sobota, 16 września 2017

Wyspa wolności i tolerancji, czyli Alcatraz

W ostatnią niedzielę, podczas kolejnej tzw. miesięcznicy smoleńskiej, prezes rządzącej obecnie partii i de facto najważniejszy obecnie polityk w Polsce, zapowiedział: Nikt nam nie narzuci woli z zewnątrz. Nawet jeżeli w pewnych sprawach pozostaniemy w Europie sami, to pozostaniemy i będziemy tą wyspą wolności, tolerancji, tego wszystkiego, co tak silnie było obecne w naszej historii. Oczywiście autor tych słów nie wyjaśnił grupie swoich zwolenników, kiedy i czym ta wolność i tolerancja pozytywnie wyróżniały się na tle krajów Europy Zachodniej (w rzeczywistości nie tylko w XX wieku był z tym niejaki problem...), czym wyróżnia się teraz, bo głównie w stronę tych krajów był to przytyk. Aż strach się bać, jak będzie wyglądać ta wolność i tolerancja, jeśli - odpukać! - PiS będzie rządzić dłużej niż do jesieni 2019 roku. Bo jest już z tym coraz gorzej...




Wolność i tolerancja to szalenie ważne wartości. Ich definiowanie nie powinno przysparzać nikomu większych problemów. A jednak dzieje się inaczej.

Ustawowo (!) ograniczona została wolność zgromadzeń. Nadrzędnym celem jest spokój wspomnianego prezesa, zwłaszcza, gdy dziesiątego dnia każdego miesiąca wchodzi na drabinkę i przemawia do swoich fanatyków. Kiedy Obywatele RP usiłowali zakłócić tę "patriotyczną" sielankę, potraktowano ich z całą surowością. Wtedy okazało się, że policjanci nie są potrzebni do strzeżenia codziennego porządku i ścigania pospolitej przestępczości, tylko mają pilnować, aby nie została naruszona subiektywnie pojęta wolność ludzi o jedynie słusznych poglądach. Kosztem wolności tych "gorszego sortu". Kto by się przejmował ich wolnością i kto by tolerował ich "wywrotowe" działania? A ta cała ochrona za pieniądze wszystkich podatników, rzecz jasna...

Nie będę rozgadywać się tutaj o rozwalaniu mediów publicznych, skrajnie upolitycznionych programach publicystycznych, do bólu stronniczych dziennikarzach i swoistej cenzurze w TVP. Każdy mający choć trochę samodzielności w kojarzeniu faktów może to zaobserwować. Poważnie zagrożona jest działalność "inaczej myślących" dziennikarzy (choćby Tomasza Piątka - autora książki demaskującej powiązania Antoniego Macierewicza), niezależnych twórców, próbujących patrzeć na ręce władzy organizacji pozarządowych, w tym tych, które postulują zachowanie kompromisu aborcyjnego, ekologów walczących o zaprzestanie wycinki Puszczy Białowieskiej.

W tej chwili mamy do czynienia z zupełnie bezczelną i bezprecedensową w krajach Unii Europejskiej próbą ręcznego sterowania sądami, a jednym z narzędzi ku temu jest zdyskredytowanie ich w oczach obywateli (za blisko 20 mln zł wszystkich podatników!), co miałoby ogromny wpływ na późniejsze prawa milionów Polaków. Niestety, wielu zostało uwiedzionych propagandowymi sloganami. Nie mają na tyle wyobraźni, że to oni mogliby być na miejscu młodego kierowcy z Oświęcimia, który w lutym zderzył się z kolumną rządową, przewożącą panią premier. Jak wiadomo, organy ścigania traktują tę sprawę bardzo specyficznie, odmiennie od innych tego rodzaju, czyniąc znacznie więcej, aby wykazać winę kierowcy. No i wyobraźmy sobie, że akt oskarżenia wpływa do sądu, a sprawę dostaje sędzia "wylosowany" przez prezesa sądu, mianowanego wcześniej bezpośrednio przez ministra sprawiedliwości...

Przechodzę tutaj do kwestii, której nietrudno nie zauważyć. Politycy partii rządzącej, ale nie tylko oni, bardzo mocno podsycają wrogie zachowania wobec obcokrajowców, w tym tych z krajów muzułmańskich. Wiadomo, że w jakimś stopniu ma to związek z zamachami w Europie Zachodniej, dokonywanymi przez tzw. Państwo Islamskie czy radykalnych islamistów. Słuchając tych newsów, ludzie obawiają się, że ci "obcy", będący tutaj od wielu lat, nagle również mogą okazać się zamachowcami. Taki strach, choćby podświadomy, bynajmniej nie dziwi, ale - niestety - w Polsce idzie to znacznie dalej. Dużą w tym "zasługę" mają politycy. Kto powiedział 2 lata temu, że uchodźcy przywożą ze sobą pierwotniaki i pasożyty? Kto później, po kolejnych zamachach, usiłował pouczać Francuzów, że nie radzą sobie z bezpieczeństwem i ich polityka "multi-kulti" (na marginesie - to pojęcie znacznie bardziej pasuje do takich krajów, jak Kanada i Holandia, a nie Francja) poniosła porażkę? Takie wypowiedzi trafiają na bardzo podatny grunt. Polski hejt internetowy, czyli de facto mowa nienawiści, należy do największych w Europie. Zwykli zjadacze chleba dają upust swoim frustracjom, kompleksom, z łatwością obrażając innych, a najczęstszym celem są ludzie na świeczniku i właśnie "obcy". Ostatnio ta kolejność wydaje się być nawet odwrotna.

Niestety, nie kończy się na samych "mądrościach" zza klawiatury. Napadów na obcokrajowców jest coraz więcej. Przykład pierwszy z brzegu - w poprzedni weekend na ul. Floriańskiej w Krakowie trzech młodych ludzi zaatakowało Egipcjanina pracującego w barze z kebabem. Wykrzykiwali, że dla takich ludzi nie ma miejsca w Polsce, a jeden z nich zaczął go dusić i bić po głowie. Zaatakowany ledwo uwolnił się od napastników, którzy uciekli. Na tyle szybko, że jeden z nich zgubił dokumenty, przez co na szczęście udało się go namierzyć.

W zasadzie nie ma tygodnia, aby media nie informowały o kolejnych przypadkach takiej agresji - fizycznej i werbalnej. Na ulicy, w komunikacji miejskiej, w miejscu pracy, w Internecie. Cierpią także dzieci. Rok temu czarnoskóry chłopiec, mieszkający w Anglii syn Polki, będąc na wakacjach usłyszał na placu zabaw w Przemyślu od pewnej dorosłej osoby, żeby stąd wyp..., bo inaczej - i tutaj, oczywiście też w wulgarnej formie, padły groźby pobicia. Uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że adresatami takich zachowań są tylko muzułmanie, bo atakowani są również m.in. właśnie czarnoskórzy, Ukraińcy czy Żydzi (np. kilka tygodni temu w okolicach Warszawy kibole napadli na drużynę piłkarzy z Izraela).

Władze praktycznie nic z tym nie robią. Oczywiście, policja przyjmuje zawiadomienia, ale nie sposób odnieść wrażenie, że później sprawcy nie są traktowani w sposób adekwatny do tych bandyckich wyczynów. O ile odnośnie niektórych zagadnień organy ścigania podejmują ostatnio bardziej intensywne, zorganizowane działania, to tutaj takich nie widać. Ot, incydenty. Zadowolony z siebie minister Błaszczak co rusz podkreśla, że ataki na obcokrajowców są sporadyczne i przypadkowe, a tymczasem rzeczywistość jest zgoła odmienna.

Wolność i tolerancja? Tak, dla "naszych", stosujących mowę nienawiści! W zeszłym tygodniu, po ogromnych naciskach na sąd, okazało się, że podpalacz kukły Żyda nie pójdzie do więzienia. Także niedawno Prokuratura Krajowa nakazała wrocławskiej prokuraturze wycofać akt oskarżenia wobec niejakiego Jacka Międlara, któremu zarzucano szerzenie nienawiści wobec Żydów i Ukraińców. Obaj uczcili swoje "zwycięstwa" wspólnym toastem. Eks-ksiądz (kiedyś więcej o nim napisałem) był uprzejmy przy tym zauważyć, że to efekt reform wymiaru sprawiedliwości, dokonywanych przez Ziobrę i Jakiego.

Notabene zachowanie tego drugiego nosi w sobie sporo cech, wskazujących na to, że kiedyś był kibolem. Gdy tylko występuje w mediach czy napisze coś na jednym z portali społecznościowych, jawi się jako wulkan takiej swoistej, właściwej dla tych "patriotycznych" środowisk, wolności i tolerancji. Po jednym z ostatnich jego popisów, gdy zasłynął wprowadzeniem do języka polskiego wyrazu "hakatumba", bardzo celnie postawę wiceministra sprawiedliwości odzwierciedla ten rym, stworzony przez użytkownika Twittera (@tomwu74):



Na wstępie wrzuciłem zdjęcie Alcatraz. Nie bez powodu - słynnego więzienia położonego nieopodal San Francisco już nie ma, ale oczywiste skojarzenia z tym miejscem pozostały. Jeśli nawet nie mówią tego wprost, to prezes PiS i jego przyboczni robią wiele, aby właśnie tak wyglądała owa polska wyspa wolności i tolerancji. Jako doskonale strzeżone więzienie, w którym osadzeni są traktowani bardzo rygorystycznie. Wszak trzeba ściśle kontrolować, co robią i co myślą obywatele, aby nie zarazili się jakimś niebezpiecznymi ideami od "obcych". Z pewnym wyjątkiem - więźniowie myślący podobnie do rządzących będą mogli bez konsekwencji spuszczać łomot tym "inaczej myślącym". Oczywiście próba rewanżu będzie surowo karana. A tych "obcych", którzy jeszcze zostali, trzeba wykurzyć z wyspy, dając im bilet w jedną stronę. Wtedy wolność i tolerancja będą kwitły...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz