piątek, 25 sierpnia 2023

Koszykarze wciąż z szansami na igrzyska!

Reprezentacja Polski koszykarzy wygrała rozgrywany w Gliwicach turniej prekwalifikacyjny do przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Tydzień rywalizacji, pięć meczów i pięć zwycięstw, w tym to najważniejsze - w rozgrywanym w ostatnią niedzielę niezwykle emocjonującym finale z Bośnią i Hercegowiną. Mam satysfakcję, że byłem naocznym świadkiem tej konfrontacji.

fot. Wojciech Figurski/400mm.pl


W fazie grupowej turnieju biało-czerwoni stosunkowo łatwo ograli zespół z Bałkanów (jedynie 9-punktowa różnica była skutkiem rozprężenia w ostatnich minutach), jednak niemal każdy wnikliwy obserwator wydarzeń zdawał sobie sprawę, że finałowe starcie nie będzie mieć faworyta, a kwestia zwycięzcy może rozstrzygnąć się dopiero w samej końcówce. Tym bardziej, że Bośnia w półfinale pokonała Izrael, czyli najlepszą ekipę grupy rozgrywanej w Tallinnie. Tego samego dnia podopieczni Igora Milicicia musieli uważać na często trafiających z dystansu Estończyków, ale triumf w zasadzie nie był zagrożony.

Faktycznie, od początku trwała niesamowicie zacięta walka - i tak było przez całe 40 minut. Dość powiedzieć, że najwyższa przewaga w spotkaniu wynosiła 6 pkt. Tym razem Bośniacy, mający w swoich szeregach tak uznanych koszykarzy, jak Jusuf Nurkić (Portland Trail Blazers) i Dzanan Musa (Real Madryt), do tego posiadający przewagę wzrostu (cała ósemka, która wyszła na parkiet, mierzy powyżej 200 cm!), postawili bardzo trudne warunki. Byli dość dobrze dysponowani w rzutach za 3 pkt, twardo walczyli pod tablicami, ograniczyli ofensywne poczynania choćby Mateusza Ponitki. Polacy sprawiali wrażenie jakby bardziej chaotycznych, niepewnych w ataku pozycyjnym, pudłowali zarówno spod kosza, jak i zza łuku, nadrabiając te niedostatki skutecznymi kontrami. Pod własnym koszem nie pozwalali na zbyt wiele atletycznym rywalom. W pierwszej kwarcie wynik "trzymał" Michał Sokołowski, z czasem do punktowania włączali się jego partnerzy. Po dziesięciu minutach 23:23, do przerwy biało-czerwoni prowadzili 40:39, po trzech ćwiartkach 54:54...                         




5 min. przed końcem Bośniacy mieli cztery "oczka" przewagi. Wkrótce jednak ważną "trójkę" trafił Aleksander Balcerowski. Podopieczni Milicicia wyrównali, a potem prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Niespełna minutę przed końcem wspomniany 23-letni środkowy, który niedawno podpisał kontrakt z Panathinaikosem Ateny, przy próbie wsadu został bardzo brzydko sfaulowany przez równie potężnego Nurkicia. Olek upadł na plecy i nie potrafił wstać o własnych siłach. Na szczęście skończyło się na strachu - uraz nie okazał się poważny, ale jeden z liderów kadry oczywiście nie mógł już pomóc drużynie w ostatnich akcjach. Zastępujący go Andrzej Pluta junior pewnie trafił dwa rzuty wolne, dzięki czemu na tablicy pojawił się wynik 73:71. Później wyjątkowo słabo dysponowany Ponitka jeszcze trzykrotnie chybił z linii (w tym elemencie trafił ogółem 4 z 11 prób, cały zespół 12/23), ale rywale nie potrafili już trafić z gry, a na dodatek gubiąc piłkę 3 sek. przed końcową syreną. Po wyprowadzeniu piłki po time-oucie zapunktował jeszcze Jarosław Zyskowski. Ostateczny wynik - 76:72. Wspaniale dopingujący kibice w PreZero Arena Gliwice oszaleli z radości!

Ponitka był nieskuteczny, ale trzeba przyznać, że okazał się najlepiej zbierającym i asystującym w naszej drużynie. W ataku odciążyli go przede wszystkim Sokołowski i Balcerowski, więcej i skuteczniej niż zwykle grał Przemysław Żołnierewicz. Osobny rozdział to Pluta, który w pierwszej połowie nie zdobył choćby punktu, będąc kilka razy stopowany przez Nurkicia i jego kolegów przy próbach penetracji. Nie przejął się tymi niepowodzeniami i w trzeciej kwarcie, gdy partnerzy mieli problemy z trafieniem do kosza, trzykrotnie skutecznie wjeżdżał pod obręcz, pokazując przy tym wysokie umiejętności techniczne. W półfinale 23-letni rozgrywający był najlepszy na parkiecie (16 pkt przy 100-procentowej skuteczności z gry, 7 asyst). Przy absencjach innych czołowych "jedynek" wykorzystał swoją szansę, pokazując, że przed nim duża przyszłość. Pluta senior, który na przełomie XX i XXI wieku był przecież jednym z najlepszych polskich koszykarzy, uważa, że jego syn już jest od niego lepszy. Selekcjoner powinien na niego stawiać, podobnie jak na... własnego syna. Występujący w amerykańskiej NCAA 21-letni Igor Milicić junior dawał dobre zmiany na pozycji silnego skrzydłowego Zyskowskiemu, którego ojciec był przecież również bardzo znanym zawodnikiem. Jak widać, w polskim baskecie tradycje rodzinne są kontynuowane ze znakomitym skutkiem.





W przyszłym roku czeka biało-czerwonych udział w kolejnych kwalifikacjach, które już rozstrzygną, czy uzyskają olimpijskie przepustki. Aby tak się stało, muszą po prostu wygrać turniej, w którym będzie sześć drużyn. Z kim się zmierzą - jeszcze nie wiadomo, choć na pewno będą to ekipy z różnych kontynentów, które uplasują się poza najlepszą ósemką rozpoczynających się właśnie Mistrzostw Świata. Nie będzie łatwo, ale wiele wskazuje na to, że Milicić powinien mieć większe pole manewru. Udział w decydującej batalii o igrzyska zadeklarował nasz jedynak w NBA - Jeremy Sochan. Poza tym polskie obywatelstwo mają wkrótce otrzymać Jonah Mathews i Brandin Podziemski, który w tegorocznym drafcie został wybrany przez Golden State Warriors. Ze względu na przepisy o naturalizowanych zawodnikach, selekcjoner może desygnować do składu tylko jednego z nich. Kogokolwiek nie wybierze, wydaje się, że kończący powoli karierę A.J. Slaughter będzie mieć godnego następcę na "jedynce".

Nie ulega zatem wątpliwości, że ostatni etap walki o Paryż będzie najważniejszym wydarzeniem w polskiej koszykówce w 2024 roku. Mniejsze znaczenie będą mieć eliminacje do Mistrzostw Europy, gdyż jako jeden ze współgospodarzy Polska ma zapewniony udział w tej imprezie, która odbędzie się za 2 lata.


Na koniec kilka słów o PreZero Arena Gliwice, w której byłem pierwszy raz. Wrażenia jak najbardziej pozytywne - obiekt jest nowoczesny i funkcjonalny. Z piętnastego rzędu, na wysokości linii końcowej boiska, widoczność była bardzo dobra. Pod względem liczby miejsc oraz wyglądu - zarówno z zewnątrz, jak i w środku - ta hala bardzo przypomina świetnie mi znaną Tauron Arenę Kraków. Trochę szkoda jedynie, że trybuny były wypełnione co najwyżej w połowie.

A tutaj moje amatorskie filmy z prezentacji Polaków i odśpiewania hymnu:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz