czwartek, 21 maja 2015

Ta ostatnia minuta...

A właściwie to ósma doliczonego czasu gry. Wczoraj właśnie tuż przed końcem i tak niezwykle przedłużonej drugiej połowy meczu Legii z Jagiellonią sędzia liniowy dopatrzył się zagrania ręką piłkarza gości w polu karnym. No i wywiązała się dyskusja...

fot. ekstraklasa.net

Gdyby taka sytuacja miała miejsce we wcześniejszej fazie meczu albo sędzia pokazałby na "jedenastkę" kilka minut wcześniej, gdy pod drugą bramką ewidentnie faulowany był zawodnik Jagiellonii, większość osób przeszłoby pewnie nad tym do porządku dziennego, a reakcje ekipy z Białegostoku nie okazałyby się tak nerwowe. Zamieszanie spotęgowały jeszcze skutki porażki "Jagi", której szanse na realne włączenie się do walki o mistrzowski tytuł zostały znacznie zredukowane. Tzw. ręka przy ciele zawsze jest kontrowersyjna i oceniana choćby z perspektywy tego, czy zespół, którego zawodnik dopuścił się tego zagrania, odniósłby korzyść w przypadku nieprzerwania gry. We wczorajszym meczu tak nie było - po feralnym zagraniu, Legia nadal miała realną szansę na strzelenie gola z akcji.

Odsunięcie na trzy następne kolejki sędziego głównego Pawła Gila oraz liniowego, który zasugerował mu podyktowanie rzutu karnego, to decyzja Zbigniewa Bońka. Prezes PZPN zareagował zatem szybko i zdecydowanie. Tylko, czy problem nie jest głębszy? Sam Boniek wspomina przecież, że w poprzedniej kolejce Legia zdobyła bramkę we Wrocławiu po jeszcze większym błędzie arbitra, który nie poniósł konsekwencji. Jagiellonia straciła natomiast bramkę w Poznaniu po ewidentnym spalonym. Inna sprawa, że wówczas drużyna z Podlasia znakomicie sobie poradziła, wywożąc zwycięstwo ze stadionu aktualnego lidera.

Trudno zatem było zrozumieć, dlaczego Boniek puścił w niepamięć sprawy z poprzedniej kolejki, a zdecydował o zawieszeniu wspomnianych sędziów meczu Legia - Jagiellonia, skoro sam twierdził, iż odgwizdanie karnego w ostatniej minucie było "tylko" kontrowersyjne, ale nie ocenia go jako ewidentny błąd. Prezesowi PZPN chodziło jednak o to, że liniowy nie zdał w marcu testów kondycyjnych i nie wiadomo, w jaki sposób był uwzględniany przy obsadzie spotkań ekstraklasy. Tutaj mocno dostało się szefowi Kolegium Sędziów. Zbigniew Przesmycki otrzymał bowiem karę nagany. Gila natomiast obciąża nieodgwizdanie karnego dla "Jagi". No ale skoro karać, to powinno dostać się także autorom błędów popełnionych kilka dni wcześniej...

Jakie wnioski płyną z tych wydarzeń? Ano takie, że - jak z uporem maniaka powtarzają działacze FIFA i UEFA - pomyłki sędziowskie są niejako wpisane w urok piłkarskiego widowiska. Coraz częściej jednak należałoby zapytać - a dlaczego w futbolu nie ma wideo weryfikacji? Stosowanie tej metody w siatkówce co nieco wydłuża czas gry, jednak ogranicza wręcz do minimum sędziowskie pomyłki. Może czas byłoby realnie pomyśleć o wprowadzeniu wideo weryfikacji w najpopularniejszej dyscyplinie sportowej? Szkoda, aby nieraz całoroczny wysiłek piłkarzy i trenerów, a także zainwestowane przez sponsorów pieniądze zostały zniweczone przez jeden błędny gwizdek (lub jego brak) arbitra, ewentualnie nieracjonalną ocenę sytuacji dokonaną przez liniowego.

Niektórzy już od pewnego czasu uważają, iż sędziowie gwiżdżą pod Legię. Może taki pogląd byłby zbyt kategoryczny, ale ilość pomyłek na korzyść tego klubu daje do myślenia...




1 komentarz:

  1. Dywagowałbym tutaj z opinią, że odgwizdanie karnego dla Legii było pomyłką. Ręka zawodnika Jagielloni nie była przy ciele. Na powtórce wyraźnie widać, że piłkarz Jagielloni szedł do akcji i próbował wyhamować, ale feralnie ręką zmienił tor lotu dośrodkowania. Zagranie piłki ręką w polu karnym to z kolei karny. Należy tu też postawić znak zapytania, czy przypadkiem Legia nie jest też karana za podobne sytuacje. Odpowiedź jest tutaj pozytywna, gdyż przy znacznie bardziej kontrowersyjnej sytuacji z meczu z Śląskiem Wrocław, kiedy to Dossa Junior ewidentnie miał rękę przy ciele ( https://www.youtube.com/watch?v=i6yEsziKSB8 ) odgwizdano karnego, a sam Dossa dostał jeszcze żółtą kartkę. Należy też spojrzeć na to, że sama Jagiellonia nie pozostaje święta i można powiedzieć, że wszystko w przyrodzie musi się zwrócić, gdyż w zeszłym sezonie bez skrupułów wyciągnęła rękę po walkowera, w momencie kiedy proponowano dokończenie spotkania przerwanego przez zachowanie kibiców Legii, jak i Jagielloni (reakcja kibiców Legii spowodowana rzucaniem rac w sektory rodzinne przez kibiców Jagielloni).
    Inną sprawą pozostaje to, że nie tylko Legii "pomagają" sędziowie. Chyba wszyscy pamiętamy wydrukowany czerwony kartonik dla Błękitnych w meczu z Lechem, albo nieodgwizdane zagranie w ręce bramkarza w meczu Lecha przeciw Legii.

    PS: Całkiem niezły styl pisania ;) Myślę że zajrzę jeszcze parę razy na tego bloga.

    OdpowiedzUsuń