W ostatnich tygodniach przeczytałem biografię Huberta Wagnera. Tytuł chyba nie mógł być inny niż przydomek, który przylgnął do tego wybitnego trenera siatkarskiego, czyli "Kat".
Książkę napisał bardzo dobrze uzupełniający się duet: jeden z największych znawców siatkówki wśród polskich dziennikarzy - Krzysztof Mecner z katowickiego "Sportu" i syn głównego bohatera - Grzegorz Wagner. Ten pierwszy z dużą fachowością zadbał o przedstawienie szeregu faktów związanych z siatkarską działalnością Huberta Wagnera. Natomiast znany niegdyś zawodnik, a następnie trener nie uniknął - łagodnie mówiąc - trudnych aspektów swoich relacji z ojcem. Przez wiele lat nie było im po drodze, niemal nie odzywali się do siebie i możemy poznać przyczyny tej sytuacji. Nie zabrakło również wątków dotyczących alkoholowych problemów, które rozpoczęły się podczas pracy za granicą (Turcja, Tunezja) i dawały o sobie znać po powrocie do kraju. Znakomity szkoleniowiec umiał jednak walkę ze swoimi słabościami.
Niejako przy okazji, biografia świetnie pokazuje kulisy tej dyscypliny sportu w naszym kraju na przestrzeni czterech dekad - swoiste "who was who" nie w formie encyklopedycznej, ale ciekawej opowieści. Początki sięgają lat 60. XX wieku, gdy Wagner senior był jednym z najlepszych rozgrywających w Polsce, broniąc barw AZS AWF Warszawa, a także wielokrotnie występując w seniorskiej kadrze biało-czerwonych. Ciąg dalszy tej swoistej wędrówki to oczywiście kolejna dekada i praca w roli selekcjonera reprezentacji Polski, naznaczona największymi sukcesami - złotymi medalami Mistrzostw Świata w Meksyku i Igrzysk Olimpijskich w Montrealu. Ten okres został potraktowany szczególnie wnikliwie, a ówcześni mistrzowie obszernie opowiadają o specyfice współpracy z trenerską legendą. Autorzy publikują również sprawozdanie "Kata" z pracy z reprezentacją w 1973 roku oraz jego dziennik z zakończonych triumfem Mistrzostw Świata. Następnie autorzy przybliżają lata 80. i 90., a także sam początek nowego tysiąclecia, gdy Wagner senior był sekretarzem generalnym Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Niezwykle symboliczne jest to, że dosłownie kilka chwil przed tragiczną śmiercią brał udział w mającym burzliwy przebieg spotkaniu, podczas którego działaczom nie udało się zażegnać kryzysu organizacyjnego i finansowego, w jakim pogrążona była w tamtym okresie siatkarska federacja.
Biografia bardzo dokładnie opisuje, jakim człowiekiem był Hubert Wagner. Jego pracowitość, wiedza, intuicja, konsekwencja w dążeniu do wytyczonego celu i duża pewność siebie, w wielu momentach przeradzająca się wręcz w arogancję, doprowadziły go na szczyt. Był do bólu konkretny i szczery - świadczą o tym choćby słowa wypowiedziane na pierwszym spotkaniu z kadrowiczami, z których duża większość była jeszcze niedawno jego kolegami z boiska: - Możecie mówić, że jestem ostatnim draniem i najgłupszym trenerem na świecie. To mnie nie obchodzi. Ale musicie nie tylko dokładnie słuchać, co mówię, ale i święcie wierzyć, że mam rację. A komu się nie podobają moje zasady, niech... - i tu padało słowo powszechnie uważane za niecenzuralne. Przed igrzyskami w Montrealu selekcjoner biało-czerwonych powtarzał, że interesuje go tylko złoty medal, czym maksymalnie podniósł poprzeczkę sobie i szkolonym przez siebie zawodnikom. Doskonale wywiązał się jednak z tych deklaracji, dostarczając niezapomnianych wzruszeń polskim kibicom w kraju oraz licznie kibicującej Polonii mieszkającej za Oceanem. Również pracując z innymi zespołami na ogół realizował wytyczone cele, a przynajmniej pod jego wpływem podopieczni poprawiali swoje osiągnięcia. Wyjątkiem może być tutaj reprezentacja siatkarek, której czołowe zawodniczki nie mogły pogodzić się z surowymi metodami stosowanymi podczas zgrupowań przez "Kata", jednak po latach przyznają, że była to dla nich znakomita szkoła, procentująca w dalszej karierze.
Po przeczytaniu tej książki trudno uciec od dwóch spostrzeżeń. Po pierwsze - jak potwierdzają niemal wszyscy zaangażowani w siatkówkę kilkadziesiąt lat temu, wówczas trenowało się więcej i ciężej niż obecnie. Ponieważ zajęcia pod okiem Wagnera należały do najbardziej wyczerpujących, powstaje pytanie, czy również dzisiaj ten szkoleniowiec odniósłby sukcesy, czy nie przeforsowałby zawodników, a jego nie znoszący sprzeciwu charakter "pasowałby" obecnym wirtuozom. Nie można odpowiedzieć jednoznacznie na te wątpliwości, jednak trzeba zauważyć, że dowódca ekipy mistrzów świata i mistrzów olimpijskich stał się w latach 70. prekursorem nowych rozwiązań taktycznych. Poza tym, w latach 90. zmienił podejście do swoich graczy, nie był już takim zamordystą, czego dowodzi choćby trzecia kadencja na stanowisku opiekuna męskiej reprezentacji, gdy umiejętnie starał się wprowadzić do "dużej" siatkówki wielu świetnych później 19- i 20-latków (m.in. Zagumny, Świderski, Gruszka, Papke). Znakomity trener umiał więc wyciągać wnioski i być elastycznym w swojej pracy. Druga refleksja również opiera się na gdybaniu i jest wręcz oczywista - gdyby dziś Wagner był szkoleniowcem, bez wątpienia odniósłby więcej sukcesów, bo nie sposób sobie wyobrazić, aby nie był rozchwytywany przez najsilniejsze kluby rosyjskie i włoskie, a przecież poziom polskich klubów to również ścisła europejska czołówka (czego dowodem jest skład turnieju Final Four Ligi Mistrzów, który odbędzie się za kilka dni).
"Kat" trafił na księgarskie półki w drugiej połowie sierpnia ubiegłego roku, zatem tuż przed rozpoczęciem odbywających się w Polsce Mistrzostw Świata. Polscy kadrowicze byli wówczas bardzo skupieni na swoich obowiązkach, zatem trudno powiedzieć, czy mieli czas na czytanie tej książki. Pół żartem, pół serio można jednak zaryzykować pogląd, że biografia najwybitniejszego trenera w historii polskiej siatkówki stanowiła dla nich inspirację w zakończonej ze znakomitym skutkiem drodze po złoto.
Biografia bardzo dokładnie opisuje, jakim człowiekiem był Hubert Wagner. Jego pracowitość, wiedza, intuicja, konsekwencja w dążeniu do wytyczonego celu i duża pewność siebie, w wielu momentach przeradzająca się wręcz w arogancję, doprowadziły go na szczyt. Był do bólu konkretny i szczery - świadczą o tym choćby słowa wypowiedziane na pierwszym spotkaniu z kadrowiczami, z których duża większość była jeszcze niedawno jego kolegami z boiska: - Możecie mówić, że jestem ostatnim draniem i najgłupszym trenerem na świecie. To mnie nie obchodzi. Ale musicie nie tylko dokładnie słuchać, co mówię, ale i święcie wierzyć, że mam rację. A komu się nie podobają moje zasady, niech... - i tu padało słowo powszechnie uważane za niecenzuralne. Przed igrzyskami w Montrealu selekcjoner biało-czerwonych powtarzał, że interesuje go tylko złoty medal, czym maksymalnie podniósł poprzeczkę sobie i szkolonym przez siebie zawodnikom. Doskonale wywiązał się jednak z tych deklaracji, dostarczając niezapomnianych wzruszeń polskim kibicom w kraju oraz licznie kibicującej Polonii mieszkającej za Oceanem. Również pracując z innymi zespołami na ogół realizował wytyczone cele, a przynajmniej pod jego wpływem podopieczni poprawiali swoje osiągnięcia. Wyjątkiem może być tutaj reprezentacja siatkarek, której czołowe zawodniczki nie mogły pogodzić się z surowymi metodami stosowanymi podczas zgrupowań przez "Kata", jednak po latach przyznają, że była to dla nich znakomita szkoła, procentująca w dalszej karierze.
Po przeczytaniu tej książki trudno uciec od dwóch spostrzeżeń. Po pierwsze - jak potwierdzają niemal wszyscy zaangażowani w siatkówkę kilkadziesiąt lat temu, wówczas trenowało się więcej i ciężej niż obecnie. Ponieważ zajęcia pod okiem Wagnera należały do najbardziej wyczerpujących, powstaje pytanie, czy również dzisiaj ten szkoleniowiec odniósłby sukcesy, czy nie przeforsowałby zawodników, a jego nie znoszący sprzeciwu charakter "pasowałby" obecnym wirtuozom. Nie można odpowiedzieć jednoznacznie na te wątpliwości, jednak trzeba zauważyć, że dowódca ekipy mistrzów świata i mistrzów olimpijskich stał się w latach 70. prekursorem nowych rozwiązań taktycznych. Poza tym, w latach 90. zmienił podejście do swoich graczy, nie był już takim zamordystą, czego dowodzi choćby trzecia kadencja na stanowisku opiekuna męskiej reprezentacji, gdy umiejętnie starał się wprowadzić do "dużej" siatkówki wielu świetnych później 19- i 20-latków (m.in. Zagumny, Świderski, Gruszka, Papke). Znakomity trener umiał więc wyciągać wnioski i być elastycznym w swojej pracy. Druga refleksja również opiera się na gdybaniu i jest wręcz oczywista - gdyby dziś Wagner był szkoleniowcem, bez wątpienia odniósłby więcej sukcesów, bo nie sposób sobie wyobrazić, aby nie był rozchwytywany przez najsilniejsze kluby rosyjskie i włoskie, a przecież poziom polskich klubów to również ścisła europejska czołówka (czego dowodem jest skład turnieju Final Four Ligi Mistrzów, który odbędzie się za kilka dni).
"Kat" trafił na księgarskie półki w drugiej połowie sierpnia ubiegłego roku, zatem tuż przed rozpoczęciem odbywających się w Polsce Mistrzostw Świata. Polscy kadrowicze byli wówczas bardzo skupieni na swoich obowiązkach, zatem trudno powiedzieć, czy mieli czas na czytanie tej książki. Pół żartem, pół serio można jednak zaryzykować pogląd, że biografia najwybitniejszego trenera w historii polskiej siatkówki stanowiła dla nich inspirację w zakończonej ze znakomitym skutkiem drodze po złoto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz