Michał
Pacuda - rzecznik prasowy Polskiego Związku Koszykówki -
odpowiedział na kilka moich pytań dotyczących przede wszystkim
wyników reprezentacji męskiej i żeńskiej w 2015 roku oraz
wydarzeń
w Tauron
Basket Lidze.
Poniżej przedstawiam zapis tego bardzo interesującego wywiadu.
fot. sportmarketing.pl |
Czy
uważa Pan, że nieotrzymanie przez Polskę współorganizacji
męskiego Eurobasketu w 2017 roku jest dużym rozczarowaniem?
Szkoda,
że nie będzie w naszym kraju Mistrzostw Europy. Bardzo liczyliśmy
na to, że FIBA przychyli się do naszej kandydatury i mecze tej
imprezy odbędą się w Łodzi. Polska dała się poznać z
dobrej organizacji, a od 2009 roku bardzo zmieniła się
infrastruktura. Podczas poprzedniego Eurobasketu nie było przecież
wielu autostrad i tak dobrego połączenia z lotniskiem. Nie udało
się w obszarze organizacji. Teraz musimy zrobić wszystko, aby nasza
reprezentacja zakwalifikowała się do Eurobasketu.
Jakie
perspektywy ma przed sobą ta reprezentacja?
Pod
koniec sierpnia rozpoczną się eliminacje, liczymy na awans z
pierwszego miejsca. Myślę, że większość najważniejszych
zawodników, którzy występowali dotychczas w kadrze i odgrywali w
niej kluczową rolę będzie znów reprezentować nasz kraj. Podczas
przygotowań do eliminacji rozegramy mecze sparingowe, w tym turniej,
który zostanie zorganizowany w Polsce. Chcielibyśmy dobrze
wykorzystać ten czas pod względem marketingowym i przyciągnąć
uwagę kibiców w całym kraju. W okresie letnim nie jest to łatwe,
ale mamy pozytywne doświadczenia z ostatnich lat. W tym roku
kwalifikacje będą we wrześniu, a nie w sierpniu jak dwa lata temu.
Początek roku szkolnego to lepszy czas. Trzeba jednak dodać, że
kwalifikacje do Mistrzostw Europy po raz ostatni będą rozgrywane
według takiej formuły. Kolejne odbywać się już będą w trakcie
sezonu, tak jak już ma to miejsce w rozgrywkach kobiet. Myślę, że
pozwoli to kibicom i mediom spojrzeć inaczej na eliminacje –
wówczas cała uwaga będzie skupiona na reprezentacji. Ta zmiana
będzie również lepsza dla koszykarzy, którzy po kilku tygodniach
sezonu znajdują się już w rytmie meczowym, czego brakuje im w
sierpniu lub wrześniu.
Czy
istnieje możliwość, aby reprezentacja rozegrała choć jedno
spotkanie w Tauron Arenie Kraków?
Organizacja
meczów reprezentacji Polski nie zależy tylko od PZKosz, ale przede
wszystkim od miast, które chciałyby gościć u siebie kadrę.
Wiadomo, że wiąże się to z aspektem finansowym. Jak najbardziej
jesteśmy otwarci na Kraków. Jest tam piękny, nowoczesny i duży
obiekt. Jednak jeśli otrzymujemy bardzo dobre oferty od innych
miast, to trudno się dziwić, że związek wybiera taką, a nie inną
lokalizację. Rozumiem też nastawienie danego miasta – niektóre z
nich organizują wiele różnych wydarzeń sportowych i mecz
reprezentacji koszykarzy niekoniecznie jest priorytetem. Naszym
zadaniem jest, co powoli budujemy przez ostatnich kilka lat, aby to
właśnie mecze naszej kadry były na górze listy życzeń
największych miast.
Jak
ocenia Pan start na Eurobaskecie? Czy można mówić o zawodzie?
Myślę,
że trzeba spojrzeć na ten występ nieco szerzej, biorąc pod uwagę
oczekiwania, jakie były w stosunku do reprezentacji w ciągu
ostatnich kilku lat. Wszyscy podkreślali głód sukcesu, często
dochodziło do zmian selekcjonerów. Koszykówka to gra oparta na
systemach i schematach, w których należy jak najlepiej wykorzystać
potencjał każdego zawodnika. Za kadencji Mike'a Taylora został
stworzony pewien trzon takiego systemu. Byłem przy tej drużynie w
trakcie przygotowań, turniejów, a także na Eurobaskecie. Panująca
w kadrze atmosfera sprawia, że najlepsi zawodnicy chcą przyjeżdżać,
pracować ze sobą, z tym sztabem trenerskim. „Kupili” nie tylko
system grania w ataku i obronie, lecz również właśnie wartości,
jakie wniósł trener Taylor. Wydaje mi się, że wcześniej
brakowało takiego - bardzo pozytywnego - spojrzenia na kadrę.
Wiadomo, że ta drużyna jest czymś nadrzędnym, powinny w niej
panować szczególne zasady. Kontynuacja dotychczasowej drogi była
czymś, co było nam potrzebne. Tacy gracze, jak Adam Waczyński,
Mateusz Ponitka czy Przemysław Karnowski pokazali się ze świetnej
strony na arenie międzynarodowej i cały czas się rozwijają. Grają
lepiej, a kadra pomaga w ich rozwoju.
fot. pzkosz.pl |
Niedosyt
po starcie w Eurobaskecie pozostał, szkoda zwłaszcza porażki z
Izraelem, która spowodowała, że trafiliśmy na Hiszpanów. W
każdym turnieju przychodzą jednak słabsze dni. Podsumowując ten
start, widać wyraźny progres w porównaniu z poprzednim
Eurobasketem. Jeśli ktoś chce ocenić pracę Taylora, to powinien
również spojrzeć z takiej perspektywy. Zawodnicy potrafili bardzo
dobrze zaistnieć w preferowanym przez niego systemie gry. Waczyński
świetnie zaprezentował się na Eurobaskecie, co było zasługą nie
tylko jego wysokiej formy, lecz także właściwego ustawienia go w
zespole przez selekcjonera, który powierzył temu graczowi określoną
rolę w zespole i uwierzył w jego umiejętności. Oprócz
odpowiedniego wykorzystania posiadanego potencjału, atuty Taylora to
młody wiek jak na trenera, przy jednoczesnym posiadaniu
doświadczenia z amerykańskiej koszykówki – szybkiej, polegającej
na szukaniu łatwych pozycji do zdobywania punktów.
Tematem
szeroko poruszanym przy okazji Eurobasketu była postawa Marcina
Gortata, który zdaniem wielu rozczarował…
Nie
możemy bezpośrednio przełożyć osiągnięć w NBA na występy
koszykarzy w swoich reprezentacjach. Zwróćmy uwagę choćby na to,
że w odróżnieniu od Europy, w USA obowiązuje błąd trzech sekund
w obronie, co zmienia zupełnie system gry, wymusza inne zachowania
defensywne. Poza tym wymiary boiska w NBA są większe, wpływając
na to, że gra jest bardziej rozciągnięta, zostaje więcej miejsca
na akcje dwójkowe, pick'n'roll. W reprezentacji każdy zawodnik ma
do wykonania określone zadania. Gdy mamy w drużynie tak znakomitych
graczy obwodowych, to czasem gra sama się układa w ten sposób, że
zawodnicy podkoszowi zdobywają mniej punktów. Marcin grał dobrze,
ale wykazał się też doświadczeniem i mądrością. Kiedy widział,
że zamiast próbować grać „jeden na jeden” może oddać piłkę
na obwód i postawić zasłonę, z której były punkty, to tak
robił. Wiele elementów gry nie jest zapisywane w statystykach.
Myślę, że warto o tym pamiętać. Ważne też jest jaką rolę
Gortat pełnił w szatni. Dawał wsparcie młodszym zawodnikom.
Najważniejsze było dla niego, aby zespół wygrywał.
Po
bardzo nieudanych czerwcowych Mistrzostwach Europy selekcjonerem
reprezentacji kobiet został Teodor Mołłow. Dla wielu
fachowców i kibiców było to duże zaskoczenie. Co miało
wpływ na taką decyzję władz PZKosz?
Gdy
rozstrzygano kwestię wyboru nowego selekcjonera żeńskiej kadry,
znany był już terminarz spotkań eliminacyjnych, który okazał się
bardzo trudny. Było zatem jasne, że ta praca będzie stanowić
wielkie wyzwanie dla nominowanego szkoleniowca. Trener Mołłow
posiada ogromne doświadczenie, określił też swój pomysł na
budowę reprezentacji. Teraz go realizuje, wprowadza do drużyny
młode koszykarki, głodne sukcesów. To dopiero początek
eliminacji, ale mam nadzieję, że jego koncepcja się sprawdzi.
Pamiętajmy, że budowa zespołu to pewien proces, który musi
odbywać się stopniowo. Trener Mołłow miał dużo mniej czasu niż
Mike Taylor, który pracował z męską kadrą w okresie letnim przez
6 tygodni, jednak potrafił właściwie ocenić umiejętności
poszczególnych zawodniczek. Mówi się, że bardzo dobrego trenera
można poznać po tym, że dostosowuje system gry do potencjału
zawodników, wykorzystując najlepsze elementy. Nie narzuca zatem z
góry prowadzonej drużynie swojej wizji. Tak właśnie działa
trener Mołłow – podobnie zresztą jak trener Taylor. Pozostaje
teraz trzymać kciuki, aby obaj selekcjonerzy mogli dalej z
powodzeniem realizować swoje pomysły.
Przejdźmy
jeszcze do tematu Tauron Basket Ligi. Wydaje się, że po
wzmocnieniach dokonanych w lecie przez Stelmet Zielona Góra i
znaczącym spadku notowań Turowa Zgorzelec nie widać klubu, który
byłby w stanie poważnie zagrozić obrońcom mistrzowskiego tytułu.
Czy podziela Pan ten pogląd?
Nie
zgodzę się z tym. Wciąż możemy liczyć na niespodzianki, co
najlepiej pokazało zwycięstwo Startu Lublin nad Stelmetem. Dlatego
z oceną dotyczącą dominacji danego zespołu zaczekałbym do końca
sezonu. Rozgrywki są bardzo długie, wiele może się jeszcze
wydarzyć. Pozostałe drużyny z czołówki również prezentują
bardzo dobry poziom. Zwycięstwa ekipy z Zielonej Góry z reguły nie
są wysokie, często odnoszone dopiero w zaciętych końcówkach.
Trudno zatem mówić o jakiejś hegemonii. Jestem pewien, że
play-offy będą bardzo zacięte. Przed rokiem Stelmet i Turów były
faworytami do gry w finale. Dziś o to miano rywalizować będzie co
najmniej pięć zespołów. Wystarczy spojrzeć na tabelę, jak jest
w niej „ciasno”. A przedsmak tego co wydarzy się w play-offach
będziemy mieli już za chwilę, bo w dniach 18-21 lutego w Dąbrowie
Górniczej rozegrany zostanie turniej finałowy o Puchar Polski.
Spodziewam się bardzo zaciętej rywalizacji.
Jest
to inna sytuacja niż w minionym sezonie w ekstraklasie kobiet, gdy
Wisła Can-Pack Kraków zdecydowanie zdominowała rozgrywki, wiele
meczów wygrywając bardzo wysoko.
Zgadza
się – nie można porównywać tych dwóch przypadków.
Zapytam
jeszcze o zwiększenie liczby drużyn występujących w TBL z
dwunastu do szesnastu (obecnie jest już 17), do którego doszło
przed sezonem 2014/2015. Czy można ocenić, że to był dobry krok?
Wprowadzone
wówczas rozwiązanie przyniosło wiele korzyści. Wbrew głosom
sugerującym obniżenie poziomu rozgrywek, już w poprzednim sezonie
było widać, że te nowe zespoły wniosły dobrą jakość. Są to
kluby stabilne finansowo, przez co stać je na ściągnięcie bardzo
dobrych zawodników czy trenerów. Wzmacniają się, ale nie polega
to na dokonywaniu rewolucji kadrowej czy innych nerwowych ruchów,
tylko stopniowym budowaniu coraz silniejszych teamów, co powinno być
pozytywnie odbierane przez ich kibiców. Rok temu toczyła się dość
zacięta walka o play-off – dużo ciekawsza niż wówczas, gdy
ekstraklasa liczyła 12 zespołów. Obecnie ta rywalizacja o jedno
lub dwa ostatnie miejsca w „ósemce” będzie jeszcze ciekawsza,
gdyż realnie może brać w niej udział do końca nawet pięć, może
sześć drużyn. Sytuacja, w której coraz więcej klubów dąży do
tego, aby podnosić swój poziom, jak również dochodzi do wielu
zaciętych meczów i zaskakujących wyników, w oczywisty sposób
sprzyja rozwojowi całej ligi, przynosząc jeszcze więcej emocji
kibicom. Dlatego uważam, że rozszerzenie TBL było bardzo dobrym
pomysłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz