czwartek, 4 sierpnia 2016

Wnioski po Światowych Dniach Młodzieży

Po zakończeniu Światowych Dni Młodzieży codzienne życie w Krakowie wróciło do normy. Miasto przetrwało, nic strasznego się nie wydarzyło, a dla wielu może to być całkiem przydatna lekcja.

fot. onet.pl

Według malkontentów, których w Krakowie jest nadmiar, miała być kompletna katastrofa, chaos, bałagan, paraliż komunikacyjny, zamknięte sklepy, a jeśli czynne, to z pustymi półkami. Żeby nie być gołosłownym - osobiście słyszałem, że pewna rodzina była przygotowana na konieczność pieczenia chleba we własnym zakresie. Po zamachach w Europie Zachodniej obawa o to, że jakiś islamski fanatyk będzie usiłował dokonać podobnego ataku, była zasadna. Miało przyjechać mnóstwo obcokrajowców - szacunkowo grubo ponad milion. Co z tego, że katolików, skoro jest w Polsce niemało ludzi, dla których choćby nieco ciemniejszy kolor skóry i odmienny krąg kulturowy (np. kraje Ameryki Łacińskiej) budzą zajadłą wrogość. Na jednym z portali społecznościowych modelowy wręcz pokaz tak rażącej, ksenofobicznej postawy dał właściciel pewnego pubu przy Rynku Głównym. Swoją drogą, przyjeżdżający przez cały rok Anglicy, notorycznie upijający się i awanturujący, temu "kulturalnemu" panu nie przeszkadzali, bo miał z nich niezły zysk, no i biali...

W obawie przed apokaliptycznymi scenariuszami znacząca część krakowian postanowiła na ostatni tydzień lipca wyjechać. Być może trochę "pomógł" im w tym prezydent miasta, z powodu spodziewanych utrudnień sugerując takie rozwiązanie mieszkańcom, o ile nie muszą zostać. Tymczasem okazało się, że ŚDM przebiegły pomyślnie - na ulicach panowała niezwykle przyjazna, radosna atmosfera, nie doszło do żadnych poważniejszych incydentów, komunikacja i pomoc pielgrzymom generalnie funkcjonowały bez zarzutów (zdarzały się komplikacje, ale przy takiej liczbie ludzi skupionych na stosunkowo małym obszarze ciężko było tego uniknąć), a wiele sklepów było nawet czynnych dłużej niż zazwyczaj. Na wysokości zadania stanęły też służby porządkowe. Wizerunkowo miasto znacznie zyskało, co powinno przyczynić się w przyszłości do zwiększenia - i tak bardzo dużej - liczby turystów. Przypuszczalnie znaleźli się tacy krakowianie, którzy żałowali, że w tym okresie nie było ich w swoim mieście, zwłaszcza że ci, co zostali, na ogół pozytywnie oceniają to wydarzenie (sam do nich się zaliczam). Niektórzy mają pretensje do Jacka Majchrowskiego. Owszem, zachęcając do wyjazdów może zachował się niezbyt dyplomatycznie. W zeszłym tygodniu prezydent Krakowa słusznie podkreślał, że dzięki ŚDM panuje zupełnie inna niż zwykle, znakomita atmosfera. Gdyby jednak nie zabierał wcześniej głosu na temat wyjazdów, to najprawdopodobniej efekt byłby taki sam. A jeśli proponowałby pozostanie, argumentując, że będzie ciekawie, to można iść o zakład, iż powszechnie spotykaną reakcją byłoby znaczące stukanie się w głowę. Lamenty i pesymistyczne wizje były zbyt silne...

Nie wdając się tutaj szczegółowo w aspekty polityczno-religijno-moralne, chcę tylko wyrazić "oczywistą oczywistość" - dobrze byłoby, aby osoby rządzące obecnie Polską szczerze wzięły sobie do serca słowa papieża Franciszka i umiały nie tylko w sferze propagandowej, lecz przede wszystkim praktycznej, pokazać, jak bliskie im są podstawowe zasady wynikające z nauki Kościoła. Natomiast polskie duchowieństwo powinno wyciągnąć trafne wnioski z krytycznych słów papieża m.in. w sprawie traktowania posługi kapłańskiej jako swoistego źródła dochodów. Tylko czy choćby pewien ojciec dyrektor potrafi przyjąć do wiadomości, że błądzi?...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz