poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Najlepszy start w historii

Ostatnie dekada sierpnia przyniosła polskim kibicom wiele pozytywnych wrażeń. Postarali się o to reprezentanci naszego kraju podczas Mistrzostw Świata w lekkoatletyce w Pekinie.

fot. Reuters

Ta impreza pokazała, że Anita Włodarczyk i Paweł Fajdek nie przez przypadek byli uznawani w obecnym sezonie za prawdziwych suwerenów w rzucie młotem. Wiadomo jednak, że sukcesy w mitingach to mało - pamięta się bowiem w zasadzie tylko czempionów globu (i - naturalnie - igrzysk). Włodarczyk nie zostawiła jednak jakichkolwiek wątpliwości. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że młot wyrzucany przez nią "odleciał" konkurentkom niczym Adam Małysz na nartach skoczkom z Finlandii, Niemiec czy Austrii w czasach swojej świetności. Bo jak inaczej traktować 4,5 metrów przewagi nad srebrną medalistką? A przecież nasza mistrzyni pobiła w tym roku rekord świata, jako pierwsza kobieta przekraczając barierę 80 metrów, i to od razu o ponad metr. Również Fajdek znakomicie poradził sobie z presją - pokonując kolejnego rywala o ponad dwa metry, obronił tytuł zdobyty w 2013 roku w Moskwie. Nasz mistrz miał świetne wsparcie w Wojciechu Nowickim, który nieoczekiwanie stanął na najniższym stopniu podium. Po zdobyciu złota Fajdek udowodnił, że również bardzo udanie potrafi... świętować swoje sukcesy. Do historii przeszła - prawdziwa czy nie, to trudno ustalić - opowieść, jakoby po zakrapianej imprezie próbował płacić za kurs taksówkarzowi swoim medalem. Na szczęście złoty krążek wrócił do prawowitego właściciela.
fot. Reuters

Z kolei dyskobol Piotr Małachowski po raz pierwszy wygrał w mistrzowskich zawodach światowej rangi. Wcześniej doświadczony zawodnik trzykrotnie musiał zadowolić się srebrem (dwa razy Mistrzostwa Świata, raz Igrzyska Olimpijskie). W końcu doczekał się upragnionego złota, zatem można powiedzieć, że sprawiedliwości stało się zadość. Życiowy sukces odniósł również Robert Urbanek, zdobywając w tej konkurencji brązowy medal.
fpt. AP

Dorobek w konkurencjach rzutowych byłby jeszcze bardziej okazały, gdyby na podium stanął Tomasz Majewski, który jednak był "dopiero" szósty. Dwukrotnego mistrza olimpijskiego w pchnięciu kulą usprawiedliwiają jednak w pewnym stopniu trapiące go w ostatnich latach problemy zdrowotne. 

Tak czy inaczej, nie będzie jakąkolwiek przesadą twierdzenie, że w rzutach biało-czerwoni są prawdziwą potęgą, utrwalając mocną pozycję wywalczoną już w minionej dekadzie. To bez wątpienia zasługa trenerów, którzy potrafią wyłowić i oszlifować talenty, przekonując zarazem do wytężonej pracy i wielu wyrzeczeń. Sukcesy w rzucie młotem nie są przecież dziełem przypadku, lecz kontynuacją drogi rozpoczętej przez mistrzów olimpijskich z Sydney - tragicznie zmarłą Kamilę Skolimowską i Szymona Ziółkowskiego.

Brązowe medale dla Pawła Wojciechowskiego i Piotra Liska stanowią natomiast potwierdzenie polskich tradycji w skoku o tyczce. Pierwszy z nich na stałe zadomowił się zresztą w światowej czołówce - przypomnijmy, że cztery lata temu nie miał sobie równych.

Na koniec o sukcesie, który na długo zostanie mi w pamięci. Adam Kszczot "wybiegał" na 800 metrów srebro. Fenomenalny Rudisha z Kenii był poza zasięgiem, a 26-latek z Łodzi znakomicie wykorzystał swoją szansę, pokonując na ostatniej prostej choćby dwóch rodaków zwycięzcy. Wielkie brawa, Panie Adamie!

Osiem medali na Mistrzostwach Świata, które dało Polsce ósme miejsce w klasyfikacji medalowej, oznacza wyrównanie najlepszego rezultatu z 2009 roku, jednak po raz pierwszy biało-czerwoni wywalczyli trzy złote krążki. Powtórzenie podobnego dorobku ilościowego i jakościowego za rok, podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio De Janeiro, wywołałoby w naszym kraju prawdziwą euforię, będąc nawiązaniem do wspaniałych osiągnięć przedstawicieli "królowej sportu" w latach 60. i 70. minionego stulecia, gdy - notabene - lekkoatletyczne Mistrzostwa Świata nie były jeszcze rozgrywane. Oby tak się stało, jednak wcześniejsze rozbudzanie dużych aspiracji nie jest potrzebne. Lepiej dmuchać na zimne, znając specyfikę igrzysk, podczas których niejeden faworyt nie sprostał presji i wymaganiom.



1 komentarz:

  1. Przyjemnie było to oglądać, mam nadzieję, że się nie "wystrzelali" i igrzyska będą równie emocjonujące, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń