sobota, 7 lutego 2015

Czy ten Katar można wyleczyć?...

Mistrzostwa Świata piłkarzy ręcznych będą wspominane przez nas z powodu bezapelacyjnego sukcesu polskiej reprezentacji, która po sześciu latach wróciła na podium. Na ten temat już pisałem, dając przy okazji do zrozumienia, że w półfinale przeszkodą nie do pokonania dla biało-czerwonych okazał się nie zespół Kataru, lecz bardziej sędziowie prowadzący te zawody...

Reprezentacja Kataru - fot. weszlo.com

No właśnie - nie była to sytuacja niespotykana na tym turnieju, wobec czego już podczas jego trwania podniosły się zdecydowane głosy oburzenia. Utarte wiele lat temu powiedzenie "gospodarzom pomagają nawet ściany", jest zbyt łagodne, aby unaocznić, w jaki sposób na tej imprezie była forowana drużyna Kataru. Przed teamem prowadzonym przez Michaela Bieglera, również Austriacy i Niemcy brutalnie przekonali się, że musieliby tego konkretnego dnia być ewidentnie lepsi od gospodarzy, aby zakończyć potyczkę zwycięsko.

W półfinale arbitrzy może nie faworyzowali gospodarzy w sposób bezczelny, lecz kilka ich pomyłek, jak choćby uznanie dwóch bramek zdobytych przez reprezentantów Kataru po wyraźnym przekroczeniu linii szóstego metra, a także odmienna interpretacja podobnych naruszeń przepisów (dwie minuty dla polskiego zawodnika, brak sankcji dla rywala), nakazuje uznać, że "czuwali" nad tym, aby ekipa z Półwyspu Arabskiego nadmiernie nie ucierpiała... Poza tym takie gwizdki sprawiły, że biało-czerwoni - chyba trochę podświadomie - nie bronili tak skutecznie, jak w poprzednich spotkaniach. Inna sprawa, że Katar miał bardzo dobrze dysponowanych egzekutorów, Sławomir Szmal bronił gorzej niż choćby przeciwko Chorwacji czy Hiszpanii, a jego vis-à-vis - Danijel Šarić - udowodnił, dlaczego jest jednym z najlepszych bramkarzy świata.

I tutaj dochodzimy do sedna - szejkowie z Kataru kupili tę reprezentację za grube pieniądze! Dowodzący kadrą hiszpański trener Valero Rivera to niewątpliwie świetny fachowiec i nie można przyczepić się tego, że to on był selekcjonerem ekipy gospodarzy, skoro tamtejszych działaczy stać na opłacenie kontraktu dla tak uznanego szkoleniowca. Jednak zdecydowana większość szczypiornistów broniących barw tego kraju była de facto zagranicznymi najemnikami, których do otrzymania obywatelstwa skłoniły sowite gratyfikacje pieniężne. Kilku zawodników z byłej Jugosławii, Hiszpanie, Francuz, gracze z innych państw arabskich... Ciekawe w tym kontekście jest to, że półfinałową konfrontację gospodarzy z naszymi Gladiatorami sędziowała para Serbów, których obiektywizm już na starcie był podważony obecnością kilku "eks-Jugoli" w szeregach jednej z drużyn. A to wszystko przy aprobacie międzynarodowej federacji (IHF), lecz czemu się dziwić, skoro jej prezydentem jest Egipcjanin?!...

Zbudowanie kadry narodowej z faktycznych obcokrajowców nie jest, na szczęście, możliwe w koszykówce. Tam w każdej reprezentacji może grać tylko jeden naturalizowany zawodnik. Dla przykładu - na męskim Eurobaskecie w 2009 roku punkty dla Polski zdobywał David Logan, a dwa lata później biało-czerwonych barw bronił Thomas Kelati, lecz wówczas w turniejowej "dwunastce" nie mogło być Logana. Poza tym występ na imprezie mistrzowskiej dla jednego kraju zamyka już drogę do reprezentowania innego. Dlaczego takich zasad nie ma w piłce ręcznej? Dobre pytanie...

Władze handballu muszą podjąć radykalne kroki w celu uzdrowienia złej atmosfery, jaka wytworzyła się wokół tej widowiskowej dyscypliny podczas Mistrzostw Świata w Katarze. Problem jednak nawet nie w tym, czy potrafią, ale czy chcą. Sieć układów w tej strukturze może być gęstsza niż na pierwszy rzut oka się wydaje i przypominać różne niejasne powiązania, jakie od wielu lat występują w FIFA. Właśnie dla futbolowych działaczy opisane wydarzenia powinny stanowić przestrogę przed tym, do czego mogą być zdolni organizatorzy piłkarskich Mistrzostw Świata w 2022 roku, które - jak wiadomo - odbędą się w Katarze...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz