W poniedziałek Sejmik Województwa Małopolskiego przyjął uchwałę antysmogową. To bardzo słuszny i długo oczekiwany krok, pokazujący, jak ważną sprawą jest walka z zanieczyszczonym powietrzem w regionie, który pod tym względem należy do niechlubnych liderów nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Problem tylko w tym, czy te przepisy uda się zrealizować w praktyce.
fot. Tomasz Wełna / krakow.wyborcza.pl |
Kraków walczy ze smogiem już kilka lat, dzięki czemu coraz więcej mieszkańców ma świadomość, jak śmiertelny to wróg. Rada Miasta przyjęła własną uchwałę, wzrosła liczba likwidowanych pieców, jak również interwencji funkcjonariuszy Straży Miejskiej dotyczących szkodliwego palenia, miasto zakupiło ekologiczne autobusy, ograniczony został ruch samochodów w ścisłym centrum - to tylko kilka przykładów.
Niestety, kilka czy kilkanaście kilometrów od stolicy województwa spora większość ludzi zupełnie nie dostrzega tego problemu. Dalej palą w przestarzałych piecach czym popadnie i oburzają się na sugestie, że szkodzą sobie i innym, tłumacząc też, że nie mają środków na wymianę sprzętu. Bywa, że spotykają się z pobłażliwością miejscowych służb stojących na straży prawa. Ogólnie można to streścić w sformułowaniu "co złego to nie ja". A przecież - wbrew wyobrażeniom wielu osób - zanieczyszczone powietrze nie kończy się na granicach Krakowa. Wręcz przeciwnie - poza nimi często jest wręcz gorzej! To błędne przekonanie wynika zapewne z niskiej świadomości skutków "tradycyjnego" palenia, jak i stąd, że podwawelska metropolia była bodajże pierwszym miastem w Polsce, które na taką skalę wypowiedziało wojnę smogowi.
Nie dziwi więc, że władze Krakowa oczekują od ościennych gmin większego zaangażowania w tej sprawie. Dotąd bywało z tym różnie, uchwała Sejmiku powinna skonkretyzować działania. Czas na wymianę przewidziano do końca 2022 roku. Natomiast w samym Krakowie już jesienią 2019 roku będzie obowiązywać całkowity zakaz stosowania zakaz palenia węglem i drewnem. Tak czy inaczej, uzyskanie pożądanego efektu będzie bardzo ciężkim zadaniem. Im dalej od stolicy Małopolski, tym jeszcze gorzej będzie to pewnie wyglądać. Pomiary wskazują przecież, że powietrze w Nowym Sączu, Zakopanem czy Rabce jest bardziej zanieczyszczone niż to w największym mieście regionu. Egzekwowanie przyjętych reguł wśród na ogół konserwatywnych mieszkańców Podhala czy Sądecczyzny będzie natomiast przysparzać znacznie więcej komplikacji. Opór materii duży, a i urzędnicza wyrozumiałość raczej większa... Inną przeszkodą dla sporej liczby samorządów będą zagadnienia finansowe - jakby nie było, to kolejne zadanie, na które muszą znaleźć środki, a kołdra jakby coraz krótsza.
Źle ze smogiem jest także choćby w województwie podkarpackim, w tym w moim rodzinnym Przemyślu. Niekorzystnym tendencjom "sprzyja" położenie miasta - podobnie jak Kraków, centralna część znajduje się w niecce, otoczona przez różne pagórki.
Nie ulega jednak wątpliwości, że kwestia walki o czystsze powietrze jest szalenie ważna, kto wie, czy nie priorytetowa. Znamienne, że wyraźnie dostrzegają ten temat władze samorządowe w czasach, gdy minister zdrowia (o zgrozo - lekarz!) mówi publicznie, że to "problem teoretyczny", a większym zagrożeniem dla zdrowia są palacze. Wypowiadając swoje "odkrywcze" twierdzenia, tenże jegomość nie wziął pod uwagę kilku oczywistych faktów. Po pierwsze - z powodu smogu umiera rocznie ok. 45 tys. Polaków. Po drugie - poprzez wdychanie tych szkodliwych substancji (przede wszystkich benzopirenu) unoszących się w krakowskim powietrzu, osoba niepaląca "wypala" 8 papierosów dziennie. No i po trzecie - obowiązkiem władz jest realizacja zadań związanych z szeroko rozumianą ochroną środowiska. Wynika to choćby z przepisów Konstytucji.
Trzeba jeszcze pamiętać o jednym bezwzględnym fakcie - ta zima jest szczególnie nieciekawa pod względem zanieczyszczenia powietrza. Czuć to na każdym kroku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz