sobota, 13 sierpnia 2016

Najważniejsze przed nami!

Szkoda porażki naszych siatkarzy z Rosją, ale nie ma co rozdzierać szat. Co najmniej drugie miejsce jest na wyciągnięcie ręki. Doskonale wiadomo, że najważniejsze w turnieju olimpijskim wydarzy się w środę, czyli w bojach ćwierćfinałowych.

fot. AP / sport.pl

Dziś zagrali słabiej niż przeciwko Argentynie. Jeśli jednak mieli przegrać z kimś w fazie grupowej, dobrze, że stało się to właśnie w starciu przeciwko najsilniejszemu rywalowi, czyli Rosji. Zwłaszcza, że złoci medaliści z Londynu ulegli wcześniej teamowi z Ameryki Południowej, tracąc cenne punkty. No i kluczowy dla układu tabeli może okazać się "oczko" zdobyte za porażkę w tie-breaku. Dzięki niemu jeśli podopieczni Stephane'a Antigi pokonają 3:0 lub 3:1 znacznie słabszych Kubańczyków, zakończą rozgrywki grupowe na pierwszym lub drugim miejscu. Bardziej prawdopodobny jest ten drugi scenariusz, gdyż Argentyna mierzy się z równie słabym Egiptem i przy analogicznym zwycięstwie uplasuje się wyżej, z uwagi na korzystniejszy bilans setów. W tym kontekście szkoda zatem, że mistrzowie świata nie uporali się szybciej z Irańczykami.

Tyle o swoistej buchalterii. Biało-czerwoni potwierdzili, że w Rio znajdują się w dobrej dyspozycji. Owszem, kilka elementów zawiodło, za dużo było własnych błędów, Rosjanie w niektórych fragmentach zbyt swobodnie radzili sobie w ataku, czasem też w bloku. Brawa dla Bartosza Kurka, który był niemal nie do zatrzymania, zdobywając w sumie aż 36 pkt. Może nieco jeszcze brakuje do formy z doskonale zakończonych Mistrzostw Świata, ale postęp w stosunku do majowych kwalifikacji w Tokio czy Ligi Światowej jest widoczny. Pokazał to szczególnie mecz z Argentyną, w którym Polacy znakomicie zneutralizowali groźnych przeciwników po drugiej stronie siatki. Antiga potrafił przygotować swoich zawodników do najważniejszej imprezy. Poza Kurkiem również pozostali podstawowi gracze spełniają swoje zadania. Pozytywem jest zwłaszcza postawa Grzegorza Łomacza, który na rozegraniu wygryzł Fabiana Drzyzgę.

Siatkarze i sztaby wszystkich czołowych reprezentacji występujących w turnieju olimpijskim (także w innych grach zespołowych), a także kibice i eksperci są w pełni świadomi faktu, że zmagania w pierwszej fazie są jedynie przystawką do tego, co wydarzy się później. Ćwierćfinał, rozgrywany w trzynastym dniu igrzysk, dla jednych okaże się szczęśliwy, przez innych będzie wspominany jako pechowy. Tam trzeba będzie skupić wszystkie swoje siły fizyczne i umiejętności mentalne, koncentrację, swoistą boiskową inteligencję. Z kimkolwiek nie przyjdzie się tam zmierzyć Kurkowi i spółce, będzie to szalenie trudna konfrontacja i pierwsze czy drugie miejsce w swojej grupie nie będzie mieć jakiegokolwiek znaczenia. Popatrzmy zresztą na potencjalnych rywali. Od początku igrzysk z bardzo dobrej strony prezentują się Włosi, Brazylijczycy są gospodarzami i mimo wpadki z USA, dalej pozostają jednym z faworytów, ostatniego słowa nie powiedzieli jeszcze Francuzi oraz Amerykanie, którzy podnieśli się po falstarcie. Pozostaje jeszcze ewentualnie Kanada, która pokonała swoich sąsiadów (i to aż 3:0), choć może się okazać, że to za mało, aby w środę powalczyć o półfinał.

Ten turniej jest niezwykle interesujący i wszystko może jeszcze się zdarzyć. Emocji byłoby jeszcze więcej, gdyby zamiast Meksyku i Kuby w Rio wystąpiły dwie drużyny europejskie - zwłaszcza Serbia i Niemcy, ewentualnie Bułgaria. Na jeden z największych paradoksów tych igrzysk zakrawa bowiem fakt, że Europę reprezentują tylko cztery zespoły, czyli tyle samo, co - patrząc na całokształt (rankingi, osiągnięcia itp.) wyraźnie słabszą strefę Ameryki Północnej i Środkowej...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz