Koszykarze R8 Basket AZS Politechniki Kraków awansowali do I ligi, a po dwóch zwycięstwach w finale ze Śląskiem Wrocław zostali najlepszą drużyną II-ligowych rozgrywek. Ten suchy komunikat nie oddaje stopnia dominacji ekipy mającej już wkrótce być nową siłą w polskim baskecie. Dominacji w pełni spodziewanej i potwierdzonej dość mocnymi argumentami, bo patrząc na zasoby kadrowe i finansowe tego klubu, inne rozwiązanie niż zdobycie przepustek na zaplecze ekstraklasy właściwie nie wchodziło w grę. Jakkolwiek naszpikowani indywidualnościami faworyci niekiedy zawodzą w ogniu próby, to w przypadku krakowian nie było jakichkolwiek wątpliwości.
34 mecze i tylko jedna porażka. Przez play-off przeszli jak burza. Nie chodzi nawet o komplet dziesięciu zwycięstw w tej decydującej części sezonu, ale ich rozmiary - najniższe różnicą 15 pkt. W kluczowej dla całego sezonu półfinałowej serii nie dali jakichkolwiek szans lubelskiemu AZS UMCS, pieczętując awans w hali rywali. Finał miał już bardziej formę towarzyskich gier, ale i tutaj R8 Basket był zdecydowanie lepszy od młodych gniewnych ze stolicy Dolnego Śląska. Wszystko zwieńczyła sobotnia wygrana w małej Tauron Arenie Kraków 88:61, a po końcowej syrenie nastała wielka radość połączona z rytualnymi obrzędami, jak choćby obcinaniem siatki. Notabene organizatorzy po raz kolejny stanęli na wysokości zadania, zapewniając widzom liczne atrakcje.
Kibice w takich przypadkach często sugerują, że zespół tak wyraźnie przewyższający potencjałem ligowych konkurentów gromiłby ich bez względu na to, kto zasiadałby na ławce trenerskiej. To jednak krzywdzące podejście, nieuwzględniające, że indywidualności musi ktoś poskromić, tworząc z nich rozumiejący się team. W tej układance Rafał Knap nie był przypadkową postacią. Stosunkowo młody jeszcze trener ma już za sobą pracę m.in. z reprezentacjami Polski w kategoriach młodzieżowych (obecnie asystent selekcjonera w kadrze U-18), przez dwa sezony był w sztabie szkoleniowym ekstraklasowego MKS Dąbrowa Górnicza, a także zaliczył staż u Mike'a Taylora. To właśnie od selekcjonera pierwszej reprezentacji nauczył się najwięcej. - Część jego filozofii szkoleniowej starałem się wdrożyć w tym sezonie. Moi koszykarze zaakceptowali te pomysły, bardzo dobrze je realizowali, co dało im przysłowiowego kopa. Dziękuję trenerowi Taylorowi - powiedział w rozmowie ze mną chwilę po ceremonii.
Pochodzący z Krakowa trener podkreśla, że ktoś niewtajemniczony mógłby uznać jego pracę za łatwą, ale tak wcale nie było: - Nikt poza trenerami i zawodnikami nie wie, co naprawdę działo się wewnątrz tej grupy, jak wiele wysiłku musieli włożyć, jak bardzo byli zaangażowani w tę pracę. To był długi sezon, ogromna presja, nie mogliśmy przegrać meczu. Zdaniem Knapa, jedyna porażka, do której doszło na początku listopada w Jaworznie, była najtrudniejszym momentem w sezonie: - Zrobiło się wtedy nerwowo, ale wyciągnęliśmy wnioski i odbudowaliśmy się. Najważniejsze było stworzenie kolektywu. Ta drużyna rozumiała się bez słów - chłopcy nie tylko potrafili walczyć na parkiecie, ale też spędzać czas poza boiskiem, wychodząc wspólnie do kina czy teatru. Wiedzieliśmy, że cokolwiek by się nie działo, nikt by się nie załamał.
Patrząc na statystyki, najbardziej wyróżniali się gracze mający za sobą ekstraklasową przeszłość - Michał Hlebowicki, Jakub Załucki, Wojciech Pisarczyk oraz zakontraktowani w grudniu Patryk Pełka i Marcin Malczyk. Szkoleniowiec stanowczo ucina jednak spekulacje na temat wiodących postaci w jego ekipie: - Liderem był każdy. Niektórzy byli od zdobywania punktów, inni od podawania, zbierania czy robienia dobrej atmosfery. Każdy z dziewiętnastki, którą dysponowałem - wliczam tutaj trenującego z nami Michaela Hicksa - dał z siebie bardzo wiele i spełnił pokładane w nim oczekiwania. To ich sukces, a nie trenerów.
Co ciekawe, według Knapa czynnikiem motywującym jego podopiecznych były również... słowa trenera wyeliminowanego w drugiej rundzie play-off ŁKS Łódź: - Twierdził, że jesteśmy słabsi od zespołu z Lublina. Tak zmotywował moich zawodników, że nie musiałem wchodzić do szatni. Bardzo mu za to dziękuję i pozdrawiam.
Powszechnie spodziewany awans to jedno, ale dalece istotniejsza jest przyszłość. Jak wiadomo, plany nakreślone przez właściciela są szalenie ambitne, wliczając w to wiodącą rolę w ekstraklasie i grę w europejskich pucharach. Ten pierwszy cel zostanie odłożony na rok. Chociaż klub otrzymał zaproszenie do gry w Polskiej Lidze Koszykówki w sezonie 2017/2018, to Dominik Kotarba-Majkutewicz chce awansować na boisku. Zdanie swojego szefa podziela Knap. Pytanie tylko, czy to on będzie dowodzić teamem w walce o awans do krajowej elity. Póki co, do wiążących rozmów nie doszło, a prowadzeniem R8 Basket zainteresowani są inni szkoleniowcy (podobno swoją ofertę zgłosił nawet Andrej Urlep). Całkiem możliwe natomiast, że I-ligowiec zaprezentuje się w Europie - tę inicjatywę w rozmowach z FIBA popiera PZKosz.
Pewne jest, że jesienią pomarańczową koszulkę z logo R8 ubierze Michael Hicks. Posiadający polskie obywatelstwo rzucający, który został pozyskany już po zamknięciu okna transferowego w II lidze, ma ważny kontrakt na przyszły sezon. Bez wątpienia pojawią się inni koszykarze znani z występów w ekstraklasie. Być może będą grać już nie na małej, ale tej "właściwej" Tauron Arenie Kraków. Realizacja tych zamierzeń mogłaby przynieść już w I lidze najwyższą średnią frekwencję na meczach koszykarskich w Polsce.
Warto zatem wyczekiwać transferowych newsów.
fot. Katarzyna Gromada / R8basket.pl |
Kibice w takich przypadkach często sugerują, że zespół tak wyraźnie przewyższający potencjałem ligowych konkurentów gromiłby ich bez względu na to, kto zasiadałby na ławce trenerskiej. To jednak krzywdzące podejście, nieuwzględniające, że indywidualności musi ktoś poskromić, tworząc z nich rozumiejący się team. W tej układance Rafał Knap nie był przypadkową postacią. Stosunkowo młody jeszcze trener ma już za sobą pracę m.in. z reprezentacjami Polski w kategoriach młodzieżowych (obecnie asystent selekcjonera w kadrze U-18), przez dwa sezony był w sztabie szkoleniowym ekstraklasowego MKS Dąbrowa Górnicza, a także zaliczył staż u Mike'a Taylora. To właśnie od selekcjonera pierwszej reprezentacji nauczył się najwięcej. - Część jego filozofii szkoleniowej starałem się wdrożyć w tym sezonie. Moi koszykarze zaakceptowali te pomysły, bardzo dobrze je realizowali, co dało im przysłowiowego kopa. Dziękuję trenerowi Taylorowi - powiedział w rozmowie ze mną chwilę po ceremonii.
Pochodzący z Krakowa trener podkreśla, że ktoś niewtajemniczony mógłby uznać jego pracę za łatwą, ale tak wcale nie było: - Nikt poza trenerami i zawodnikami nie wie, co naprawdę działo się wewnątrz tej grupy, jak wiele wysiłku musieli włożyć, jak bardzo byli zaangażowani w tę pracę. To był długi sezon, ogromna presja, nie mogliśmy przegrać meczu. Zdaniem Knapa, jedyna porażka, do której doszło na początku listopada w Jaworznie, była najtrudniejszym momentem w sezonie: - Zrobiło się wtedy nerwowo, ale wyciągnęliśmy wnioski i odbudowaliśmy się. Najważniejsze było stworzenie kolektywu. Ta drużyna rozumiała się bez słów - chłopcy nie tylko potrafili walczyć na parkiecie, ale też spędzać czas poza boiskiem, wychodząc wspólnie do kina czy teatru. Wiedzieliśmy, że cokolwiek by się nie działo, nikt by się nie załamał.
Patrząc na statystyki, najbardziej wyróżniali się gracze mający za sobą ekstraklasową przeszłość - Michał Hlebowicki, Jakub Załucki, Wojciech Pisarczyk oraz zakontraktowani w grudniu Patryk Pełka i Marcin Malczyk. Szkoleniowiec stanowczo ucina jednak spekulacje na temat wiodących postaci w jego ekipie: - Liderem był każdy. Niektórzy byli od zdobywania punktów, inni od podawania, zbierania czy robienia dobrej atmosfery. Każdy z dziewiętnastki, którą dysponowałem - wliczam tutaj trenującego z nami Michaela Hicksa - dał z siebie bardzo wiele i spełnił pokładane w nim oczekiwania. To ich sukces, a nie trenerów.
Co ciekawe, według Knapa czynnikiem motywującym jego podopiecznych były również... słowa trenera wyeliminowanego w drugiej rundzie play-off ŁKS Łódź: - Twierdził, że jesteśmy słabsi od zespołu z Lublina. Tak zmotywował moich zawodników, że nie musiałem wchodzić do szatni. Bardzo mu za to dziękuję i pozdrawiam.
Powszechnie spodziewany awans to jedno, ale dalece istotniejsza jest przyszłość. Jak wiadomo, plany nakreślone przez właściciela są szalenie ambitne, wliczając w to wiodącą rolę w ekstraklasie i grę w europejskich pucharach. Ten pierwszy cel zostanie odłożony na rok. Chociaż klub otrzymał zaproszenie do gry w Polskiej Lidze Koszykówki w sezonie 2017/2018, to Dominik Kotarba-Majkutewicz chce awansować na boisku. Zdanie swojego szefa podziela Knap. Pytanie tylko, czy to on będzie dowodzić teamem w walce o awans do krajowej elity. Póki co, do wiążących rozmów nie doszło, a prowadzeniem R8 Basket zainteresowani są inni szkoleniowcy (podobno swoją ofertę zgłosił nawet Andrej Urlep). Całkiem możliwe natomiast, że I-ligowiec zaprezentuje się w Europie - tę inicjatywę w rozmowach z FIBA popiera PZKosz.
Pewne jest, że jesienią pomarańczową koszulkę z logo R8 ubierze Michael Hicks. Posiadający polskie obywatelstwo rzucający, który został pozyskany już po zamknięciu okna transferowego w II lidze, ma ważny kontrakt na przyszły sezon. Bez wątpienia pojawią się inni koszykarze znani z występów w ekstraklasie. Być może będą grać już nie na małej, ale tej "właściwej" Tauron Arenie Kraków. Realizacja tych zamierzeń mogłaby przynieść już w I lidze najwyższą średnią frekwencję na meczach koszykarskich w Polsce.
Warto zatem wyczekiwać transferowych newsów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz