W ostatnich godzinach przeżyliśmy pierwsze sportowe emocje z udziałem biało-czerwonych na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Cieszyć musi oczywiście pierwszy medal, smucić - odpadnięcie jednej z naszych nadziei na podium.
fot. Getty Images / eurosport.onet.pl |
Rafał Majka potwierdził, że jest kolarzem najwyższego formatu. Dwa tygodnie temu po raz drugi w swojej karierze został najlepszym "góralem" w Tour de France, a teraz stanął na olimpijskim podium. Wyścig rozegrał świetnie taktycznie, włączając się do walki w kluczowym momencie, na jednym z ostatnich podjazdów. 15 km przed metą, dzięki dramatycznemu zbiegowi okoliczności (trzeba przyznać, że te zjazdy były karkołomne, co boleśnie doświadczyło kilku zawodników), znalazł się na czele. Niestety, pochodzącemu spod Krakowa 26-latkowi zabrakło sił na końcowych kilometrach, dopadły go skurcze, przez co nie utrzymał prowadzenia. Zachował jednak rozsądek - nie starał się ścigać za wszelką cenę z dwoma kolarzami dysponującymi lepszym finiszem, rozsądnie pilnując medalowej pozycji. Cóż, była szansa na złoto, ale ten brąz został okupiony ogromnym wysiłkiem i poświęceniem, przez co smakuje wybornie i bezwzględnie trzeba się z niego cieszyć, gratulując Majce znakomitej postawy! Medal w tak trudnej, a zarazem popularnej konkurencji, ma swoją olbrzymią wartość. Duży plus także dla Michała Kwiatkowskiego, który zdecydował się na nieco szaloną ucieczkę we wczesnej fazie wyścigu. Ponad 6-godzinne zmagania z niezwykle morderczą trasą na długo pozostaną w pamięci wszystkich kolarzy i śledzących te ekscytujące wydarzenia kibiców. Inni polscy sportowcy mają inspirację przed swoimi startami.
Niestety, nie wszyscy. Zawiodła Agnieszka Radwańska, przegrywając z niżej notowaną Chinką. Można byłoby powiedzieć, że takie niespodzianki się zdarzają. Tylko, że czołowa tenisistka świata, typowana przez wielu do medalu (choćby w wywiadzie, jaki publikowałem kilka dni temu), odpadła już w pierwszej rundzie rywalizacji singlistek w drugich z kolei igrzyskach. Został jeszcze mikst, ale wiadomo, że to znacznie mniej prestiżowa konkurencja. "Nie chcąc się tłumaczyć", pochodząca z Krakowa zawodniczka właśnie tłumaczyła się komplikacjami z dotarciem do Rio, przeziębieniem i brakiem znajomości kortu. Narzekała, że przyszło jej grać już pierwszego dnia turnieju, a nie nazajutrz. Zmęczenie i niedyspozycja zdrowotna stanowią pewne okoliczności łagodzące, lecz nie do końca. Nie mogę bowiem pozbyć się wrażenia, że dla Agnieszki igrzyska nie są tak ważnym wydarzeniem, jak dla innych sportowców - że wymienię choćby Majkę, który dał z siebie absolutnie wszystko podczas morderczego TdF. Ogólnie przedstawiciele "białego sportu" nie uznają medalu olimpijskiego za tak ważne osiągnięcie, jak sportowcy uprawiający inne dyscypliny. Swoistym "creme de la creme" dla tenisistów i tenisistek są turnieje wielkoszlemowe. Nie zamierzam jednak z tego powodu rozgrzeszać Radwańskiej, która dość mocne słowa krytyki usłyszała już po starcie w Londynie, gdzie była chorążym polskiej ekipy, zaraz po występie w wielkim finale Wimbledonu. Teraz sypią się kolejne negatywne opinie, nieraz zbyt daleko idące. Nie wszystkie z nich pochwalam, ale uważam za znamienne, iż nasza najlepsza tenisistka nie wyciągnęła wniosków z tamtej sytuacji i ponownie żegna się z olimpijskimi zawodami na samym wstępie. Wytłumaczenia - nawet obiektywne - jej słabej gry mało kogo przekonają. Zwłaszcza ludzi, dla których udział w igrzyskach jest danym raz na 4 lata prawdziwym świętem i daliby się pokroić na kawałki za uzyskanie w tym czasie jak najlepszej formy.
Przed nami kolejne dni emocji. Oby dla biało-czerwonych również medalowe, i to z udziałem najcenniejszego kruszcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz