środa, 12 sierpnia 2015

Imperator

Pod koniec 2013 roku przeczytałem świeżutką wówczas książkę autorstwa dwóch dziennikarzy "Gazety Wyborczej". Piotr Głuchowski i Jacek Hołub postawili sobie za cel przybliżyć życiorys ojca Tadeusza Rydzyka, o którym wcześniej już wielokrotnie pisali. Autorzy próbują udzielić - choćby pośrednio - odpowiedzi na pytanie, co spowodowało, że w ciągu ostatnich dwóch dekad ten ksiądz stał się tak zauważalną postacią w polskim życiu publicznym.

Tytuł "Imperator" nie jest przypadkowy. Rydzyk stworzył w Polsce prawdziwe imperium medialne. Redemptorysta, trzymający w garści Radio Maryja, Telewizję Trwam i "Nasz Dziennik", utyskuje na swój los, wietrząc wszędzie spiski względem swojej osoby i zaufanych współpracowników, czynione przez "wrogów narodu polskiego", jednak to typowe zagranie pod publiczkę. Absolutnie nie można powiedzieć, aby ten biznes chylił się ku końcowi. Trzyma się mocno, ma sporo, chce mieć jeszcze więcej, a przede wszystkim - zamierza wywierać przemożny wpływ na politykę i polityków. Ile to razy antena toruńskiego radia stanowiła okazję do wygłoszenia różnych manifestów politycznych, ideologicznych, agitacji na rzecz określonych kandydatów w kolejnych wyborach. W latach 2005-2007 to właśnie w tej rozgłośni i TV Trwam bardzo chętnie pojawiali się ówcześni premierzy, ministrowie i inni członkowie PiS. Wcześniej zaufaniem wpływowego duchownego obdarzany był m.in. Roman Giertych.

Nie czytając tej książki, a bazując jedynie na tym, kto i o kim ją napisał, można byłoby wyrazić przypuszczenie, że skoro autorzy są publicystami "Gazety Wyborczej", to niejako programowo będą krytykować Rydzyka. Rzeczywistość jest inna. Głuchowski i Hołub starają się nie oceniać postawy i poglądów szefa toruńskiej rozgłośni, zostawiając tę sprawę czytelnikom. Za to z chirurgiczną wręcz precyzją opisują fakty, zasięgając przy tym opinii wielu osób, które w jakikolwiek sposób miały z nim styczność. Dowiadujemy się choćby o jego niezbyt sielankowym dzieciństwie, wspieraniu opozycji w pierwszej połowie lat 80., wzbudzającym wiele niejasności pobycie w RFN, powrocie do kraju i założeniu Radia Maryja. Co ciekawe, głos redemptorysty mógłby płynąć dziś po falach eteru z Krakowa, ale hierarchowie w dawnej stolicy Polski nie byli zainteresowani taką działalnością. Więcej przychylności znalazł w Toruniu.

Na czym polega ten fenomen Rydzyka? Po lekturze "Imperatora" trzeba stwierdzić, że niewątpliwie potrafi skupić ludzi wokół swoich zamierzeń, przypominając pod tym względem bardziej menedżera w korporacji biznesowej (ktoś zresztą stwierdził, że byłby świetnym biznesmenem), a nie księdza. Dzięki tej zdolności oddziaływania na zwykłych słuchaczy, a także polityków, publicystów czy przedsiębiorców, udało mu się w latach 90. przebić do szerokich mas, czemu sprzyjały populistyczne hasła, nieraz o dość wyraźnym zabarwieniu antysemickim. Starsze pokolenie, w którym spora część - o ile nie większość - to osoby religijne i mocno utożsamiające się z Kościołem, stało się podstawą jego zwolenników, co przekłada się na hojne zasilanie konta radia i innych przedsięwzięć. Warto przypomnieć tutaj słynne "ratowanie Stoczni Gdańskiej" - według różnych źródeł (choćby tego) pieniądze nie zostały przekazane na zapowiadany cel. Wśród wspierających imperium medialne było i jest wielu przedstawicieli amerykańskiej Polonii. Znaczącą rolę odgrywał także m.in. mieszkający w Urugwaju Jan Kobylański - człowiek, którego przeszłość podczas II wojny światowej nie została do końca wyjaśniona, znany z otwartego głoszenia antysemickich poglądów. Ojciec dyrektor zyskał sobie zatem całą rzeszę wyznawców, gotowych popierać każdą spiskową teorię autorstwa jego lub "firmowanych" przez niego ludzi i przekazać środki na podejmowane inicjatywy. Szerokie wpływy Rydzyka w Toruniu również zaskakują. Wywodzący się z SLD prezydent miasta sprzyjał zamiarom redemptorysty, takim jak choćby utworzenie prywatnej uczelni, doprowadzenie linii tramwajowej w jej okolice, a także wydobywanie wód termalnych.

Dyrektor Radia Maryja zawładnął duszami wielu Polaków, tworząc swoistą konkurencję dla oficjalnej władzy kościelnej. To niebezpieczne i szkodliwe zjawisko, na którego ograniczenie hierarchowie nie mają za bardzo pomysłu. A może jest im na rękę i nie chcą nic robić? Można nawet stwierdzić, że dali się zawładnąć skrajnościom, o czym świadczy choćby głośne ostatnio stanowisko Episkopatu dotyczące podpisania przez Bronisława Komorowskiego ustawy o in vitro. I tak biskupi byli łagodni, bo szef toruńskiej rozgłośni porównał byłego już prezydenta do Hitlera...

Mnożąc kontrowersje, autorzy nie udają, że Rydzyk to dla nich pozytywna postać, ale nie wylewają też kubła pomyj. Nie bardzo wyobrażam sobie, aby dziennikarze z różnej maści prawicowych gazet i portali byli w stanie zachować się podobnie, biorąc równie wnikliwie na tapetę Jerzego Urbana czy choćby jakiegoś lewicowego lub liberalnego polityka... Jednym słowem - na podstawie lektury każdy może dojść do swoich wniosków, nie mając podanych ich na tacy czy po prostu nachalnie narzucanych. Jeśli chodzi o mnie, to utwierdziłem się w negatywnej opinii na temat głównego bohatera, widząc jeszcze wyraźniej, w jaki sposób zawładnął niemałą częścią społeczeństwa i jakie rodzi to zagrożenia. Czyli niejako wszystko zgodnie z oczekiwaniami. Mogłem jednak dużo lepiej poznać motywację działalności najsłynniejszego w Polsce redemptorysty i kulisy różnych spraw z nią związanych. Opierając się na tym samym materiale, osoba będąca wiernym słuchaczem Radia Maryja zapewne będzie mieć inne zdanie od mojego.

Naprawdę warto przeczytać!




1 komentarz:

  1. Świetny tekst - mam na myśli recenzję. A co do samej książki, to jestem przekonana, że to wciągająca lektura musi być. Przeczytam, gdy tylko nadarzy się okazja.

    OdpowiedzUsuń