wtorek, 27 stycznia 2015

Puchar zdobyty, kolejne wyzwania czekają

W niedzielę koszykarki Wisły Can-Pack Kraków zdobyły w Bydgoszczy Puchar Polski. Wliczając Puchar Ligi zdobyty w 1984 roku, jest to już dziesiąty krajowy puchar w żeńskim baskecie sezniorek wywalczony przez "Białą Gwiazdę".

fot. wislacanpack.pl

Finałowy sukces w starciu z Energą Toruń nie przyszedł im łatwo, gdyż rywalki postawiły duży opór. W pierwszej połowie to właśnie Katarzynki były lepsze o 5 pkt. Przełamanie przyszło dopiero w trzeciej kwarcie - Jantel Lavender i Allie Quigley dały prowadzenie. W ostatniej części gry przewagę ugruntowały jeszcze bardzo dobrze spisujące się rezerwowe - Gintare Petronyte i Cristina Ouvina, powodując, że różnica wzrosła do 10 pkt. W ostatnich minutach zawodniczki z Torunia starały się odmienić przebieg wydarzeń na boisku, ale wiślaczki już im na to nie pozwoliły. Tytuł MVP zawodów dla Lavender oraz nominacja jej, Quigley i Ouviny do najlepszej piątki meczu w pełni odzwierciedlają, które koszykarki najbardziej zasłużyły na wyróżnienie.

Ekipa prowadzona przez Stefana Svitka jest obecnie najsilniejszą w krajowej rywalizacji, o czym świadczy dotychczas osiągnięty bilans 15-0 w Tauron Basket Lidze Kobiet. Rozgrywki pucharowe rządzą się jednak swoimi prawami - wystarczy jeden słabszy dzień i nadzwyczajna mobilizacja ze strony przeciwnego zespołu, aby doszło do niespodzianki. Dlatego tym bardziej krakowiankom należą się słowa uznania za to, że potrafiły skoncentrować się w najważniejszych fragmentach meczu i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nie zawsze można grać tak rewelacyjnie, jak cztery dni wcześniej przeciwko ZVVZ USK Praga w żeńskiej Eurolidze.

Ta wygrana nieznacznie przybliżyła team spod Wawelu do realizacji niezwykle ważnego celu - awansu do fazy play-off europejskich rozgrywek. Aby tak się stało, niezbędne jest jeszcze zwycięstwo z Basket Lattes Montpellier Agglomeration - najlepiej różnicą większą niż 10 pkt. Ten sukces może jeszcze nie wystarczyć do awansu, jednak nie ma teraz sensu przybliżać tutaj wszystkich możliwych scenariuszy. Jutro w Jekaterynburgu z UMMC krakowianki nie mają zbyt wielu szans, ale liczę na to, że w jaskini lwa tanio skóry nie sprzedadzą.

Znalezienie się aktualnych mistrzyń Polski w gronie najlepszych ośmiu drużyn klubowych Starego Kontynentu będzie istotniejszym osiągnięciem niż zdobycie po kolejny Pucharu Polski. Klubowa kolekcja nie wzbogaciłaby się wówczas o nowe trofeum, lecz byłby to czytelny sygnał, że krakowski zespół niejednokrotnie z powodzeniem stawia czoła nieco (lub nawet znacznie) silniejszym kadrowo i finansowo rywalkom - tym bardziej, iż po losowaniu fazy grupowej Euroligi awans uznano za niezwykle trudne zadanie. Taki rezultat oznaczałby także progres w stosunku do dwóch poprzednich sezonów oraz nawiązanie do lat 2010-2012, gdy dowodzona z trenerskiej ławki przez Jose Hernandeza drużyna co roku meldowała się w czołowej "ósemce", a raz nawet przebiła się do elitarnej "czwórki".

Jak wszystko się zakończy - pokażą najbliższe tygodnie. Emocji na pewno nie zabraknie.

***
Aktualizacja: Niestety, wiślaczki były kompletnie bezradne w Jekateterynburgu. Wynik 63:106 (a po trzech kwartach było nawet 52 pkt. straty) mówi właściwie wszystko... Oby tak wysoka porażka nie wpłynęła negatywnie na morale zespołu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz