niedziela, 22 maja 2016

Znów solidny środek tabeli

W poprzedni weekend piłkarze ręczni SRS Czuwaju Przemyśl zakończyli kolejny I-ligowy sezon. W grupie B uplasowali się na siódmym miejscu, czyli tylko "oczko" niżej niż rok temu, zatem ogólna tendencja została zachowana.

fot. Łukasz Solski / Nowiny

Zdobywając 26 punktów (12 zwycięstw, 2 remisy, 12 porażek), przemyślanie bez większych problemów zapewnili sobie byt w 14-zespołowym gronie, lecz do czołówki stracili zbyt wiele. O krótką opinię na temat osiągniętego rezultatu poprosiłem trenera SRS Czuwaju - Przemysława Korobczaka. - Faktycznie, wynik jest bardzo podobny do tego z sezonu 2014/2015. Zdobyliśmy tyle samo punktów, co wówczas, dopiero w ostatniej kolejce wyprzedził nas zespół z Końskich, przez co spadliśmy o jedną pozycję. Ogólnie jestem zadowolony z gry drużyny, którą prowadziłem. Trzeba powiedzieć, że w zakończonych właśnie rozgrywkach napotkaliśmy więcej trudności - twierdzi mój rozmówca. Szkoleniowiec teamu z miasta nad Sanem ma na myśli m.in. absencję w pierwszych spotkaniach jednego z kluczowych zawodników - Macieja Kubisztala. Kontuzja występującego już od pięciu lat w barwach przemyskiego klubu kołowego, miała wpływ na dość kiepski start, bo tak należy określić zaledwie jedno zwycięstwo i aż cztery porażki. - Nieobecność Maćka w tamtym okresie znacznie utrudniła nam grę - gdyby wówczas był w składzie, mielibyśmy zapewne o kilka punktów więcej. Z czasem wyniki poprawiły się, dzięki czemu mogliśmy awansować o kilka miejsc, ale straty do czołówki były już duże. Trochę zabrakło też szczęścia w końcówkach. Przegraliśmy na wyjeździe dwa razy jedną bramką, również dwukrotnie zremisowaliśmy, przez co parę punktów uciekło.

Warto jednak zauważyć, że popularni Harcerze trzy razy wygrywali jednym golem. Tutaj można zobaczyć jeden z takich triumfów wywalczonych w dramatycznych okolicznościach - 2 kwietnia 2016 z MTS Chrzanów. W roli głównej M. Kubisztal, a potem taniec radości i odśpiewanie nieśmiertelnego "Mój jest ten kawałek podłogi".


Jeśli chodzi o liczbę zdobytych bramek, najlepszy okazał się skrzydłowy Mateusz Kroczek, który 189 razy pokonał bramkarzy rywali. Na następnych miejscach wewnątrzklubowej klasyfikacji znaleźli się rozgrywający - Stanisław Makowiejew (139) i Paweł Stołowski (132). Pierwszy z nich, pozyskany rok temu z Miedzi Legnica, miał w ocenie trenera słabszy początek, lecz w drugiej rundzie grał na miarę swoich możliwości. Dzięki dobrej postawie Makowiejew będzie mieć okazję do zaistnienia na ekstraklasowych parkietach, gdyż podpisał kontrakt ze zwycięzcą grupy B I ligi - Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski. Trener Korobczak wyróżnił także najmłodszego w drużynie Pawła Kubika. - Zrobił największe postępy, czego może nie było widać, gdyż ciężko było mu przebić się na pozycji, na której występuje Kubisztal - uważa.

Zdaniem przemyskiego szkoleniowca, poziom rozgrywek był niezwykle wyrównany: - Wygraliśmy u siebie z Piotrkowianinem, a także z trzecią w końcowej tabeli Olimpią Piekary Śląskie, w ostatnim meczu byliśmy bardzo blisko osiągnięcia remisu na wyjeździe z wicemistrzem - Ostrovią. W zasadzie każdy mógł z każdym wygrać w tej lidze, decydowały niuanse, dyspozycja dnia, a po każdej kolejce w środkowej i dolnej części tabeli następowały spore zmiany.

fot. Kamil Krukiewicz / Sportowe Fakty
Sezon 2015/2016 to już historia. A jak wyglądają plany na kolejne rozgrywki? - Chcemy zatrzymać wszystkich podstawowych zawodników, z wyjątkiem Staszka Makowiejewa, na którego miejsce będziemy poszukiwać odpowiedniego następcy. Planujemy nieco odmłodzić skład, dlatego szukamy młodych chłopców, którzy posiadają już odpowiednie umiejętności na I ligę i chcą się rozwijać, a nie odcinać kupony - twierdzi P. Korobczak. - Sytuacja klubu jest ustabilizowana, nie mamy żadnych długów. Władze miasta i sponsorzy zapewniają, że dalej będą nas wspierać. Dzięki temu powinniśmy mieć zapewniony spokojny byt finansowy na przyszły sezon. Na boisku będziemy walczyć o możliwie najwyższe cele, a życie pokaże, ile z tych planów uda się zrealizować.

Oby te ambitne zamierzenia powiodły się i szczypiorniści SRS Czuwaju dali swoim kibicom nieco więcej powodów do radości. Przy co najmniej porównywalnym zestawie personalnym i pewnej dawce szczęścia nie jest to wykluczone. W sporcie trzeba mierzyć wysoko, wykorzystując sprzyjające okoliczności, aby osiągnąć coś, co wydawało się niezwykle odległe (stosunkowo świeży przykład stanowią choćby występy koszykarek Wisły Can-Pack w ostatniej edycji Euroligi). Jeśli takie przesłanki zaistnieją, to dlaczego przemyślanie nie mogliby włączyć się do walki o awans? To jednak jeszcze nieco zbyt odległa przyszłość. Na razie pragnę podziękować im za walkę w zakończonym sezonie. Od wielu lat piłkarze ręczni godnie reprezentują Przemyśl na arenie ogólnopolskiej. Owszem, może chciałoby się więcej (zwłaszcza, że wspomnienia PGNiG Superligi nie są tak odległe), ale trzeba docenić stabilność sportową i organizacyjną klubu, o którą swego czasu wcale nie było łatwo.



PS. No i mam nadzieję, że tym razem już nic nie stanie na przeszkodzie i w końcu obejrzę choćby jeden mecz Harcerzy "na żywo". :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz