Koszykarki Wisły Can-Pack Kraków nie powtórzą swoich osiągnięć z dwóch poprzednich sezonów, gdy triumfowały w Tauron Basket Lidze Kobiet i Pucharze Polski. W sobotę straciły nadzieję na kolejny dublet, przegrywając w półfinale krajowego pucharu ze Ślęzą Wrocław. Bardziej martwi jednak kwestia obsady pozycji środkowej.
Jeszcze zanim na parkiet wróciła Cristina Ouvina, która zagrała dopiero we wspomnianym spotkaniu pucharowym, a jej brak był bardzo odczuwalny w styczniowych meczach wiślaczek, trener Jose Hernandez musiał radzić sobie z innym ubytkiem. W ostatni piątek okazało się, że władze klubu podjęły decyzję o rozstaniu z Devereaux Peters. Dwa dni wcześniej Amerykanka samowolnie wyjechała do ojczyzny. Takie zachowanie słusznie zostało uznane za poważne uchybienie zawodniczki, skutkujące rozwiązaniem kontraktu z jej winy.
Jakkolwiek można było odnieść wrażenie, że 26-latka znajduje się mentalnie jakby "obok" zespołu, to jej osiągnięcia statystyczne nakazują przyznać, że należała do najważniejszych postaci w szeregach mistrzyń Polski. W oczywisty sposób powstało zatem pytanie - kto w zamian? Trudno bowiem sobie wyobrazić, aby myśląc realnie o obronie mistrzowskiego tytułu, team spod Wawelu nie pokusił się o sprowadzenie koszykarki na pozycje 4-5. Nawet w aktualnej sytuacji, gdy prezes Piotr Dunin-Suligostowski jest mocno pochłonięty dopinaniem spraw organizacyjnych i transferowych w drużynie piłkarskiej, załatwienie tej sprawy wydaje się być potrzebą chwili. Wiadomo, że największą gwarancję jakości dają zawodniczki amerykańskie. Pytanie tylko o kwestie finansowe, choć te - przy dość prawdopodobnym braku zobowiązań wobec Peters - nie powinny stanowić specjalnego problemu.
Pocieszający jest wspomniany powrót Ouviny, która w starciu z wrocławiankami udowodniła, dlaczego bez niej gra krakowianek - delikatnie mówiąc - nie kleiła się. Co by nie powiedzieć, Yvonne Turner nigdy nie będzie typową "jedynką", gdyż nie potrafi odpowiednio kreować akcji ofensywnych, skupiając się głównie na swoich indywidualnych popisach. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że czterotygodniowa nieobecność Hiszpanki była większą stratą dla drużyny niż aktualna luka w strefie podkoszowej. Peters nie jest klasyczną "piątką", zresztą w obecnym sezonie Hernandez nie posiada w składzie takiej zawodniczki. Niewiele zatem ta absencja zmieniła w samych schematach gry, w przeciwieństwie do konieczności rozgrywania przez Turner. Ciężko było już patrzeć na kompletny chaos w ataku. Ouvina spisywała się dotąd znakomicie, będąc prawdziwym sercem wiślackiej ekipy.
Jeśli ta pozytywna tendencja w postawie hiszpańskiej rozgrywającej zostanie zachowana, a nowy nabytek pokaże odpowiednie umiejętności, tytuł mistrzowski powinien zostać w Krakowie. Słowo "powinien" oznacza jednak wyraźnie mniejszą dozę pewności niż rok temu. Wówczas Stefan Svitek dysponował prawdziwym "samograjem", z Lavender i Quigley w rolach głównych. Obecnie polska ekstraklasa jest bardziej wyrównana, mniejsze są różnice w czołówce. Niespodzianką zakończył się Puchar Polski - w finale aktualnie szósty zespół w tabeli TBLK, czyli grająca przed własną publicznością Pszczółka AZS UMCS Lublin, pokonała zajmującą trzecią pozycję Ślęzę.
Tak czy inaczej - jednym z głównych argumentów przemawiającym za mistrzyniami Polski jest osoba szkoleniowca, który w tym sezonie udowadnia swoją sporą fachowość, "wyciągając" z tego zestawienia personalnego górne pułapy możliwości. Widać to choćby w Eurolidze, w której awansu do ćwierćfinału raczej już nie będzie, ale mało kto oczekiwał, że Wisła Can-Pack choćby zbliży się do tego celu. Zostaje jeszcze "przeniesienie" do ćwierćfinału Pucharu FIBA, będące na dwie kolejki przed końcem fazy grupowej niezwykle prawdopodobnym scenariuszem.
Kolejne tygodnie i miesiące będą zatem dla wiślaczek niezwykle ważne i emocjonujące.
fot. Marcin Michta / WislaLive.pl |
Jakkolwiek można było odnieść wrażenie, że 26-latka znajduje się mentalnie jakby "obok" zespołu, to jej osiągnięcia statystyczne nakazują przyznać, że należała do najważniejszych postaci w szeregach mistrzyń Polski. W oczywisty sposób powstało zatem pytanie - kto w zamian? Trudno bowiem sobie wyobrazić, aby myśląc realnie o obronie mistrzowskiego tytułu, team spod Wawelu nie pokusił się o sprowadzenie koszykarki na pozycje 4-5. Nawet w aktualnej sytuacji, gdy prezes Piotr Dunin-Suligostowski jest mocno pochłonięty dopinaniem spraw organizacyjnych i transferowych w drużynie piłkarskiej, załatwienie tej sprawy wydaje się być potrzebą chwili. Wiadomo, że największą gwarancję jakości dają zawodniczki amerykańskie. Pytanie tylko o kwestie finansowe, choć te - przy dość prawdopodobnym braku zobowiązań wobec Peters - nie powinny stanowić specjalnego problemu.
Pocieszający jest wspomniany powrót Ouviny, która w starciu z wrocławiankami udowodniła, dlaczego bez niej gra krakowianek - delikatnie mówiąc - nie kleiła się. Co by nie powiedzieć, Yvonne Turner nigdy nie będzie typową "jedynką", gdyż nie potrafi odpowiednio kreować akcji ofensywnych, skupiając się głównie na swoich indywidualnych popisach. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że czterotygodniowa nieobecność Hiszpanki była większą stratą dla drużyny niż aktualna luka w strefie podkoszowej. Peters nie jest klasyczną "piątką", zresztą w obecnym sezonie Hernandez nie posiada w składzie takiej zawodniczki. Niewiele zatem ta absencja zmieniła w samych schematach gry, w przeciwieństwie do konieczności rozgrywania przez Turner. Ciężko było już patrzeć na kompletny chaos w ataku. Ouvina spisywała się dotąd znakomicie, będąc prawdziwym sercem wiślackiej ekipy.
Jeśli ta pozytywna tendencja w postawie hiszpańskiej rozgrywającej zostanie zachowana, a nowy nabytek pokaże odpowiednie umiejętności, tytuł mistrzowski powinien zostać w Krakowie. Słowo "powinien" oznacza jednak wyraźnie mniejszą dozę pewności niż rok temu. Wówczas Stefan Svitek dysponował prawdziwym "samograjem", z Lavender i Quigley w rolach głównych. Obecnie polska ekstraklasa jest bardziej wyrównana, mniejsze są różnice w czołówce. Niespodzianką zakończył się Puchar Polski - w finale aktualnie szósty zespół w tabeli TBLK, czyli grająca przed własną publicznością Pszczółka AZS UMCS Lublin, pokonała zajmującą trzecią pozycję Ślęzę.
Tak czy inaczej - jednym z głównych argumentów przemawiającym za mistrzyniami Polski jest osoba szkoleniowca, który w tym sezonie udowadnia swoją sporą fachowość, "wyciągając" z tego zestawienia personalnego górne pułapy możliwości. Widać to choćby w Eurolidze, w której awansu do ćwierćfinału raczej już nie będzie, ale mało kto oczekiwał, że Wisła Can-Pack choćby zbliży się do tego celu. Zostaje jeszcze "przeniesienie" do ćwierćfinału Pucharu FIBA, będące na dwie kolejki przed końcem fazy grupowej niezwykle prawdopodobnym scenariuszem.
Kolejne tygodnie i miesiące będą zatem dla wiślaczek niezwykle ważne i emocjonujące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz