Polscy szczypiorniści jadą do Rio! W zasadzie innej opcji nikt nie przewidywał, zwłaszcza biorąc pod uwagę poziom rywali, lecz cieszyć musi dobry styl, w jakim biało-czerwoni wywalczyli olimpijski awans w trójmiejskiej Ergo Arenie. Tałant Dujszebajew z miejsca zdobył sobie spory autorytet i zaufanie kadrowiczów.
fot. PAP |
Owszem, trzon reprezentacji tworzą gracze Vive Tauronu Kielce, którzy zdążyli doskonale poznać metody szkoleniowe obecnego selekcjonera. Dla pozostałych kontakt z utytułowanym trenerem, a w poprzednich dwóch dekadach jednym z najwybitniejszych zawodników na świecie, stanowił nowość i pewną niewiadomą. Już pierwsze doniesienia ze zgrupowania świadczyły jednak o bardzo dobrej atmosferze i wielkim zapale do pracy. Dujszebajew chciał w ciągu kilku dni wpoić podopiecznym jak najwięcej niuansów swojej filozofii handballa. Oczywiście nie od razu Kraków zbudowano, jest jeszcze nieco niedociągnięć, choćby w grze ofensywnej, ale to zupełnie normalne na tym etapie współpracy. Poza wygranym dość łatwo turniejem, niewątpliwym pozytywem jest to, że zespół podniósł się mentalnie po nieudanych Mistrzostwach Europy.
W styczniu kwestia zwycięstwa nad Macedonią ważyła się do ostatnich sekund. W piątek wątpliwości nie było żadnych - biało-czerwoni mieli wyraźną przewagę i spokojnie mogli wygrać większą różnicą niż pięciobramkowa. Za duży plus należy uznać ustawienie Przemysława Krajewskiego na środku rozegrania. Nominalny lewoskrzydłowy poradził sobie świetnie z nowym wyzwaniem, będąc jednym z najlepszych na parkiecie, a podczas time-outów wpatrzony niczym w obrazek słuchał rad selekcjonera. To kolejny dowód na fakt wspomniany wyżej - pochodzący z Kirgistanu trener ma ogromny posłuch wśród kadrowiczów. Bardziej energicznie i z większym wyczuciem od Michaela Bieglera reaguje na rozwój wypadków, na bieżąco udzielając wskazówek podopiecznym, np. jak mają się ustawiać, jaką zagrywkę realizować.
Zdecydowanie rozczarowali Macedończycy, którzy zaprezentowali się cokolwiek słabiej niż na Mistrzostwach Europy. Ekipa z Bałkanów nieoczekiwanie, ale zasłużenie przegrała z Tunezją. Tym samym drużyna z północnej Afryki w sobotę zapewniła sobie awans na igrzyska, torując drogę również gospodarzom. Jureccy, Bielecki, Szmal i spółka bez większego wysiłku pokonali Chile i uzyskali paszporty olimpijskie. Niedzielne starcie z Tunezją nie miało już żadnego znaczenia oprócz prestiżu - triumfu w turnieju oraz rozstawienia w pierwszym koszyku w Rio, co pozwoliłoby uniknąć w fazie grupowej Francuzów. Rywale postawili twarde warunki, na boisku dochodziło do przepychanek, jednak w decydującej fazie zawodów przesądziły umiejętności wyżej notowanego teamu.
Kto będzie reprezentować Polskę na igrzyskach? Skład nie powinien różnić się znacznie od tego, jaki pojawił się w Ergo Arenie. Jeśli do pełnej dyspozycji powróci Mariusz Jurkiewicz, zapewne znajdzie się w turniejowej "czternastce". Najprawdopodobniej dla kilku zawodników będą to ostatnie występy w kadrze. Warto zatem, aby to pożegnanie wypadło jak najbardziej okazale.
Medal byłby oczywiście czymś wspaniałym, nawiązując do jedynego dotychczas olimpijskiego krążka (brązowego), wywalczonego dokładnie 40 lat temu. Nie będzie łatwo o realizację tego zamierzenia - kilka reprezentacji zgłasza podobne aspiracje, dysponując przy tym dużym potencjałem. Wystarczy wymienić choćby Francję, Danię, Chorwację, Szwecję, Niemcy, jak również Katar. Dość niespodziewanie zabraknie natomiast Hiszpanów (do czołowych graczy należy tam Dujszebajew junior). Co ciekawe, podopiecznych Manolo Cadenasa lepszym bilansem "małej tabeli" za burtę wyrzucili gospodarze turnieju kwalifikacyjnego - Szwedzi oraz Słoweńcy, którzy przecież nie weszli nawet do "dwunastki" na Mistrzostwach Europy... Ten fakt jest kolejnym dowodem na to, jak niewielkie są różnice między narodowymi zespołami, powodując, że międzynarodowa rywalizacja jest bardzo interesująca.
W takich okolicznościach pożądane jest zaufanie wiedzy i doświadczeniu Dujszebajewa, który (pisałem o tym także tutaj) jako zawodnik aż trzykrotnie zdobywał medale na igrzyskach. To ogromny kapitał, bo olimpijskie zmagania pod względem swojej rangi i specyfiki różnią się od wszelkich innych imprez. Tałant może zatem okazać się odpowiednim przywódcą w marszu po medal w Rio.
W styczniu kwestia zwycięstwa nad Macedonią ważyła się do ostatnich sekund. W piątek wątpliwości nie było żadnych - biało-czerwoni mieli wyraźną przewagę i spokojnie mogli wygrać większą różnicą niż pięciobramkowa. Za duży plus należy uznać ustawienie Przemysława Krajewskiego na środku rozegrania. Nominalny lewoskrzydłowy poradził sobie świetnie z nowym wyzwaniem, będąc jednym z najlepszych na parkiecie, a podczas time-outów wpatrzony niczym w obrazek słuchał rad selekcjonera. To kolejny dowód na fakt wspomniany wyżej - pochodzący z Kirgistanu trener ma ogromny posłuch wśród kadrowiczów. Bardziej energicznie i z większym wyczuciem od Michaela Bieglera reaguje na rozwój wypadków, na bieżąco udzielając wskazówek podopiecznym, np. jak mają się ustawiać, jaką zagrywkę realizować.
Zdecydowanie rozczarowali Macedończycy, którzy zaprezentowali się cokolwiek słabiej niż na Mistrzostwach Europy. Ekipa z Bałkanów nieoczekiwanie, ale zasłużenie przegrała z Tunezją. Tym samym drużyna z północnej Afryki w sobotę zapewniła sobie awans na igrzyska, torując drogę również gospodarzom. Jureccy, Bielecki, Szmal i spółka bez większego wysiłku pokonali Chile i uzyskali paszporty olimpijskie. Niedzielne starcie z Tunezją nie miało już żadnego znaczenia oprócz prestiżu - triumfu w turnieju oraz rozstawienia w pierwszym koszyku w Rio, co pozwoliłoby uniknąć w fazie grupowej Francuzów. Rywale postawili twarde warunki, na boisku dochodziło do przepychanek, jednak w decydującej fazie zawodów przesądziły umiejętności wyżej notowanego teamu.
Kto będzie reprezentować Polskę na igrzyskach? Skład nie powinien różnić się znacznie od tego, jaki pojawił się w Ergo Arenie. Jeśli do pełnej dyspozycji powróci Mariusz Jurkiewicz, zapewne znajdzie się w turniejowej "czternastce". Najprawdopodobniej dla kilku zawodników będą to ostatnie występy w kadrze. Warto zatem, aby to pożegnanie wypadło jak najbardziej okazale.
Medal byłby oczywiście czymś wspaniałym, nawiązując do jedynego dotychczas olimpijskiego krążka (brązowego), wywalczonego dokładnie 40 lat temu. Nie będzie łatwo o realizację tego zamierzenia - kilka reprezentacji zgłasza podobne aspiracje, dysponując przy tym dużym potencjałem. Wystarczy wymienić choćby Francję, Danię, Chorwację, Szwecję, Niemcy, jak również Katar. Dość niespodziewanie zabraknie natomiast Hiszpanów (do czołowych graczy należy tam Dujszebajew junior). Co ciekawe, podopiecznych Manolo Cadenasa lepszym bilansem "małej tabeli" za burtę wyrzucili gospodarze turnieju kwalifikacyjnego - Szwedzi oraz Słoweńcy, którzy przecież nie weszli nawet do "dwunastki" na Mistrzostwach Europy... Ten fakt jest kolejnym dowodem na to, jak niewielkie są różnice między narodowymi zespołami, powodując, że międzynarodowa rywalizacja jest bardzo interesująca.
W takich okolicznościach pożądane jest zaufanie wiedzy i doświadczeniu Dujszebajewa, który (pisałem o tym także tutaj) jako zawodnik aż trzykrotnie zdobywał medale na igrzyskach. To ogromny kapitał, bo olimpijskie zmagania pod względem swojej rangi i specyfiki różnią się od wszelkich innych imprez. Tałant może zatem okazać się odpowiednim przywódcą w marszu po medal w Rio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz