Górnik Zamek Książ Wałbrzych zdobywcą Pekao S.A. Pucharu Polski koszykarzy! W niedzielnym (16.02.2025) finale beniaminek ekstraklasy po dramatycznej końcówce pokonał aktualnego wicemistrza Polski - Kinga Szczecin. Byłem naocznym świadkiem tego niezwykle ciekawego widowiska w Arenie Sosnowiec.
W czwartkowym ćwierćfinale ekipa z Dolnego Śląska okazała się minimalnie lepsza od poprzedniego triumfatora krajowego pucharu - Legii Warszawa, wygrywając różnica zaledwie jednego punktu, za to w sobotniej batalii o finał nie dała jakichkolwiek szans PGE Startowi Lublin. Natomiast szczecinianie najpierw w piątek nadspodziewanie łatwo ograli Trefla Sopot, a półfinałowe starcie z Anwilem Włocławek rozstrzygnęli na swoją korzyść w ostatnich sekundach, między innymi dzięki czterem kolejnym pomyłkom rywali z linii rzutów wolnych.
Notabene, jakkolwiek to ostatnie rozstrzygnięcie raczej trudno uznać za sensacyjne, to nie sposób nie zauważyć, że team z Kujaw był wskazywany przed sosnowieckim turniejem jako główny kandydat do sięgnięcia po prestiżowe trofeum. Tymczasem ćwierćfinałową konfrontację z mocno chimerycznym w tym sezonie Śląskiem Wrocław rozstrzygnął na swoją korzyść dopiero po dogrywce, do której doprowadził odrabiając 6-punktową stratę w ostatniej minucie czwartej kwarty. Nazajutrz to popularne Wilki Morskie zachowały więcej zimnej krwi w strategicznych momentach.
Ponieważ podopieczni Arkadiusza Miłoszewskiego odesłali do domu zarówno aktualnego mistrza Polski, jak i lidera fazy zasadniczej trwających rozgrywek, zdecydowana większość ekspertów upatrywała w nich faworyta finału. Zresztą ogólnie uważano przed turniejem, że właśnie ta połówka drabinki jest mocniejsza i to z niej wyłoni się późniejszy triumfator. King przewyższał także zespół prowadzony przez Andrzeja Adamka potencjałem kadrowym oraz doświadczeniem w meczach o taką stawkę. Inna sprawa, że teoretyczny faworyt musiał wybiec na parkiet trzeci dzień z rzędu, więc mógł czuć zmęczenie.
Co wspólnego mają ze sobą trenerzy obu finałowych rywali? Interesujący się basketem mniej więcej od dekady zapewne odpowiedzą, że Adamek i Miłoszewski współpracowali ze sobą w sztabie trenerskim ówczesnego Stelmetu Zielona Góra, który w tym czasie (lata 2015-2017) trzykrotnie zdobył mistrzostwo Polski. Natomiast dla tych, których wiedza lub pamięć sięgają bardziej wstecz, skojarzenie będzie dotyczyć wspólnej gry obu znanych wówczas (powoływanych przecież do reprezentacji Polski) koszykarzy w barwach Polonii Przemyśl w latach 1995-1998. Ponieważ uczęszczałem wówczas na mecze popularnych Przemyskich Niedźwiadków, ten fakt jest mi doskonale znany. Zarówno rozgrywający sprowadzony wraz z trenerem Teodorem Mołłowem z Górnika Wałbrzych, jak i skrzydłowy wychowany w warszawskiej Polonii, mający już za sobą wicemistrzowski sezon w Przemyślu, należeli do czołowych postaci drużyny, która w 1996 roku sięgnęła po brązowy medal ligowych rozgrywek.

King nieznacznie prowadził tylko w pierwszych minutach spotkania. Później inicjatywę przejęli gracze beniaminka. Zbudowali kilka "oczek" przewagi, czego potwierdzeniem był wynik pierwszej kwarty (19:13). W kolejnej ćwiartce powiększyli różnicę, do czego najbardziej przyczynił się rezerwowy Ikeon Smith, który dzięki swojej kreatywności kilka razy przechytrzył defensywę rywali. Jego imponująca jak na zmiennika zdobycz (14 pkt w pierwszej połowie, 27 pkt w całym meczu) umożliwiła Górnikowi zwiększenie przewagi nawet do 16 pkt (39:23). Ostatecznie za sprawą dwóch celnych rzutów Jovana Novaka zza linii 675 cm obie drużyny schodziły na przerwę przy wyniku 41:29.
Kilka odrobionych punktów było dopiero początkiem szczecińskiej remontady. Już 5 minut po zmianie stron różnica stopniała do minimum, ale do końca trzeciej kwarty wałbrzyszanie za sprawą kontynuującego swój popis Smitha nie dali odebrać sobie prowadzenia i po trzech kwartach było 57:56. Zdecydowanymi liderami wicemistrzów Polski byli wspomniany Novak i Aleksander Dziewa. Serbski rozgrywający zakończył zawody z dorobkiem 24 pkt, notując aż sześć "trójek", do tego miał 9 zbiórek i 6 asyst, a podkoszowy reprezentacji Polski dorzucił 22 pkt (trzy trafienia z dystansu). Natomiast mocno zawiódł kwartet nieobliczalnych Amerykanów, który zdobył łącznie jedynie 25 pkt.
W ostatniej ćwiartce trwała wymiana ciosów. Ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Toddrick Gotcher, który w ciągu niespełna czterech minut czterokrotnie celnie przymierzył zza linii 675 cm. Górnik odskoczył na 6 pkt, ale po trzech skutecznych akcjach z rzędu w końcu King wyszedł na prowadzenie i już do ostatniej chwili toczyła się walka "kosz za kosz". 3,5 sek. przed końcem Dziewa trafił dwa wolne i na tablicy było 78:78. Adamek wziął czas, po nim to samo uczynił Miłoszewski, co sprawiło, że pozbawił się możliwości narysowania ostatniej akcji swoich graczy.
No i nadeszła ta decydująca chwila...
Arena Sosnowiec była już szóstą halą w województwie śląskim, w której obejrzałem koszykarskie zmagania. Wcześniej odwiedziłem Spodek w Katowicach (Eurobasket koszykarek w 2011), hale w Rybniku i w Sosnowcu przy ul. Żeromskiego (ekstraklasa koszykarek), a także w Dąbrowie Górniczej (ekstraklasa i półfinał Puchar Polski koszykarzy), zaś półtora roku temu byłem w gliwickiej PreZero Arena, gdzie obejrzałem występ reprezentacji Polski koszykarzy. Za kilkanaście godzin Kosz Kadra zagra w Spodku przeciwko Litwie, a ja obejrzę ją na tym kultowym obiekcie co najmniej raz podczas Eurobasketu.
Podsumowując - wyjazd w pełni udany! Poziom meczu i jego emocje, a także cała otoczka wydarzenia na naprawdę wysokim poziomie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz