wtorek, 6 września 2016

Zejdźmy na ziemię

W mediach - a w Internecie w szczególności - zewsząd można zetknąć się z rozczarowaniem, zaskoczeniem, niejednokrotnie nawet szokiem. Jak to możliwe, że reprezentacja Polski nie potrafi wygrać z Kazachstanem w meczu eliminacji Mistrzostw Świata?! Podzielając ten niedosyt, pozwolę sobie jednak wyrazić swoje zdanie, zapewne trochę różniące się od powszechnego chóru.

fot. AFP / eurosport.onet.pl

To, że dwa miesiące temu biało-czerwoni zagrali w ćwierćfinale Euro 2016, nie ma dziś jakiegokolwiek znaczenia. Ani ten fakt, wielokrotnie przytaczany podczas transmisji w Polsacie przez wszystkowiedzący duet Borek - Kołtoń, ani światowa klasa Lewandowskiego, ani głośne transfery Krychowiaka, Milika, Zielińskiego czy Glika, nie przyprawią o drżenie nóg grupowych rywali ekipy Adama Nawałki. Zaczęło się nowe rozdanie, w którym każdy chce utrzeć nosa faworytom, Także wyszydzani przez polskich kibiców i media Kazachowie. To nie kelnerzy - świadczy o tym, że klub ze stolicy tego kraju w poprzednim sezonie występował w Lidze Mistrzów, a teraz zagra w Lidze Europy. W Astanie są piłkarze zarabiający nawet ponad milion euro. Ktoś słyszał o takich zarobkach w polskiej lidze? Owszem, sporo tam obcokrajowców, ale i tak miejscowi zdobyli doświadczenia w bojach z markowymi teamami.

W wyjściowym składzie na Kazachstan nie było ani jednego zawodnika z LOTTO Ekstraklasy. Wiadomo - inaczej byłoby, gdyby nie problemy Pazdana i Mączyńskiego czy powrót Rybusa, który na lewej obronie zastąpił Jędrzejczyka. Nie sposób oprzeć się jednakże wrażeniu, iż kilku podstawowych graczy kadry skupiło się w ostatnich tygodniach przede wszystkim na sprawach klubowych, głównie negocjowaniu kontraktów i aklimatyzacji w nowym otoczeniu. Wydawało im się chyba, że z marszu pokonają pierwszą przeszkodę w eliminacjach MŚ. Zapewne choćby podświadomie - mimo wszczepianej przez selekcjonera czujności (Nawałka wydaje się być ostatnim człowiekiem, który by "odleciał") - kalkulowali, że przecież różnica potencjałów powinna zrobić swoje. I tutaj biało-czerwoni wpadli w pułapkę, którą sami zastawili dwa lata temu na Niemców. Głodni zwycięstw, świetnie umotywowani, ograli wtedy pewnych siebie i nasyconych mistrzów świata. Teraz faworyci nie przegrali, choć nie da się ukryć - ten remis, przy prowadzeniu 2:0 i zmarnowaniu co najmniej jednej "setki" (niestety, pod tym względem znów nie popisał się Milik), trzeba odbierać jak porażkę. Wszyscy chcą wymazać z pamięci pierwszy kwadrans po przerwie, gdy nasi rodacy prezentowali się słabiutko, co wykorzystał człowiek, który w ciągu roku spędzonego w Koronie Kielce zdobył zaledwie jednego gola...

Różnica czasowa, inny klimat, dość nietypowa nawierzchnia czy nadmiernie ostra gra gospodarzy nie usprawiedliwiają tego, co się wydarzyło. Polacy nie powinni narzucić sobie chaotycznego i prowokacyjnego stylu Kazachów, próbujących w ten sposób nadrobić braki w umiejętnościach. Przy mniej pobłażliwym arbitrze Lewandowski i Glik mogliby ujrzeć czerwone kartki. Wydawało się, iż Nawałka posiada już drużynę złożoną z ludzi tak obytych w futbolowym świecie, że wspomniane przeciwności nie są w stanie wydrzeć im trzech punktów, a lekceważenie rywala i dekoncentracja to pojęcia dla nich obce. Stało się inaczej. Niech to będzie lekcja, z której wszyscy wyciągną wnioski. Również dla selekcjonera, który podobnie jak we Francji był niezwykle powściągliwy w przeprowadzaniu zmian. Wydaje się, że w drugiej połowie więcej świeżej krwi mogłoby tylko  i wyłącznie pomóc.

Jakkolwiek rozczarowania nie brakuje, dobrze, że ten mecz odbył się na starcie kwalifikacji. Dzięki temu biało-czerwoni mają szansę zejść na ziemię i uświadomić sobie, że nie pozjadali wszystkich piłkarskich rozumów. Pozwoli im to wykrzesać z siebie maksymalną motywację. Eliminacje dopiero się rozpoczęły, wiele jeszcze przed nami, tym niemniej nie ulega wątpliwości, że zaplanowana na 8 października na Stadionie Narodowym konfrontacja z Danią będzie mieć dość istotne znaczenie dla późniejszego rozwoju grupowych wypadków.

Upadek z dużej wysokości zaliczyła ogromna rzesza kibiców i tzw. ekspertów (niektórym z nich chyba zbyt mocno przygrzało ostatnio słońce...). Mało kto uważał, że w Astanie może dojść do jakichkolwiek trudności, jakby nie dostrzegając, że co prawda Kazachstan jest najniżej notowanym zespołem w grupie, ale dużo bardziej wymagającym niż San Marino czy Gibraltar, zwłaszcza na własnym terenie. Polska nie jest, nie była i nie będzie żadnym dream teamem. Powtórzę - udział w najlepszej ósemce Euro 2016 nie ma jakiegokolwiek znaczenia. Piłkarze dowodzeni przez Nawałkę każde zwycięstwo musieli ciężko wypracować i teraz tym bardziej nie dostaną niczego w prezencie.

Powtarzam - te fakty nie mogą tłumaczyć wypuszczenia z rąk wygranej, jednak powinny nakazać umiar i trzeźwą ocenę rzeczywistości. Nigdy nie można dopisywać trzech "oczek" przed pierwszym gwizdkiem sędziego. To banały, ale reakcje na niedzielne wydarzenia pokazały, że przez niewielu tak naprawdę rozumiane...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz