środa, 17 maja 2017

Wielka klęska vs. wielki sukces

Jak wiadomo, w niedzielę we Włocławku doszło do absolutnie wyjątkowego wydarzenia. Po raz pierwszy w historii ekstraklasy koszykarzy (a być może także w dziejach gier zespołowych w Polsce) najlepsza drużyna sezonu zasadniczego nie awansowała do półfinału! Oznacza to jednocześnie, że po raz pierwszy w najlepszej czwórce zameldowała się ekipa zajmująca wcześniej 8. miejsce! Nieopisana rozpacz w szeregach Anwilu, szok wśród sympatyków tego zespołu, którzy w komplecie wypełnili Halę Mistrzów mocno kontrastowały z uzasadnionym wybuchem euforii zawodników i kibiców Energi Czarnych Słupsk. Całe piękno sportu! Dla jednych play-off jest brutalny, dla innych piękny.

fot. Piotr Kieplin / Anwil / plk.pl

Jak wyliczył Adam Romański, niedzielne rozstrzygnięcie to dopiero siódmy przypadek w najwyższej klasie rozgrywkowej, gdy decydujące spotkanie w rywalizacji do trzech zwycięstw wygrywają goście (gospodarze czynili to bodajże 36 razy). Szczególnie doświadczony przez los jest Anwil, który w ostatnich dziewięciu latach już po raz trzeci przegrał w takich okolicznościach batalię o półfinał. Rok 2008 to porażka u siebie z Polpakiem Świecie, a 3 lata temu we Włocławku triumfowali gracze Rosy Radom.

We wszelkich play-offach zmagania w parze 1-8 zazwyczaj stoją pod znakiem wyraźnej dominacji wyżej rozstawionej drużyny, będącej często głównym faworytem do tytułu mistrzowskiego. Już po ostatniej kolejce sezonu zasadniczego Polskiej Ligi Koszykówki fachowcy i kibice uważali, że w tym przypadku sprawa nie jest tak oczywista. Przemawiała za tym zwyżka formy Czarnych w drugiej fazie rozgrywek - Roberts Stelmahers w końcu poukładał puzzle, co było konieczne po wielu zmianach kadrowych w styczniu, a także względnym uspokojeniu gęstej atmosfery wokół klubu (o czym pisałem kilka tygodni temu). Poza tym konfrontacje obu zespołów zawsze dostarczały licznych emocji i podtekstów. Potwierdziło to premierowe starcie we Włocławku, w którym triumfowali goście. Dwa dni później team prowadzony przez Igora Milicicia wziął rewanż (choć ostatni rzut mógł wszystko zmienić), by następnie wygrać w Słupsku. W kolejnej potyczce Anwil był coraz bliżej awansu, mając 9-punktową przewagę na początku ostatniej kwarty. Jednak niesieni dopingiem publiczności słupszczanie zanotowali fantastyczny run (16:0!) i po końcowej syrenie mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Zatem nastał piąty mecz!

Oglądając te zawody choćby w telewizji, dało się odczuć, że we własnej hali koszykarze Anwilu grali pod olbrzymią presją, co odbiło się na niskiej skuteczności i dużym chaosie w rozgrywaniu akcji. Ich rywale byli spokojniejsi, zwłaszcza w trzeciej kwarcie, gdy odskoczyli nawet na 10 pkt. Obudził się wtedy Chavaughn Lewis, który ostatnio jest dla Czarnych bezcenny i śmiało można uznać go kluczową postacią całej serii. Zdobył 23 pkt - wszystkie po przerwie! Sobin, Łączyński i spółka gonili, ale gdy różnica malała, zimną krew zachowywali zawodnicy z Pomorza Środkowego. Znacznie do celu przybliżyła ich "trójka" Mantasa Cesnauskisa, po której gospodarzy nie było już stać na skuteczną ripostę. 62:67!

Poza historycznymi odniesieniami, o których wspomniałem wyżej, ważne jest coś jeszcze. Po ogłoszeniu przez Energę (w czym maczali palce politycy partii rządzącej...) rezygnacji z dalszego sponsorowania Czarnych, powstaje pytanie - co dalej z koszykówką w Słupsku? Wśród sympatyków klubu panowało nawet przekonanie, że czwarte spotkanie ćwierćfinałowe może być ostatnim w tym mieście w historii ekstraklasowych występów. Tak bezprecedensowy sukces może znacząco pomóc w pozyskaniu nowego sponsora i utrzymaniu poziomu sportowego w kolejnych latach. Egzekucja została odroczona, ale nie można pozwolić na to, aby z dnia na dzień po tak renomowanej ekipie pozostało tylko wspomnienie.

Już słychać głosy, że przedwczesne odpadnięcie Anwilu może doprowadzić ten klub do sporych strat finansowych, które będą skutkować niższym budżetem w przyszłym sezonie. Oby i w tym przypadku wszystko potoczyło się bez większych komplikacji. Anwil to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek w polskiej koszykówce, zasługująca na obecność w ścisłej czołówce.  Ten sport jest we Włocławku ciągle bardzo popularny, mimo słabszych wyników w poprzednich kilku latach. Niech tak zostanie i oby kolejne sezony przyniosły wiele pozytywów, nie tylko w sezonie zasadniczym.

Ta rywalizacja stanowi kolejny dowód na to, że play-off ma swój niezaprzeczalny urok, generując emocje, których nie wymyśliliby najwybitniejsi twórcy horrorów. Dziwić więc musi, że w środowisku siatkarskim i handballowym coraz częściej padają głosy o rzekomej niesprawiedliwości play-off, co już w tym sezonie skutkowało mniejszym okrojeniem tej decydującej fazy. Na szczęście wśród koszykarskich władz chyba nikt nie wpadnie na taki pomysł, kibice również nie będą zgłaszać takich postulatów. Takie widowiska są znakomitą promocją basketu!

A już za kilkanaście godzin rozpoczynają się półfinały. Polski Cukier Toruń czy Czarni? Stelmet BC Zielona Góra czy BM Slam Stal Ostrów Wlkp.? Na pewno będzie ciekawie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz