niedziela, 15 maja 2016

Przewrót majowy kłopotem dla obecnych władz...

W ostatnich kilkunastu miesiącach bardziej niż kiedykolwiek wcześniej zainteresowały mnie zagadnienia związane z Drugą Rzeczypospolitą. Przeczytałem już kilka książek dotyczących dziejów naszego kraju w latach 1918-1939, korzystam także z zasobów sieciowych. Pewnie jeszcze trochę przede mną. Jednym z najważniejszych wydarzeń w dwudziestoleciu międzywojennym był przewrót majowy. Od obalenia legalnych władz przez marszałka Józefa Piłsudskiego właśnie minęło 90 lat.

zdjęcie zamieszczone na stronie wikipedia.org

Obecnie wiele osób dość pozytywnie odnosi się do wspomnianego okresu w naszej historii, wręcz nadmiernie idealizując wydarzenia czy zjawiska wówczas zaistniałe, prezentując postawę charakterystyczną dla odległych już w sumie czasów. Na myśl przychodzi mi tutaj choćby Jarosław Kaczyński i spora część jego partyjnych kolegów, których niektóre hasła wyraźnie nawiązują do II RP, czy wręcz stricte sanacji. Również wiele mówią o odnowie moralnej, używając przy tym ostrego i wrogiego języka. Można także odnieść wrażenie, że prezes PiS wręcz widzi siebie w roli, jaką pełnił Piłsudski w latach 1926-1935, czyli przywódcy decydującego o wszystkim, a za nic nieodpowiedzialnego (z tą różnicą, że J. Kaczyński nie pełni - i chyba nie zamierza - żadnej funkcji, a marszałek był w tym okresie ministrem spraw wojskowych i przejściowo premierem).

Ogólna ocena II RP nie jest łatwa. Rządzący musieli pokonać szereg przeciwności związanych z kształtowaniem się polskiej państwowości po ponad stu latach zaborów. Ustalenie ostatecznych granic nastąpiło przecież dopiero 4 lata po odzyskaniu niepodległości. Do tego dochodziła m.in. niepewna sytuacja międzynarodowa (trudne relacje z większością sąsiadów), problemy z mniejszościami narodowymi, zwłaszcza na Kresach Wschodnich, większe niż obecnie nierówności społeczne i problemy bytowe znacznego odsetka obywateli. Trzeba też zauważyć, że wówczas silne w całej Europie były tendencje autorytarne, których eskalacja w postaci nazizmu i komunizmu przynajmniej pośrednio doprowadziła do wybuchu drugiej wojny światowej.

To, co się stało 90 lat temu, trudno jednak usprawiedliwiać, przede wszystkim z punktu widzenia demokracji i praworządności. 12 maja 1926 roku, kilka dni po sformowaniu rządu endecji i ludowców z Wincentym Witosem na czele, Piłsudski zdecydował się ruszyć na Warszawę z wiernymi sobie oddziałami wojskowymi. Wbrew jego przewidywaniom, prezydent Stanisław Wojciechowski stanowczo odmówił dymisji rządu. To nie powstrzymało marszałka, na którego stronę zaczęli przechodzić wojskowi z terenu, wysyłając swoich podkomendnych do stolicy, natomiast z powodu (nieprzypadkowego) strajku kolejarzy ograniczony został przyjazd wojsk wiernych rządowi, m.in. z Poznania. Widząc niekorzystny rozwój wypadków, trzeciego dnia od wybuchu zamachu Wojciechowski i Witos podali się do dymisji. Obowiązki prezydenta przejął marszałek Sejmu Maciej Rataj, lecz faktyczna władza należała już do Piłsudskiego.

Marszałek rzekomo bardzo przeżywał, że te walki mają bratobójczy charakter. Nie spodziewał się takiego oporu ze strony wojsk "rządowych", zapewne myśląc, że jego legenda jako głównego architekta odzyskania niepodległości i zwycięzcy wojny z bolszewikami zrobi wystarczające wrażenie. Jak wspomniałem, mocno zawiódł się twardym stanowiskiem prezydenta, dobrze mu znanego ze wspólnej działalności w PPS. Mimo tych rozterek i przeciwności losu, nie potrafił cofnąć się w marszu po władzę. Postawa prezydenta i premiera najprawdopodobniej uchroniła Polskę od wojny domowej. Gdyby legalne władze w porę nie oceniły realnie sytuacji i grożących następstw, mogłoby bowiem dojść do znacznie bardziej tragicznych wydarzeń, także w kontekście samego bytu państwa. Dla Związku Radzieckiego i Niemiec konflikt wewnętrzny w Polsce stanowiłby świetną okazję, aby zagarnąć tereny, do których wnosili roszczenia. Destabilizacja wewnętrzna i zewnętrzna była ostatnią rzeczą potrzebną wówczas naszemu krajowi.

Jeśli ktoś umniejsza znaczenie przewrotu majowego, twierdząc, iż "takie to były czasy" czy też dając Piłsudskiemu - z uwagi na jego niezaprzeczalne zasługi z poprzednich lat - szczególne prawo moralne do zbrojnego wystąpienia przeciwko demokratycznej władzy, to warto podać dwie liczby. W ciągu trzydniowych walk w Warszawie zginęło blisko 400 osób, a około 1000 zostało rannych (źródła są nieco rozbieżne, podaję orientacyjne liczby). Czy to mało? Czy można ignorować fakt usunięcia przemocą legalnych władz państwowych i złamania żołnierskiej przysięgi, jak również lekceważyć tragizm tych wydarzeń tak, jak czyni to obecny wicemarszałek Sejmu - Ryszard Terlecki, notabene profesor historii, który w niezwykle dosadny, a wręcz pozbawiony kultury sposób zareagował na inicjatywę posłów PSL, wnioskujących o przyjęcie uchwały (jej projekt można znaleźć tutaj), upamiętniającej ofiary wydarzeń sprzed 90 lat? Widać, że dla przedstawicieli obecnie rządzącej partii jest to trudny temat, gdyż zapewne sami mniej lub bardziej skrycie pragną wzorować się na autorytarnych rozwiązaniach sanacji. Ta postawa jest osobliwa, patrząc z tej perspektywy, iż Piłsudski obalił rząd, w którego skład wchodziła ówczesna prawica, będąca bodajże największym oponentem politycznym marszałka...

O politycznych następstwach przewrotu majowego można byłoby pisać wiele. Stopniowe ograniczanie kompetencji Sejmu, zastraszanie opozycji (która de facto stanowiła parlamentarną większość do 1930 roku), bezprawne zatrzymanie i aresztowanie w wojskowej twierdzy w Brześciu nad Bugiem kilkunastu posłów Centrolewu i mniejszości narodowych, a następnie skazanie ich pod naciskiem władz w politycznym procesie, "cuda nad urną", emigracja czołowych opozycjonistów... To wszystko doprowadziło do całkowitej marginalizacji "inaczej myślących". Obóz sanacyjny trzymał względny dystans do władz kościelnych, ale przeciągając na swoją stronę bogatych właścicieli ziemskich, przejął ważny elektorat endecji. Poparcie elit jasno wskazywało, że rządzący zamierzają utrzymać istniejące nierówności społeczne.

Wczoraj obejrzałem traktujący o wydarzeniach majowych i ich skutkach "Zamach stanu", który w 1980 roku otrzymał główną nagrodę jury na festiwalu filmowym w Gdyni. Ten bardzo dobry film w reżyserii Ryszarda Filipskiego - uważany przez niektórych nawet za jeden z najlepszych w polskiej kinematografii - nie spotkał się wówczas z dużym zrozumieniem. Może dlatego, że z powodu przedstawianego tam terroru wobec opozycji w jakimś sensie był niewygodny dla PRL-owskich władz? Jeśli ktoś chce bliżej poznać wydarzenia w naszym kraju w latach 1926-1931, szczerze polecam obejrzenie "Zamachu stanu".

A jeśli chodzi o pozycje książkowe dotyczące ówczesnych wydarzeń, to jak dotąd przeczytałem dwie Wydawnictwa "Bellona", a także jedną zagraniczną. Lech Wyszczelski krytycznie odnosi się do przewrotu majowego w opracowaniu pt. "Konflikty narodowe i wewnętrzne II Rzeczypospolitej", natomiast Maciej Nowak równie negatywnie ocenia tzw. sprawę brzeską w monografii o tym właśnie tytule, rozpoczynając swoje rozważania od naszkicowania sytuacji zaistniałej po maju 1926 roku. Szalenie interesująca jest książka analizująca całe dwudziestolecie międzywojenne - "Gorzka chwała" autorstwa Richarda M. Watta, po raz pierwszy wydana w USA i Europie Zachodniej już ponad 40 lat temu. Ten amerykański pasjonat historii nieco złagodził odpowiedzialność Piłsudskiego za przewrót i późniejsze eliminowanie opozycji. W tym miejscu mógłbym zatem polemizować z autorem, lecz uważam, iż każdy, kto interesuje się historią II RP, musi sięgnąć po tę niezwykle wciągającą i unikalną książkę.

Uważam, że warto zgłębić ten trudny temat, gdyż już wkrótce obecne władze mogą ustanowić oficjalną wykładnię historyczną, nakazującą "jedynie słuszne" myślenie, także w kwestii przewrotu majowego...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz