czwartek, 31 marca 2016

Nie przesadzać z oczekiwaniami

Euro 2016 coraz bliżej. Zwycięskie mecze towarzyskie polskiej reprezentacji z Serbią i Finlandią, a zwłaszcza rozmiary i styl tego drugiego, na nowo wzbudziły falę entuzjazmu. W ostatnich dniach w mediach pojawiło się już niemało głosów, że ta ekipa ma wielkie szanse zawojować kontynentalne mistrzostwa. Niemiecka prasa obawia się, czy mistrzowie świata poradzą sobie z Polakami.

fot. dsw.doba.pl

Przeciwko Skandynawom znakomicie zaprezentowali się potencjalni kandydaci do kadry na Euro 2016, którzy nie uczestniczyli w kwalifikacjach - Paweł Wszołek i Filip Starzyński. W kontekście tego turnieju Adam Nawałka nie zamyka zatem drzwi dla nikogo. Oczywiste, że te poszukiwania częściowo spowodowane są problemami etatowych dotąd kadrowiczów. Choćby Sebastian Mila i Sławomir Peszko prezentują formę daleką od reprezentacyjnej i wiele wskazuje na to, że ich czas już minął. Jeśli Wszołek, Starzyński czy Bartosz Kapustka zadomowią się na stałe w narodowej drużynie, atakując pozycje bardziej doświadczonych kolegów, kolejny raz okaże się, że obecny selekcjoner biało-czerwonych trafił w "dziesiątkę". Być może przynajmniej jeden z nich przebije się do podstawowego składu podczas rozpoczynających się jesienią eliminacji Mistrzostw Świata. W czerwcu chyba będzie na to jeszcze za wcześnie.

Cieszy, że wspomniani piłkarze wykorzystali w Wielką Sobotę otrzymaną od Nawałki szansę, ale nawet po tak udanym występie nie powinno się snuć pochopnych wniosków dotyczących ich reprezentacyjnej przydatności. Podobnie jest z szansami kadry na Euro 2016. To był tylko mecz towarzyski, którego wynik nie miał zbyt wielkiego znaczenia - oczywiście poza lepszym lub gorszym samopoczuciem piłkarzy, sztabu trenerskiego i kibiców. Na francuskich stadionach żartów już nie będzie.

Zdecydowane zwycięstwo z Finlandią nie zmienia tego, co napisałem zaraz po grudniowym losowaniu - w tym zespole drzemie duży potencjał, odpowiednio wykorzystywany przez Nawałkę, jednak nie można wariować i ogłaszać, że biało-czerwoni będą jednym z faworytów Mistrzostw Europy. Trzeba podchodzić ostrożnie, bo jeśli ten rozdmuchiwany balon (świeży przykład stanowi ten tekst) pęknie, to wówczas rozczarowanie będzie o wiele większe. Chciałbym oczywiście być w błędzie. Patrząc z perspektywy kibica wręcz wierzę, że Lewandowski, Krychowiak i spółka rozegrają na Euro 2016 co najmniej pięć spotkań, a najlepiej siedem... Nie zmienia to jednak faktu, że na szanse narodowego teamu należy spojrzeć z większym dystansem.

W porządku, niemało wskazuje na to, że mamy najlepszą drużynę od 30 lat (cenieni na Starym Kontynencie gracze plus kompetentny, wyjątkowo dobrze sprawdzający się w swojej roli selekcjoner), tylko czy ta okoliczność niejako z automatu ma zapewnić miejsce co najmniej w ćwierćfinale? Przed kolejnymi imprezami z udziałem naszej reprezentacji w XXI wieku, począwszy od Mistrzostw Świata w Korei Południowej i Japonii, a skończywszy na Euro 2012, entuzjazmu było aż nadto. Byliśmy silni, podobno świetnie przygotowani, mieliśmy zawojować piłkarski świat, a doskonale pamiętamy, jak to się kończyło - za każdym razem pożegnaniem po fazie grupowej. Później niekończące się rozliczenia, dyskusje, dołowanie, postulaty różnej maści znawców, sugerujące zaoranie wszystkiego, co związane z polskim futbolem...

Jeśli chodzi o błędy, jakie popełnili poprzednicy, Nawałka ma dość materiału do analizy. Jako trener posiadający dużą wiedzę, a zarazem rozsądny, twardo stąpający po ziemi człowiek, już zapewne wyciągnął właściwe wnioski, które wdroży na etapie bezpośrednich przygotowań do turnieju. O dobór właściwych wykonawców również można być spokojnym. Gwarancji powodzenia to jednak nie daje. Najtrudniejszą próbą dla biało-czerwonych może nie być potyczka z Niemcami, ale ostatnia w grupowej rywalizacji - przeciwko Ukrainie.

Reasumując - w takich przypadkach presja i duże oczekiwania są niejako nieodzowne, ale nie można przesadzać. Wówczas każde potknięcie zostanie uznane za narodową tragedię.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz