czwartek, 20 lutego 2025

Puchar Polski pojechał do Wałbrzycha!

Górnik Zamek Książ Wałbrzych zdobywcą Pekao S.A. Pucharu Polski koszykarzy! W niedzielnym (16.02.2025) finale beniaminek ekstraklasy po dramatycznej końcówce pokonał aktualnego wicemistrza Polski - Kinga Szczecin. Byłem naocznym świadkiem tego niezwykle ciekawego widowiska w Arenie Sosnowiec.

fot. Andrzej Romański / plk.pl


W czwartkowym ćwierćfinale ekipa z Dolnego Śląska okazała się minimalnie lepsza od poprzedniego triumfatora krajowego pucharu - Legii Warszawa, wygrywając różnica zaledwie jednego punktu, za to w sobotniej batalii o finał nie dała jakichkolwiek szans PGE Startowi Lublin. Natomiast szczecinianie najpierw w piątek nadspodziewanie łatwo ograli Trefla Sopot, a półfinałowe starcie z Anwilem Włocławek rozstrzygnęli na swoją korzyść w ostatnich sekundach, między innymi dzięki czterem kolejnym pomyłkom rywali z linii rzutów wolnych.

Notabene, jakkolwiek to ostatnie rozstrzygnięcie raczej trudno uznać za sensacyjne, to nie sposób nie zauważyć, że team z Kujaw był wskazywany przed sosnowieckim turniejem jako główny kandydat do sięgnięcia po prestiżowe trofeum. Tymczasem ćwierćfinałową konfrontację z mocno chimerycznym w tym sezonie Śląskiem Wrocław rozstrzygnął na swoją korzyść dopiero po dogrywce, do której doprowadził odrabiając 6-punktową stratę w ostatniej minucie czwartej kwarty. Nazajutrz to popularne Wilki Morskie zachowały więcej zimnej krwi w strategicznych momentach.

Ponieważ podopieczni Arkadiusza Miłoszewskiego odesłali do domu zarówno aktualnego mistrza Polski, jak i lidera fazy zasadniczej trwających rozgrywek, zdecydowana większość ekspertów upatrywała w nich faworyta finału. Zresztą ogólnie uważano przed turniejem, że właśnie ta połówka drabinki jest mocniejsza i to z niej wyłoni się późniejszy triumfator. King przewyższał także zespół prowadzony przez Andrzeja Adamka potencjałem kadrowym oraz doświadczeniem w meczach o taką stawkę. Inna sprawa, że teoretyczny faworyt musiał wybiec na parkiet trzeci dzień z rzędu, więc mógł czuć zmęczenie.

Co wspólnego mają ze sobą trenerzy obu finałowych rywali? Interesujący się basketem mniej więcej od dekady zapewne odpowiedzą, że Adamek i Miłoszewski współpracowali ze sobą w sztabie trenerskim ówczesnego Stelmetu Zielona Góra, który w tym czasie (lata 2015-2017) trzykrotnie zdobył mistrzostwo Polski. Natomiast dla tych, których wiedza lub pamięć sięgają bardziej wstecz, skojarzenie będzie dotyczyć wspólnej gry obu znanych wówczas (powoływanych przecież do reprezentacji Polski) koszykarzy w barwach Polonii Przemyśl w latach 1995-1998. Ponieważ uczęszczałem wówczas na mecze popularnych Przemyskich Niedźwiadków, ten fakt jest mi doskonale znany. Zarówno rozgrywający sprowadzony wraz z trenerem Teodorem Mołłowem z Górnika Wałbrzych, jak i skrzydłowy wychowany w warszawskiej Polonii, mający już za sobą wicemistrzowski sezon w Przemyślu, należeli do czołowych postaci drużyny, która w 1996 roku sięgnęła po brązowy medal ligowych rozgrywek.

W niedzielę o godz. 17.30 mieszcząca 3,5 tysiąca miejsc Arena Sosnowiec, położona w oddanym do użytku 2 lata temu Zagłębiowskim Parku Sportowym, wypełniła się niemal w komplecie (to zdjęcie zrobiłem około pół godziny przed rozpoczęciem meczu). Przewagę liczebną na trybunach posiadali kibice z Wałbrzycha, którzy już podczas rozgrzewki głośno dopingowali swoich pupili. Trzeba zaznaczyć, że atmosfera na trybunach była bardzo dobra. Organizacji zawodów także nie można niczego zarzucić.

King nieznacznie prowadził tylko w pierwszych minutach spotkania. Później inicjatywę przejęli gracze beniaminka. Zbudowali kilka "oczek" przewagi, czego potwierdzeniem był wynik pierwszej kwarty (19:13). W kolejnej ćwiartce powiększyli różnicę, do czego najbardziej przyczynił się rezerwowy Ikeon Smith, który dzięki swojej kreatywności kilka razy przechytrzył defensywę rywali. Jego imponująca jak na zmiennika zdobycz (14 pkt w pierwszej połowie, 27 pkt w całym meczu) umożliwiła Górnikowi zwiększenie przewagi nawet do 16 pkt (39:23). Ostatecznie za sprawą dwóch celnych rzutów Jovana Novaka zza linii 675 cm obie drużyny schodziły na przerwę przy wyniku 41:29.

Kilka odrobionych punktów było dopiero początkiem szczecińskiej remontady. Już 5 minut po zmianie stron różnica stopniała do minimum, ale do końca trzeciej kwarty wałbrzyszanie za sprawą kontynuującego swój popis Smitha nie dali odebrać sobie prowadzenia i po trzech kwartach było 57:56. Zdecydowanymi liderami wicemistrzów Polski byli wspomniany Novak i Aleksander Dziewa. Serbski rozgrywający zakończył zawody z dorobkiem 24 pkt, notując aż sześć "trójek", do tego miał 9 zbiórek i 6 asyst, a podkoszowy reprezentacji Polski dorzucił 22 pkt (trzy trafienia z dystansu). Natomiast mocno zawiódł kwartet nieobliczalnych Amerykanów, który zdobył łącznie jedynie 25 pkt.

W ostatniej ćwiartce trwała wymiana ciosów. Ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Toddrick Gotcher, który w ciągu niespełna czterech minut czterokrotnie celnie przymierzył zza linii 675 cm. Górnik odskoczył na 6 pkt, ale po trzech skutecznych akcjach z rzędu w końcu King wyszedł na prowadzenie i już do ostatniej chwili toczyła się walka "kosz za kosz". 3,5 sek. przed końcem Dziewa trafił dwa wolne i na tablicy było 78:78. Adamek wziął czas, po nim to samo uczynił Miłoszewski, co sprawiło, że pozbawił się możliwości narysowania ostatniej akcji swoich graczy.

No i nadeszła ta decydująca chwila...




Radość koszykarzy Górnika i ich kibiców była ogromna! Jeszcze rok temu sporo osób wątpiło, czy ten klub jest w stanie awansować do ekstraklasy. Gdy tak się stało, mało kto wierzył w to, że będzie w stanie nawiązać równorzędną walkę choćby ze średniakami. Tymczasem obecnie z bilansem 12 zwycięstw i 6 porażek zajmuje 3. miejsce, ustępując jedynie Anwilowi i Treflowi! Patrząc na te dokonania, niedzielne rozstrzygnięcie nie wygląda już tak zaskakująco, jakby mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Gotcher zdobył 24 pkt i został MVP Pucharu Polski, choć sam uznał, że bardziej na tę nagrodę zasługuje Smith. Jedno jest pewne - ci dwaj gracze w ogromnym stopniu przyczynili się do zdobycia cennego trofeum. Obaj Amerykanie dostali solidne wsparcie od podkoszowych, którzy rok temu sięgnęli po krajowy puchar reprezentując barwy warszawskiej Legii. Grzegorz Kulka dołożył 10 pkt i 6 zbiórek, a Dariusz Wyka - 7 pkt i 12 zbiórek. Warto dodać, że ten potężny środkowy, znany w środowisku koszykarskim jako "Łucznik z Bolestraszyc", jest wychowankiem Polonii Przemyśl.

Arena Sosnowiec była już szóstą halą w województwie śląskim, w której obejrzałem koszykarskie zmagania. Wcześniej odwiedziłem Spodek w Katowicach (Eurobasket koszykarek w 2011), hale w Rybniku i w Sosnowcu przy ul. Żeromskiego (ekstraklasa koszykarek), a także w Dąbrowie Górniczej (ekstraklasa i półfinał Puchar Polski koszykarzy), zaś półtora roku temu byłem w gliwickiej PreZero Arena, gdzie obejrzałem występ reprezentacji Polski koszykarzy. Za kilkanaście godzin Kosz Kadra zagra w Spodku przeciwko Litwie, a ja obejrzę ją na tym kultowym obiekcie co najmniej raz podczas Eurobasketu.

Podsumowując - wyjazd w pełni udany! Poziom meczu i jego emocje, a także cała otoczka wydarzenia na naprawdę wysokim poziomie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz