niedziela, 14 lutego 2016

Trójmiasto i nadmorskie klimaty

Dzisiaj ani o sporcie, ani o polityce, a trochę prywaty. W poprzedni weekend (od piątkowego przedpołudnia do poniedziałku) byłem razem z żoną w Trójmieście. Wyjazd typowo wypoczynkowy, jak najbardziej potrzebny, aby nieco odetchnąć od codziennych obowiązków.



Ktoś mógłby być zaskoczony - przecież w zimie jeździ się głównie w góry! Czasem potrzeba jednak pewnej odmiany, a nad morzem jest teraz znacznie spokojniej, dużo mniej turystów niż latem. No i powietrze - zarówno to krakowskie, jak i górskie - nie należy do najzdrowszych, delikatnie mówiąc. Różnica w tym względzie na korzyść tego nadmorskiego była mocno odczuwalna.

Nacieszyliśmy się Bałtykiem, pogoda przerosła nasze oczekiwania - zwłaszcza, że prognozowano deszcz i silny wiatr. Tymczasem było słonecznie, temperatura 7-10'C, przez 3 dni z nieba spadło zaledwie kilka kropelek. Mieszkaliśmy w Gdańsku - ok. 2 km od plaży w Brzeźnie. Naturalnie byliśmy tam na molo. Z plaży w Jelitkowie przespacerowaliśmy się do molo w Sopocie (po drodze byliśmy na obiedzie - oczywiście "rybnym") i z powrotem.

Przespacerowaliśmy się oczywiście po gdańskim Starym Mieście. Najbardziej podobała mi się promenada nad Motławą. Kamienice też ciekawe, architektura cokolwiek inna niż w Krakowie. Nie mogłem odmówić sobie możliwości zwiedzenia Stadionu Energa. Obiekt, na którym rozegrano cztery mecze Euro 2012, robi ogromne wrażenie. Pod względem wyglądu, komfortu, wykorzystania przestrzeni, organizowanych wydarzeń, dostępności, stadion położony w dzielnicy Letnica bije wręcz na głowę ten dobrze mi znany, czyli krakowskiej Wisły.

W Gdyni naszym celem było Muzeum Emigracji i molo w Orłowie. Wystawa dokumentująca emigrację Polaków jest wręcz fascynująca! Prawdę mówiąc, można byłoby spędzić tam cały dzień. Natomiast obiad w Tawernie Orłowskiej był niezwykle smaczny i z czystym sumieniem mogę polecić to miejsce, zresztą i tak cieszące się dużym zainteresowaniem.

Ogromnym plusem Trójmiasta jest SKM, która pozwala w stosunkowo krótkim czasie przemieścić się z Gdańska do Gdyni. Takie rozwiązanie komunikacyjne stanowi niedościgły wzór dla wielu polskich miast, w tym także dla Krakowa. Częstotliwość kursowania SKM jest imponująca, także w weekendy. Trochę gorzej jest z gdańskimi tramwajami i autobusami - wiele linii w niedzielę nie kursuje w ogóle. To minus w stosunku do Krakowa.

Pora roku sprawiła, że nie było dużo ludzi, chociaż na Monciaku czy na plaży między Gdańskiem a słynnym molo ludzi nie brakowało. Byłem już raz wcześniej w tej aglomeracji i pamiętam, że w lecie sytuacja pod tym względem wygląda znacznie mniej ciekawie - wszędzie tłok, kolejki, ogólny szał. Skąd ja to znam? Rzecz jasna... z Krakowa. Jednak to nie dziwi, bo Trójmiasto ma wiele atrakcji. Naprawdę fajne miejsce do życia, dużo zabytków i godnych odwiedzenia miejsc, życzliwi i otwarci ludzie, na wyciągnięcie ręki morze, które dodaje energii. Każde z trzech miast jest na swój sposób inne, ma odrębną historię, która w wielu aspektach nie była łatwa. Razem tworzą bardzo ciekawą całość.

Rozważając czysto hipotetycznie - gdybym miał zamieszkać gdzie indziej, to chyba właśnie w jednym z tych trzech miast. Ponieważ jednak o opuszczeniu na stałe Krakowa raczej nie myślę, to na pewno w przyszłości z dużą przyjemnością znów zawitam do Trójmiasta w roli turysty. Zostało jeszcze sporo miejsc do zwiedzenia.



PS. Nie mogłem sobie odmówić zrobienia sporej ilości fotek, spośród których wybrałem dziesięć - pierwsze na wstępie, reszta poniżej (kliknięcie na jedno ze zdjęć umożliwi obejrzenie wszystkich w powiększeniu).






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz