czwartek, 6 października 2016

Międlar pod parasolem

W poprzednim tygodniu znowu dał o sobie znać ksiądz Jacek Międlar. Wiele wskazuje na to, że o tym duchownym - jednym z najbardziej oddanych czcicieli skrajnie nacjonalistycznej, nawiązującej w wielu aspektach do totalitaryzmu, ideologii Obozu Narodowo-Radykalnego - będzie jeszcze głośniej. Niemała w tym "zasługa" organów ścigania i polityków obecnie rządzącej formacji...

fot. newsweek.pl

Nie tylko dlatego, że głoszący skrajnie nacjonalistyczne i ksenofobiczne hasła młody człowiek ogłosił tydzień temu opuszczenie Zgromadzenia Księży Misjonarzy, co w praktyce może oznaczać pożegnanie z sutanną, trudno mówić o nim, że jest księdzem. Międlar dał się bowiem poznać przede wszystkim jako groźny populista, zdobywający uznanie wśród ludzi wykluczających jakąkolwiek tolerancję dla inaczej niż oni myślących czy różniących się pochodzeniem, wyznaniem, orientacją seksualną. Zyskał zwolenników w szeregach wyznawców ONR, aktywnie uczestnicząc w organizowanych przez tę organizację wydarzeniach - że wspomnę tylko sławetny marsz w Białymstoku wiosną tego roku.

Nawet uwzględniając, że duchowni w naszym kraju często zabierają głos na tematy polityczne, jego aktywność i sposób wyrażania myśli szokują. Nauki głoszone przez papieża Franciszka są najwyraźniej obce Międlarowi. Wyrażana wprost nienawiść w stosunku do islamu i uchodźców, którzy mieliby pojawić się w Polsce, a także monstrualnych rozmiarów antysemityzm dobitnie o tym świadczą. Wiadomo, że obecnie wiele osób obawia się ewentualnego przyjazdu uchodźców. Międlar trafia zatem na podatny grunt, odwołując się niekiedy do symboliki nazistowskiej (przykładem zdjęcie salutu rzymskiego zamieszczone na Twitterze, które później wykasował). Czy tak powinien zachowywać się ksiądz?!

Zgromadzenie próbowało dyscyplinować niesfornego podwładnego, kilka razy zmieniając miejsce jego posługi kapłańskiej i nakładając zakaz publicznych wypowiedzi. Nie przynosiło to w zasadzie żadnych skutków - prędzej czy później Międlar znów "błyszczał" w Internecie, który stanowią swoiste paliwo jego popularności. Poza tym trudno dostrzec jakąkolwiek stanowczą reakcję władz kościelnych, zdecydowane odcięcie się od tego rodzaju praktyk, wyciągnięcie poważniejszych konsekwencji. Można stąd wysnuć wniosek, że hierarchowie niejako tolerowali działalność Międlara. Taka pobłażliwość obraca się teraz przeciwko Kościołowi - w zeszłym tygodniu w programie Jana Pospieszalskiego młody duchowny nie tylko stwierdził, że w polskim Kościele bardzo mocne jest lobby gejowskie, ale także ośmielił się skrytykować działania prymasa za deklarowany udział w przyszłorocznych obchodach 500-lecia reformacji.

Czy podobnie będzie z konsekwencjami prawnymi wobec zachowań Międlara? Niestety, wiele wskazuje, że również one zostaną puszczone płazem. Do tej pesymistycznej prognozy skłania zeszłotygodniowe postanowienie prokuratury w Białymstoku o umorzeniu dochodzenia w sprawie nawoływania do nienawiści. Międlar nie popełnił tego czynu, gdyż zdaniem śledczych podczas kazania "odwoływał się do treści historycznych i Biblii". Antysemityzm? Ależ skąd! Po prostu ksiądz Jacek coś tam o Żydach powiedział (np. "żydowski motłoch"), ale to w odniesieniu do tych dawnych, żyjących jeszcze kilkaset lat przed zaraniem chrześcijaństwa. Cóż, każda argumentacja prowadząca do celu jest dobra... Podobnie jak wskazywanie, że brak dowodów, jakoby w trakcie marszu w Białymstoku były wnoszone antysemickie okrzyki. A tu proszę - różne media (w tym telewizje) dysponują nagraniami, na których wyraźnie słychać takie okrzyki... Podczas kazania Międlar był uprzejmy wyrazić hasło "zero tolerancji dla ogarniętej nowotworem złośliwym Polski i Polaków". Stwierdził, że odpowiednią chemioterapią jest bezkompromisowy narodowo-katolicki radykalizm. To już wiemy, jaki model państwa i społeczeństwa lansuje ksiądz, ale jakoś nie wie tego prokuratura...

Ta instytucja jest rzekomo niezależna, ale... no cóż, wiadomo jak to jest, gdy prokuratorem generalnym został znów Zbigniew Ziobro... Nie chcę rozwijać tego wątku, bo każdy może sobie w tej kwestii wyrobić własną ocenę. Jakoś tak się jednak dziwnie składa, że dla ministra-prokuratora generalnego jednym z największych problemów jest niezawisłość sędziów. A to, że "ksiądz-patriota" mówi coś tam publicznie o Żydach, zachęca do radykalizmu i tym podobnych działań, wyraźnie ukierunkowując zachowanie tłumu? A jaki to problem? Mamy przecież wolność wyrażania swoich przekonań... Podobnie jak narastająca agresja wobec obcokrajowców (czy nawet ludzi do nich podobnych) są w Polsce "odosobnionymi przypadkami", dlatego ani minister sprawiedliwości, ani minister spraw wewnętrznych nie uważają, aby było to zagadnienie, nad którym warto się pochylić.

Napisałem, że Międlar mógł popełnić przestępstwo, ale nie jestem prokuratorem i nie czuję się dostatecznie kompetentny, aby to stwierdzić. Jako obywatel mam prawo wszakże uważać uzasadnienie postanowienia białostockiej prokuratury za skandaliczne, poddające poważnie w wątpliwość kwalifikacje funkcjonariusza publicznego, który je sporządził. Widać jednak, że to jakaś tamtejsza tradycja, bo przecież kilka lat temu inny prokurator z tego miasta uznał, że swastyka jest w kulturach Azji uznawana za symbol szczęścia - więc po co się czepiać, że ktoś ten symbol namalował na budynku? Pewnie właśnie życzył innym szczęścia... Tak czy inaczej, myśląc w sposób nieco uproszczony - skoro opisana sytuacja "nie nadawała się" do postawienia zarzutów, to do czego musi dojść, aby uznać, że ktoś zrealizował znamiona czynu zabronionego określonego w art. 256 § 1 Kodeksu karnego?

W polskiej Konstytucji jest art. 13, przewidujący w określonych przypadkach (w skrócie - odwoływanie się do totalitarnych metod, dopuszczanie w swojej działalności nienawiści rasowej lub narodowościowej, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy) możliwość zakazu funkcjonowania partii politycznych i innych organizacji. Niektórzy sugerują, aby rozpocząć  taką procedurę wobec ONR. Może jeszcze za wcześnie, a skutki mogą okazać się odwrotne od zamierzonych - członkowie tej organizacji, a także Międlar będą pozować na męczenników. Tylko kiedy będzie odpowiednia pora?

Jeden z polityków opozycji słusznie stwierdził, że umarzając postępowanie w sprawie białostockich wydarzeń, Ziobro i PiS biorą tak naprawdę na swoje barki odpowiedzialność za przyszłe czyny skrajnych nacjonalistów. Wygląda na to, że jakkolwiek przez część formacji rządzącej i wspierających ją środowisk Międlar jest uważany za radykała, to jest im potrzebny do walki politycznej. Dlatego znalazł się pod parasolem rządzących. Czy kiedyś spod niego wyjdzie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz