Wczoraj, czyli w pierwszy dzień 2018 roku, blog Nowe Refleksje skończył już trzy lata! Zastanawiam się, kiedy to minęło. Czas upływa niezwykle szybko...
Cieszę się, że ciągle piszę, nie brakuje mi pomysłów. Przyznam jednak szczerze, że to nie był łatwy rok, jeśli chodzi o tę twórczość - chyba nawet najtrudniejszy spośród wszystkich, zwłaszcza jego druga połowa. Nieraz chciałem coś skrobnąć, ale brakowało czasu, przede wszystkim dlatego, że zaangażowałem się w dodatkowe zajęcie (okazjonalnie tworzyłem też coś związanego z moim wykształceniem), o którym notabene wspominałem w jednym z postów. Fajnie, że nieco więcej środków wpływa do domowego budżetu, bo przez to jakoś łatwiej spoglądać w przyszłość, lecz musiało to odbić się na częstotliwości pisania bloga.
Poza tym nieraz brakowało mi zwyczajnie sił, aby w rozsądny sposób przelać myśli na klawiaturę. W mojej etatowej pracy nie zabrakło trudnych chwil - nie jest wcale prawdą, że urzędnicy nic nie robią, tylko piją kawę, ewentualnie w inny sposób się obijają. A kiedy jeszcze dochodzi do tego problematyczność ludzkich charakterów, to naprawdę może być cokolwiek ciężko. Jakoś z tym były też powiązane moje problemy zdrowotne. Muszę znaleźć złoty środek, aby robić to, co... muszę i to, co chcę (czyli m.in. blog), a do tego umieć odpowiednio regenerować siły.
Staram się, aby blogowe teksty były na odpowiednim poziomie, bo już - nieskromnie mi się wydaje - coś osiągnąłem. Trzeba podtrzymać tę jakość, zarówno jeśli chodzi o sport, jak i inne tematy, które niekiedy się pojawiają. Właśnie tak sobie myślę - mniejsza ilość, a jeszcze więcej jakości! Kto by chciał czytać teksty na byle jaki temat, byle jak sklecone, ukazujące się codziennie? Na zasadzie - ważne, aby były i ktoś je przeczytał. Nie lepiej zrobić to np. raz w tygodniu, ale porządnie?
Staram się, aby blogowe teksty były na odpowiednim poziomie, bo już - nieskromnie mi się wydaje - coś osiągnąłem. Trzeba podtrzymać tę jakość, zarówno jeśli chodzi o sport, jak i inne tematy, które niekiedy się pojawiają. Właśnie tak sobie myślę - mniejsza ilość, a jeszcze więcej jakości! Kto by chciał czytać teksty na byle jaki temat, byle jak sklecone, ukazujące się codziennie? Na zasadzie - ważne, aby były i ktoś je przeczytał. Nie lepiej zrobić to np. raz w tygodniu, ale porządnie?
Być może, niejako w zamian, bardziej aktywny będzie blogowy profil na Facebooku - tam postaram się częściej coś wrzucać, głównie na temat bieżących wydarzeń sportowych. Warto więc również i tam zaglądać.
Dodam jeszcze, że trzy miesiące temu dostałem dość ciekawą ofertę współpracy w pewnym ambitnym projekcie. Po zerknięciu na bloga skontaktował się ze mną przedstawiciel tworzącego się portalu sportowego (na bazie Facebook'owego profilu), poszukujący osób mogących coś interesującego tam pisać. Nie powiem - fajnie przeczytać kilka pozytywnych słów pod własnym adresem, poczułem się bardzo doceniony. Jednak po rozważaniu wszystkich "za" i "przeciw" stwierdziłem, że moja dyspozycyjność nie byłaby wystarczająca na potrzeby tego przedsięwzięcia.
To tyle na początek 2018 roku. Powtórzę to, co napisałem rok temu - nieważne są cyferki, a to, czy mam satysfakcję z bytowania w tym miejscu i dzielenia się swoimi myślami. No i oczywiście, czy... inni chcą to czytać i uważają za choć trochę sensowne. :)
Pozdrawiam wszystkich czytających!
Gratulacje i powodzenia oraz wytrwałości na przyszłość!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)