Polscy siatkarze już w czwartek, na dwie kolejki przed zakończeniem japońskiego turnieju kwalifikacyjnego, wywalczyli awans na Igrzyska Olimpijskie. Wszystko poszło zatem zgodnie z oczekiwaniami.
fot. PAP |
Skoro pewną promocję do Rio de Janeiro miały trzy pierwsze ekipy, z dużym prawdopodobieństwem można było przewidzieć, że ten cel zostanie zrealizowany w przypadku odniesienia pięciu zwycięstw. Biało-czerwoni po pokonaniu najsłabszej w stawce Wenezueli legitymowali się bilansem 5-0 i patrząc na układ tabeli, wszystko było już jasne. Wcześniej przypomnieli, że niezwykle pomocne w zdobyciu przez nich złota na Mistrzostwach Świata, jak i w przedłużeniu szans na olimpijskie bilety (zwycięski thriller z Niemcami w Berlinie będzie przecież jeszcze długo wspominany) okazywało się wygrywanie tie-breaków, czasem już w niemal beznadziejnych sytuacjach. W pierwszym spotkaniu wyszli obronną ręką w walce z Kanadą, nazajutrz dokonali znacznie większej sztuki, triumfując z Francją, pomimo stanu 0:2 i meczbola dla mistrzów Europy w trzecim secie. Również z Chinami przegrali dwie pierwsze partie, by kolejne trzy rozstrzygnąć na swoją korzyść. Zdecydowanie łatwiej było jedynie z gospodarzami i wspomnianą Wenezuelą.
Po zdobyciu kwalifikacji do Rio Stephane Antiga zapowiadał, iż puści na parkiet dotychczasowych rezerwowych. Wczorajsza porażka z Iranem nikogo nie powinna więc zaboleć. Tak się ciekawie złożyło, że po tej wiktorii zespół z Bliskiego Wschodu, prowadzony przez doskonale znanego w Polsce Raula Lozano, zapewnił sobie awans. Pomijając ten wynik, trudno byłoby wszakże o inne rozwiązanie, bo Iran wyraźnie góruje nad pozostałymi azjatyckimi reprezentacjami, a zasady rywalizacji były takie, że najlepszy team z tego kontynentu pojedzie do Brazylii. Dzisiejsza bezproblemowa wygrana z Australią, wobec niespodziewanej porażki pewnych udziału w igrzyskach Francuzów z Japończykami, dała mistrzom świata pierwsze miejsce, przed Iranem i Francją. Ma to jednakże w zasadzie tylko statystyczne i prestiżowe znaczenie.
Co dalej? Wiemy już, że w Rio Polacy zmierzą się w fazie grupowej z Rosją, Argentyną, Iranem, Kubą i Egiptem. Poza wschodnimi sąsiadami rywale nie należą do specjalnie wymagających, choć zapewne mecze z dwiema kolejnymi spośród wymienionych drużyn nie zapowiadają się łatwo. Prawdziwe schody zaczną się w ćwierćfinale - z wielkim prawdopodobieństwem można stwierdzić, że w tym newralgicznym starciu po drugiej stronie siatki staną Brazylijczycy, Amerykanie, Włosi lub Francuzi. Z każdą z tych świetnych ekip biało-czerwoni mają różne porachunki, nieraz odnosząc zwycięstwa, ale też niekiedy przegrywając. Jak będzie w Rio? Przekonamy się 17 sierpnia, gdyż to tego dnia przewidziano w olimpijskim programie spotkania ćwierćfinałowe turnieju siatkarzy.
Ciekawostką, a zarazem nonsensem jest, że aktualni mistrzowie świata musieli przebyć tak wyboistą drogę do awansu na najważniejszą sportową imprezę. Czempioni globu w innych grach zespołowych poza piłką nożną, w której - jak wiadomo - występują na igrzyskach drużyny młodzieżowe, mają zapewniony udział z urzędu. Natomiast podopieczni Antigi rozegrali w walce o olimpijskie paszporty aż 23 mecze (11 - Puchar Świata, 5 - kwalifikacje europejskie, 7 - kwalifikacje interkontynentalne), najwięcej ze wszystkich reprezentacji. Dla porównania - Kubańczykom wystarczyło zagrać jedynie trzy razy... Gdzie tutaj logika? Inna kwestia, która nie wystawia zbyt dobrego świadectwa międzynarodowym władzom tej dyscypliny, a także MKOl., to jedynie 12-osobowe kadry w Rio. Na wszelkich innych siatkarskich turniejach składy liczą po czternastu graczy. A tak to selekcjonerzy będą musieli zrezygnować z jednego libero i jednego środkowego lub przyjmującego. Niewątpliwie taki przepis zawęża pole manewru na wypadek różnego rodzaju wydarzeń, których w ciągu dwóch tygodni rywalizacji na najwyższym poziomie nie można wykluczyć.
Już za dwa tygodnie startuje Liga Światowa, która zapewne nie tylko przez Polaków zostanie potraktowana bardziej szkoleniowo i szansę otrzymają zawodnicy, którzy nie wystąpili w Japonii (kadra zgłoszona na "światówkę" liczy 21 nazwisk). Tym niemniej, trzeba pamiętać, że Final Six odbywa się w Tauron Arenie Kraków, co sprawia, że polscy kibice chcieliby - tak jak dwa lata temu - na własne oczy widzieć swoich pupili w roli ogrywających najsilniejsze teamy. Lepiej byłoby jednak, aby do tych triumfów doszło kilka tygodni później w Brazylii...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz