczną; 2) ubezwłasnowolnienie Trybunału Konstytucyjnego i intensywne próby "czyszczenia" sądów; 3) szereg "prawd" Macierewicza na temat Smoleńska i przetargów na śmigłowce, a także regularne czystki kadrowe wśród oficerów, osłabiające polską armię, 4) coraz mocniejsze zapędy w kierunku osłabienia roli samorządu terytorialnego; 5) likwidację gimnazjów i zupełne ignorowanie licznych protestów w tej sprawie. Tak, te zagadnienia co najmniej równie wyraźnie pokazują, że Polska powstaje z kolan.

Mam poważne obawy - i zapewne nie jestem w nich odosobniony - że powstająca z kolan Polska przesuwa się na wschód...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz