niedziela, 25 marca 2018

Poligon doświadczalny przed operacją "Rosja 2018"

Mistrzostwa Świata coraz bliżej, zatem dla Adama Nawałki i jego współpracowników nadszedł gorący okres. Mecze towarzyskie, stały monitoring formy kandydatów do 23-osobowej kadry i ich selekcja, rozpracowywanie rywali, dogrywanie spraw organizacyjnych związanych z pobytem w Rosji... Jak wiemy, po zakończeniu eliminacji biało-czerwoni rozegrali już trzy próbne spotkania - wszystkie z finalistami MŚ, wszystkie w naszym kraju i w żadnym z nich nie zdobyli gola. Czy to powód do zmartwień w obliczu turnieju, na który wszyscy czekamy z niecierpliwością?

fot. Czarek Sokołowski/AP / sport.pl

Nie da się ukryć, że selekcjoner traktował te konfrontacje cokolwiek szkoleniowo, a podobnie będzie z wtorkowym starciem przeciwko Korei Południowej na odnowionym Stadionie Śląskim. Nadrzędnym celem nie jest wynik, ale przyjrzenie się piłkarzom walczącym o bilety do Rosji. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, 16-17 miejsc jest już zajętych. Walka o te wolne trwa w najlepsze i oczywiście każdy z pretendentów chce pokazać, że to on zasługuje na ten zaszczyt. Wyjazd na tak wielką imprezę to przecież spełnienie marzeń i otwarcie drzwi do zaistnienia w reprezentacji w kolejnych latach, a także możliwość znalezienia lepszego klubu.

W piątek przeciwko Nigerii z dobrej strony zaprezentowali się skrzydłowi - Przemysław Frankowski i Rafał Kurzawa. Pierwszy z nich zaimponował dynamiką, drugi dokładnymi dośrodkowaniami. Nieźle spisał się też debiutujący w "dorosłej" kadrze Bartosz Kownacki. Podobnie jak dwóch wcześniej wymienionych, młody napastnik Sampdorii Genua będzie dość poważnie brany pod uwagę przy ostatecznych nominacjach. Także nieustępliwy Jacek Góralski, który w pierwszej połowie zastąpił kontuzjowanego Karola Linetty, udowodnił, że za dwa miesiące powinien znaleźć się w gronie dwudziestu trzech wybrańców, a nawet być pierwszym zmiennikiem pary defensywnych pomocników. Więcej znaków zapytania pojawia się przy Marcinie Kamińskim, który sprowokował rzut karny dla Nigerii (jakkolwiek trudno mówić, czy w ogóle był tam faul). We wtorek będą sprawdzani koleni pretendenci, w tym będący Polakiem zaledwie od kilku tygodni Taras Romanczuk.

"Gabinet cieni" jest potrzebny, zwłaszcza, że niemało pewniaków dopadły w ostatnich miesiącach komplikacje zdrowotne, ewentualnie problemy z grą w swoich klubach. Czy w czerwcu będą w optymalnej dyspozycji? Reprezentacja to dość specyficzna drużyna - aby być w niej przydatnym, nie jest konieczne regularne występowanie w swoim stałym miejscu pracy. Owszem, taka stabilność jest wskazana, buduje niejako pozycję zawodnika, jego pewność siebie. Widać to choćby na przykładzie Grzegorza Krychowiaka, który 2 lata temu był jednym z najlepszych defensywnych pomocników w lidze hiszpańskiej, a równie pozytywne recenzje zasłużył swoją postawą na Euro 2016. Po głośnym transferze do Paris Saint Germain, gdzie często nie podnosił się ławki, stracił dużo walorów. Również w West Bromwich Albion nie gra systematycznie. Te wahania od jesieni 2016 roku sprawiły, że w narodowym teamie jego rola nie jest już tak znacząca. Z drugiej strony mamy Jakuba Błaszczykowskiego, który po znakomitych latach w Borussii Dortmund, zarówno w Fiorentinie, jak i Wolfsburgu nie miał wysokich notowań, lecz w kadrze na ogół nie zawodził. Biorąc pod uwagę jego doświadczenie i wciąż wysokie umiejętności, Nawałka raczej nie będzie patrzeć zbyt rygorystycznie, czy powracający po kontuzji 33-latek w najbliższych tygodniach wróci do klubowego składu. Oczywiście, byłoby lepiej, gdyby tak się stało, ale ciężko uwierzyć, aby zdrowy Kuba nie został powołany na MŚ. Po koszmarnej kontuzji na boisko wrócił już Arkadiusz Milik, a narzekający w poprzednich miesiącach na urazy Kamil Grosicki musi walczyć o miejsce w pierwszej "jedenastce" angielskiego II-ligowca.

Chyba każdy zgodzi się, że przedstawiony wyżej kwartet oraz mający bardzo mocną pozycję w swoich klubach Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek i Kamil Glik to ludzie, bez których nie sposób wyobrazić sobie tej reprezentacji, zwłaszcza podczas finałów MŚ. Nieco przewrotnie można zapytać - jeśli nie oni, to kto?! O ile nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, wszyscy z nich pojadą do Rosji i będą głównymi kandydatami do wybiegnięcia w podstawowym składzie. Selekcjoner doskonale zna ich umiejętności, a oni funkcjonując w tym zespole już od kilku lat, świetnie rozumieją się ze sobą na placu gry, nawet gdy niekoniecznie przepadają za sobą na stopie prywatnej.

Teraz będą musieli jednak odnaleźć się w innej taktyce, bo począwszy od listopadowych potyczek z Urugwajem i Meksykiem, Nawałka testuje ustawienie z trójką obrońców. Mówiąc szczerze - nie takie nowatorskie, bo systemem 3-5-2 (w tym dwóch defensywnych pomocników i dwóch wahadłowych, będących połączeniem bocznych obrońców ze skrzydłowymi) grały praktycznie wszystkie polskie kluby i reprezentacja w latach 90. ubiegłego stulecia. Chyba pierwszym, który odszedł od tego schematu, przechodząc na czwórkę defensorów, był... Franciszek Smuda, prowadząc krakowską Wisłę. Czy to dobry czas na takie eksperymenty? Można mieć mieszane odczucia, bo 12 lat temu wprowadzony przez Pawła Janasa "diament" nie pomógł wyjść z grupy na niemieckich MŚ, ale wszystko odbywało się wtedy bardziej chaotycznie, dopiero w ostatnich sparingach. Teraz czasu na przyswojenie nowości jest więcej.

Niektórzy twierdzą, że to system bardziej ofensywny, inni, że wręcz odwrotnie. Faktem jest, że w trzech próbach (w tym dwa razy bez Lewandowskiego) biało-czerwoni nie zdobyli żadnego gola. W piątek okazji nie brakowało, lecz na przeszkodzie stanął słupek, bramkarz, brak precyzji, no i oczywiście... sędzia, który nie uznał bramki, mimo że powtórki dokładnie wykazały, że piłka przekroczyła linię. W polskiej ekstraklasie byłby VAR i wskazanie na środek boiska, a w międzynarodowym spotkaniu takich "pomocy naukowych" brak... Całe szczęście, że w Moskwie, Kazaniu, Wołgogradzie i na innych mistrzowskich arenach zastosowanie znajdzie odpowiednia technologia.

- Gra lepsza od wyniku - mówiono po meczu z Nigerią. Ważne, że silny fizycznie rywal postawił wysoko poprzeczkę, dzięki czemu selekcjoner może wyciągnąć wnioski, jak jego podopieczni radzą sobie z tego rodzaju stylem, którego można spodziewać się 19 czerwca po Senegalczykach. Wtedy już nie będzie marginesu na eksperymenty - niejako z góry ten swoisty zakaz wyznacza niebagatelna stawka, której wszyscy przecież są w pełni świadomi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz