W Krakowie i okolicach można odczuć kolejowe zmiany, które jeszcze przybiorą na sile. Budowana jest łącznica na Podgórzu, remontowany odcinek Kraków Mydlniki - Krzeszowice, a w przyszłym roku ma zacząć się jeszcze jedna inwestycja. Druga para torów, którą między między Dworcem Głównym a Bieżanowem za kilka lat przejadą pociągi Szybkiej Kolei Aglomeracyjnej, będzie mieć bardzo duży wpływ na przyszłość tego środka transportu w regionie.
Rozwój SKA następuje może powoli, lecz stopniowo. Wiadomo przecież, że funkcjonują już dwie linie: pierwsza - z portu lotniczego w Balicach przez Kraków Główny do Wieliczki, druga - z Sędziszowa przez Miechów do Krakowa Głównego, która po ukończeniu łącznicy będzie mieć swój koniec w Podborach Skawińskich. W grudniu ma wystartować kolejna linia - póki co z Tarnowa do Krakowa Głównego, lecz docelowo przedłużona przez Krzeszowice do Trzebini (opóźnienie pierwotnie planowanych prac na zachód od Krakowa sięga kilku lat, co wynika choćby z upadłości wykonawcy, który wygrał przetarg). Powstać ma też kilka przystanków, m.in. mające duże znaczenie przesiadkowe w okolicach Hali Targowej czy na Bronowicach.
Z mojego - mieszkańca Mistrzejowic - punktu widzenia godna uwagi jest koncepcja wybudowania przystanku kolejowego o nazwie Os. Piastów i przedłużenia do niego linii tramwajowej (kończącej się obecnie kilkaset metrów wcześniej). Realizacja tego przedsięwzięcia pozwoliłaby wielu osobom mieszkającym na kilku okolicznych osiedlach na dużo szybsze przemieszczanie się komunikacją zbiorową do ścisłego centrum, nie mówiąc już o południowych dzielnicach, lotnisku czy Wieliczce. To tylko jeden z przykładów na to, jak rozwój SKA może pozytywnie wpłynąć na poprawę komunikacji zbiorowej.
Są również inne zamierzenia, będące na wstępnym etapie. W ostatnich dniach przedstawiciele kilku gmin podpisali porozumienie w sprawie współpracy mającej na celu przedłużenie drugiej linii aż do okolic Oświęcimia (Przeciszów) i Kalwarii Zebrzydowskiej. Poza tym padają sugestie czy mniej skonkretyzowane wizje większego wykorzystania kolei w samym Krakowie, poprzez przystosowanie do pasażerskiego ruchu (w tym budowę przystanków) towarowych szlaków biegnących przez Azory, Prądnik Biały, Olszę i Dąbie, a także odświeżenie odcinka nowohuckiego - z Zesławic do Podłęża.
Te pomysły są dość interesujące i warte poważnej analizy. Oczywistością jest bowiem, że funkcjonowanie SKA przyniesie wymierne efekty tylko wówczas, gdy dostęp do niej będzie mieć jak najwięcej osób. Tak jest w aglomeracji warszawskiej czy Trójmieście. Nie ukrywam, że podczas pobytu nad morzem duże wrażenie zrobiła na mnie właśnie tamtejsza SKM - zarówno pod względem organizacji, jak i liczby korzystających. To wzór, do którego należałoby dążyć, mając jednak świadomość pewnych ograniczeń. W Krakowie większa grupa mieszkańców jest wyraźnie oddalona od dostępu do kolei - mam tu na myśli przede wszystkim dzielnice nowohuckie. Chociaż przy odpowiednim dojeździe do przystanków SKA tramwajami czy autobusami (jak w Trójmieście), można choć częściowo zniwelować tę niedoskonałość.
Właśnie wzorem trójmiejskiej sieci, na najbardziej uczęszczanym odcinku powstanie druga para torów. Ta budowa spowoduje znaczne utrudnienia, m.in. na pewien czas całkowicie zablokuje, ewentualnie mocno ograniczy ruch między Dworcem Głównym a Płaszowem. Skutkiem będą zatem komplikacje dla pasażerów jeżdżących SKA z Wieliczki. Cóż, takie poświęcenia są nieuniknione, aby działo się lepiej. Przykładem może być to, w jakim czasie i warunkach odbywa się teraz - po kilku latach utrudnień - podróż ze stolicy Małopolski do Tarnowa, Rzeszowa czy Przemyśla.
Gdyby tak jeszcze w niedalekiej przyszłości władze centralne uznały za zasadne sfinansowanie projektu budowy torów między Podłężem a okolicami Limanowej - po jego wykonaniu połączenie Krakowa z Nowym Sączem i Zakopanem byłoby o wiele szybsze niż dzisiaj...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz