czwartek, 7 stycznia 2021

Tak wygrywa prawdziwy mistrz!

Kamil Stoch po raz trzeci!!! Przed rozpoczęciem Turnieju Czterech Skoczni skoczek z Zębu raczej nie był wymieniany w gronie faworytów do końcowego triumfu. Tymczasem znów pokazał klasę - w dwóch niemieckich konkursach zajmował czołowe wysokie lokaty, by w Austrii dwukrotnie w sposób spektakularny odlecieć rywalom. Pisząc o bezapelacyjnym sukcesie Stocha nie można pominąć znakomitej postawy pozostałych Polaków. Ubiegłoroczny zwycięzca - Dawid Kubacki zakończył imprezę na trzecim miejscu, piąty był Piotr Żyła, zaś "oczko" niżej (ex aequo z Ryoyu Kobayashim) uplasował się Andrzej Stękała.

fot. Matthias Schrader / AP Photo


A przecież jeszcze dobę przed zawodami w Oberstdorfie całkiem realne były obawy, że biało-czerwoni w ogóle nie wystartują! Zamieszanie z pozytywnym wynikiem testu na COVID-19 Klemensa Murańki odbiło się szerokim echem i chyba nie ma sensu przypominać wszystkich niuansów z nim związanych. Faktem jest, że mogło dojść do bezprecedensowego wyeliminowania całej ekipy, lecz na szczęście organizatorzy w porę zreflektowali się.

Już pierwszy konkurs pokazał, że Stoch może się liczyć w klasyfikacji generalnej. Po słabszym początku sezonu, zdawał się wracać do odpowiedniej dyspozycji. Jak się wydaje, kluczowe było dopracowanie jednego detalu technicznego, wskazanego przez trenera Michala Doleżala. W Oberstdorfie lepszy okazał się tylko Karl Geiger. Nieco gorzej poszło Kamilowi w Garmisch-Partenkirchen, który wylądował tuż za podium. Jednak noworoczne zmagania przyniosły polskim kibicom mnóstwo radości z powodu wygranej Dawida Kubackiego i trzeciego miejsca Piotra Żyły, dzięki czemu po trochę rozczarowującym pierwszym występie obaj znacząco przesunęli się w turniejowej klasyfikacji. Stoch był na półmetku trzeci, ustępując największym faworytom - Halvorowi Egnerowi Granerudowi i Geigerowi.

Wśród skoczków często powtarza się, że Innsbruck dla jednych jest szczęściem, a dla innych przekleństwem. Nie inaczej było w tym roku. Kamil zwyciężył w kapitalnym stylu, a Norweg i Niemiec zaliczyli dramatyczne wpadki, zamykając po pierwszej serii trzecią dziesiątkę! Mimo poprawy w drugiej próbie, ponieśli ogromne straty w "generalce". Świetnie spisali się znów Kubacki i Żyła, którzy zajęli - odpowiednio - trzecią i czwartą pozycję. Przed ostatnim akordem imprezy polski triumfator TCS w latach 2017 i 2018 miał w miarę bezpieczną przewagę nad... polskim triumfatorem TCS z 2020 roku. Biało-czerwona wiktoria była niemal pewna, ale wiadomo, jak to bywa - jeden gorszy skok może wszystko zmienić. Nie można też zapominać, że Granerud i Geiger pałali żądzą rewanżu.

Bischofschofen to znów teatr jednego - i tego samego aktora, co 3 dni wcześniej! Kamil w dwóch skokach uzyskał łącznie nieco ponad 300 pkt, co zdarza się niezwykle rzadko! Słabszy występ Kubackiego nie pozwolił mu utrzymać drugiego stopnia podium, ale udało mu się w końcowym rozrachunku minimalnie wyprzedzić Graneruda. Lider Pucharu Świata nie udźwignął ciężaru prestiżowego turnieju.

Stoch już po raz trzeci zgarnął Złotego Orła, dołączając do naprawdę wąskiego grona skoczków, mogących pochwalić się co najmniej takim osiągnięciem. Zdecydowanie już przebił pod tym względem swojego wielkiego mentora. Adam Małysz wygrał TCS tylko raz - dokładnie 20 lat temu, co było początkiem jego niesamowitej passy (swego czasu wspominałem o tym wydarzeniu). Ciekawa analogia - po dwóch konkursach Adam również był nieco "przyczajony", a zaatakował w Innsbrucku, pozostawiając tam daleko w tyle wszystkich rywali, zaś swoją dominację przypieczętował w równie fenomenalnym stylu w Bischofschofen. 

Po nieco gorszym poprzednim sezonie wydaje się, że Kamil może poważnie liczyć się w walce o Kryształową Kulę, a - co najważniejsze - w Mistrzostwach Świata, które na przełomie lutego i marca odbędą się na doskonale wszystkim znanej skoczni w Oberstdorfie.

Warto jeszcze pamiętać o chyba największym odkryciu tego sezonu w skali globalnej. Mowa oczywiście o Stękale, który po kilku sezonach powrócił do poważnego skakania, był mocnym punktem "brązowej" drużyny w Mistrzostwach Świata w lotach, a w rywalizacji na niemieckich i austriackich skoczniach spisywał się dość równo, trzykrotnie meldując się w czołowej dziesiątce. Kto jeszcze kilka miesięcy temu spodziewałby się, że ten 25-latek w klasyfikacji TCS zajmie 6. miejsce, a jego wyższość będą musieli uznać tak utytułowani zawodnicy, jak Stefan Kraft czy Peter Prevc?!

Michal Doleżal znakomicie przygotował swoich podopiecznych do tego sezonu. Jeśli biało-czerwoni nie spuszczą z tonu, to kto sprosta im w rywalizacji drużynowej podczas MŚ? No ale może nie ma co tak daleko wybiegać w przyszłość, bo doświadczenie pokazuje, że niekiedy podczas najważniejszej imprezy sezonu dochodzą do głosu skoczkowie czy teamy nie prezentujące najwyższej formy na przełomie grudnia i stycznia.

Zapowiadają się zatem ogromne emocje w kolejnych tygodniach. Szkoda tylko, że bez publiczności...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz