Już dość długo nie rozpisywałem się na temat przeczytanych książek, zatem nadrabiam te zaległości. Kilka tygodni temu sięgnąłem po autobiografię znakomitego siatkarskiego trenera - Andrzeja Niemczyka. "Życiowy tie-break" całkowicie spełnił moje oczekiwania.
Jakim człowiekiem jest twórca sukcesów niezwykle popularnych w minionej dekadzie "Złotek", zazwyczaj można było wywnioskować z jego publicznych wypowiedzi. Otwarty, bezkompromisowy, dowcipny. Również w autobiografii nie owija w bawełnę, barwnie opowiadając o swoich życiowych wzlotach i upadkach. Odsłania kulisy dwóch triumfów reprezentacji Polski siatkarek w Mistrzostwach Europy oraz późniejszego rozstania z kadrą, nie oszczędzając przy tym działaczy Polskiego Związku Piłki Siatkowej, opowiada o toczonej kilkanaście lat temu walce z nowotworem, nie stroni od tematów dotyczących alkoholu i związków z kobietami, a także skomplikowanych relacji z córką Małgorzatą, wyznaje, w jaki sposób na początku lat 90-tych XX wieku stracił ponad milion dolarów. Na samym początku wyjaśnia natomiast, dlaczego jako jego miejsce urodzenia w urzędowej dokumentacji figuruje wieś, w której... nigdy nie był, jak również co spowodowało, że według oficjalnie jest... Ryszardem, a nie Andrzejem.
Marek Bobakowski przyznaje we wstępnym słowie, że z zamiarem spisania życiowych losów Niemczyka nosił się blisko 10 lat. Po lekturze można stwierdzić, iż bardzo umiejętnie przygotował i zrealizował to przedsięwzięcie. "Życiowy tie-brak" mocno wciąga, a kolejne rozdziały czyta się z wielkim zainteresowaniem. Zwierzenia głównego bohatera powodują niekiedy szeroki uśmiech, by w kolejnych fragmentach skłonić do głębszej refleksji. W celu urozmaicenia autobiografii redagujący ją dziennikarz dołożył wypowiedzi osób mających styczność z Niemczykiem na różnych etapach jego życia, jak również - już na zakończenie - wywiady z byłymi bądź obecnymi siatkarkami, które na ogół w samych superlatywach wyrażały się o współpracy z tym trenerem.
Bez wątpienia są w środowisku siatkarskim osoby (choćby Waldemar Wspaniały), które - delikatnie mówiąc - nie wyrażały zachwytu z powodu ukazania się tej książki. To już jednak niejako ich zmartwienie. Niezbywalnym i niepisanym prawem człowieka wyrażającego tego rodzaju życiowe podsumowania - a już zwłaszcza kogoś z takimi osiągnięciami - jest bowiem subiektywna ocena innych ludzi i wydarzeń, których doświadczył, pod warunkiem, że ta ocena nie wykracza poza granice dobrego smaku. Niemczyk pozwolił sobie na krytykę, niekiedy nawet ostrą, ale nie sądzę, aby naruszył jakieś powszechnie przyjęte normy. Przedstawił po prostu swoją opinię.
Marek Bobakowski przyznaje we wstępnym słowie, że z zamiarem spisania życiowych losów Niemczyka nosił się blisko 10 lat. Po lekturze można stwierdzić, iż bardzo umiejętnie przygotował i zrealizował to przedsięwzięcie. "Życiowy tie-brak" mocno wciąga, a kolejne rozdziały czyta się z wielkim zainteresowaniem. Zwierzenia głównego bohatera powodują niekiedy szeroki uśmiech, by w kolejnych fragmentach skłonić do głębszej refleksji. W celu urozmaicenia autobiografii redagujący ją dziennikarz dołożył wypowiedzi osób mających styczność z Niemczykiem na różnych etapach jego życia, jak również - już na zakończenie - wywiady z byłymi bądź obecnymi siatkarkami, które na ogół w samych superlatywach wyrażały się o współpracy z tym trenerem.
Bez wątpienia są w środowisku siatkarskim osoby (choćby Waldemar Wspaniały), które - delikatnie mówiąc - nie wyrażały zachwytu z powodu ukazania się tej książki. To już jednak niejako ich zmartwienie. Niezbywalnym i niepisanym prawem człowieka wyrażającego tego rodzaju życiowe podsumowania - a już zwłaszcza kogoś z takimi osiągnięciami - jest bowiem subiektywna ocena innych ludzi i wydarzeń, których doświadczył, pod warunkiem, że ta ocena nie wykracza poza granice dobrego smaku. Niemczyk pozwolił sobie na krytykę, niekiedy nawet ostrą, ale nie sądzę, aby naruszył jakieś powszechnie przyjęte normy. Przedstawił po prostu swoją opinię.
Charyzma i niekonwencjonalne metody szkoleniowe pomogły mu odnieść sukcesy w RFN i Turcji, dźwigając poziom żeńskiej siatkówki w obu krajach na wyższy poziom, wcześniej tam niespotykany, dzięki czemu zyskał niekwestionowany autorytet. Ktoś może powiedzieć, że nad Bosforem miał łatwo, z uwagi na ogromne środki finansowe zainwestowane w prowadzone przez niego kluby. Niekoniecznie tak było, gdyż - jak opowiadał - wiele czasu musiał poświęcić na zaszczepienie w tureckich zawodniczkach przekonania o swoich możliwościach, co ze względu na panujące tam uwarunkowania kulturowe nie było prostym zadaniem. Natomiast za naszą zachodnią granicą uświadomił swoim podopiecznym, że siatkówka może być ich sposobem na życie, a nie tylko przyjemnym hobby po pracy lub nauce.
Mówi się, że najtrudniej jest być prorokiem we własnym kraju. Kiedy po dwudziestu pięciu latach spędzonych za granicą już blisko 60-letni trener wrócił do Polski i wkrótce otrzymał zadanie prowadzenia reprezentacji siatkarek, niewielu wierzyło, że osiągnie tak znakomite efekty. Jednak ten trudny egzamin zdał celująco! Po bardzo krótkim okresie współpracy zawodniczki, których nazwiska nie były szerzej rozpoznawalne dla przeciętnego Kowalskiego w kapciach (co wynikało pośrednio z niezbyt dużej wówczas popularności żeńskiej siatkówki), potrafiły sięgnąć po złoty medal Mistrzostw Europy, wobec czego stały się wręcz bohaterkami narodowymi. Już choćby ten fakt obrazuje, jak wielkie umiejętności szkoleniowe i motywacyjne posiadał autor sukcesów "Złotek" i - co najważniejsze - potrafił wykorzystać je w swojej pracy.
Swoisty ciąg dalszy do autobiografii dopisały kolejne problemy zdrowotne Niemczyka, u którego w pierwszych tygodniach tego roku rozpoznano nowotwór płuc. Ponownie udowodnił jednak, że jest niezłomny w walce z przeciwnościami losu. Wyszedł ze szpitala, stara się prowadzić normalne życie, znów komentując bieżące siatkarskie wydarzenia.
Bez większej przesady można stwierdzić, iż ta książka jest niezwykle ważna dla całej polskiej siatkówki, bardzo dokładnie przybliżając postać jednego z najwybitniejszych ludzi w historii tej dyscypliny w naszym kraju. Dlatego niezwykle cenną pamiątkę stanowią dla mnie podpisy z dedykacją autorów, złożone podczas jesiennych Targów Książki w Krakowie.
Panie Trenerze, dużo zdrowia!
Mówi się, że najtrudniej jest być prorokiem we własnym kraju. Kiedy po dwudziestu pięciu latach spędzonych za granicą już blisko 60-letni trener wrócił do Polski i wkrótce otrzymał zadanie prowadzenia reprezentacji siatkarek, niewielu wierzyło, że osiągnie tak znakomite efekty. Jednak ten trudny egzamin zdał celująco! Po bardzo krótkim okresie współpracy zawodniczki, których nazwiska nie były szerzej rozpoznawalne dla przeciętnego Kowalskiego w kapciach (co wynikało pośrednio z niezbyt dużej wówczas popularności żeńskiej siatkówki), potrafiły sięgnąć po złoty medal Mistrzostw Europy, wobec czego stały się wręcz bohaterkami narodowymi. Już choćby ten fakt obrazuje, jak wielkie umiejętności szkoleniowe i motywacyjne posiadał autor sukcesów "Złotek" i - co najważniejsze - potrafił wykorzystać je w swojej pracy.
Swoisty ciąg dalszy do autobiografii dopisały kolejne problemy zdrowotne Niemczyka, u którego w pierwszych tygodniach tego roku rozpoznano nowotwór płuc. Ponownie udowodnił jednak, że jest niezłomny w walce z przeciwnościami losu. Wyszedł ze szpitala, stara się prowadzić normalne życie, znów komentując bieżące siatkarskie wydarzenia.
Bez większej przesady można stwierdzić, iż ta książka jest niezwykle ważna dla całej polskiej siatkówki, bardzo dokładnie przybliżając postać jednego z najwybitniejszych ludzi w historii tej dyscypliny w naszym kraju. Dlatego niezwykle cenną pamiątkę stanowią dla mnie podpisy z dedykacją autorów, złożone podczas jesiennych Targów Książki w Krakowie.
Panie Trenerze, dużo zdrowia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz