czwartek, 4 lutego 2016

Zwiększenie liczby drużyn w męskiej ekstraklasie przyniosło wiele korzyści (wywiad z Michałem Pacudą)

Michał Pacuda - rzecznik prasowy Polskiego Związku Koszykówki - odpowiedział na kilka moich pytań dotyczących przede wszystkim wyników reprezentacji męskiej i żeńskiej w 2015 roku oraz wydarzeń w Tauron Basket Lidze. Poniżej przedstawiam zapis tego bardzo interesującego wywiadu.

fot. sportmarketing.pl


Czy uważa Pan, że nieotrzymanie przez Polskę współorganizacji męskiego Eurobasketu w 2017 roku jest dużym rozczarowaniem?

Szkoda, że nie będzie w naszym kraju Mistrzostw Europy. Bardzo liczyliśmy na to, że FIBA przychyli się do naszej kandydatury i mecze tej imprezy odbędą się w Łodzi. Polska dała się poznać z dobrej organizacji, a od 2009 roku bardzo zmieniła się infrastruktura. Podczas poprzedniego Eurobasketu nie było przecież wielu autostrad i tak dobrego połączenia z lotniskiem. Nie udało się w obszarze organizacji. Teraz musimy zrobić wszystko, aby nasza reprezentacja zakwalifikowała się do Eurobasketu.

Jakie perspektywy ma przed sobą ta reprezentacja?

Pod koniec sierpnia rozpoczną się eliminacje, liczymy na awans z pierwszego miejsca. Myślę, że większość najważniejszych zawodników, którzy występowali dotychczas w kadrze i odgrywali w niej kluczową rolę będzie znów reprezentować nasz kraj. Podczas przygotowań do eliminacji rozegramy mecze sparingowe, w tym turniej, który zostanie zorganizowany w Polsce. Chcielibyśmy dobrze wykorzystać ten czas pod względem marketingowym i przyciągnąć uwagę kibiców w całym kraju. W okresie letnim nie jest to łatwe, ale mamy pozytywne doświadczenia z ostatnich lat. W tym roku kwalifikacje będą we wrześniu, a nie w sierpniu jak dwa lata temu. Początek roku szkolnego to lepszy czas. Trzeba jednak dodać, że kwalifikacje do Mistrzostw Europy po raz ostatni będą rozgrywane według takiej formuły. Kolejne odbywać się już będą w trakcie sezonu, tak jak już ma to miejsce w rozgrywkach kobiet. Myślę, że pozwoli to kibicom i mediom spojrzeć inaczej na eliminacje – wówczas cała uwaga będzie skupiona na reprezentacji. Ta zmiana będzie również lepsza dla koszykarzy, którzy po kilku tygodniach sezonu znajdują się już w rytmie meczowym, czego brakuje im w sierpniu lub wrześniu.

Czy istnieje możliwość, aby reprezentacja rozegrała choć jedno spotkanie w Tauron Arenie Kraków?

Organizacja meczów reprezentacji Polski nie zależy tylko od PZKosz, ale przede wszystkim od miast, które chciałyby gościć u siebie kadrę. Wiadomo, że wiąże się to z aspektem finansowym. Jak najbardziej jesteśmy otwarci na Kraków. Jest tam piękny, nowoczesny i duży obiekt. Jednak jeśli otrzymujemy bardzo dobre oferty od innych miast, to trudno się dziwić, że związek wybiera taką, a nie inną lokalizację. Rozumiem też nastawienie danego miasta – niektóre z nich organizują wiele różnych wydarzeń sportowych i mecz reprezentacji koszykarzy niekoniecznie jest priorytetem. Naszym zadaniem jest, co powoli budujemy przez ostatnich kilka lat, aby to właśnie mecze naszej kadry były na górze listy życzeń największych miast.

Jak ocenia Pan start na Eurobaskecie? Czy można mówić o zawodzie?

Myślę, że trzeba spojrzeć na ten występ nieco szerzej, biorąc pod uwagę oczekiwania, jakie były w stosunku do reprezentacji w ciągu ostatnich kilku lat. Wszyscy podkreślali głód sukcesu, często dochodziło do zmian selekcjonerów. Koszykówka to gra oparta na systemach i schematach, w których należy jak najlepiej wykorzystać potencjał każdego zawodnika. Za kadencji Mike'a Taylora został stworzony pewien trzon takiego systemu. Byłem przy tej drużynie w trakcie przygotowań, turniejów, a także na Eurobaskecie. Panująca w kadrze atmosfera sprawia, że najlepsi zawodnicy chcą przyjeżdżać, pracować ze sobą, z tym sztabem trenerskim. „Kupili” nie tylko system grania w ataku i obronie, lecz również właśnie wartości, jakie wniósł trener Taylor. Wydaje mi się, że wcześniej brakowało takiego - bardzo pozytywnego - spojrzenia na kadrę. Wiadomo, że ta drużyna jest czymś nadrzędnym, powinny w niej panować szczególne zasady. Kontynuacja dotychczasowej drogi była czymś, co było nam potrzebne. Tacy gracze, jak Adam Waczyński, Mateusz Ponitka czy Przemysław Karnowski pokazali się ze świetnej strony na arenie międzynarodowej i cały czas się rozwijają. Grają lepiej, a kadra pomaga w ich rozwoju.
fot. pzkosz.pl
Niedosyt po starcie w Eurobaskecie pozostał, szkoda zwłaszcza porażki z Izraelem, która spowodowała, że trafiliśmy na Hiszpanów. W każdym turnieju przychodzą jednak słabsze dni. Podsumowując ten start, widać wyraźny progres w porównaniu z poprzednim Eurobasketem. Jeśli ktoś chce ocenić pracę Taylora, to powinien również spojrzeć z takiej perspektywy. Zawodnicy potrafili bardzo dobrze zaistnieć w preferowanym przez niego systemie gry. Waczyński świetnie zaprezentował się na Eurobaskecie, co było zasługą nie tylko jego wysokiej formy, lecz także właściwego ustawienia go w zespole przez selekcjonera, który powierzył temu graczowi określoną rolę w zespole i uwierzył w jego umiejętności. Oprócz odpowiedniego wykorzystania posiadanego potencjału, atuty Taylora to młody wiek jak na trenera, przy jednoczesnym posiadaniu doświadczenia z amerykańskiej koszykówki – szybkiej, polegającej na szukaniu łatwych pozycji do zdobywania punktów.

Tematem szeroko poruszanym przy okazji Eurobasketu była postawa Marcina Gortata, który zdaniem wielu rozczarował…

Nie możemy bezpośrednio przełożyć osiągnięć w NBA na występy koszykarzy w swoich reprezentacjach. Zwróćmy uwagę choćby na to, że w odróżnieniu od Europy, w USA obowiązuje błąd trzech sekund w obronie, co zmienia zupełnie system gry, wymusza inne zachowania defensywne. Poza tym wymiary boiska w NBA są większe, wpływając na to, że gra jest bardziej rozciągnięta, zostaje więcej miejsca na akcje dwójkowe, pick'n'roll. W reprezentacji każdy zawodnik ma do wykonania określone zadania. Gdy mamy w drużynie tak znakomitych graczy obwodowych, to czasem gra sama się układa w ten sposób, że zawodnicy podkoszowi zdobywają mniej punktów. Marcin grał dobrze, ale wykazał się też doświadczeniem i mądrością. Kiedy widział, że zamiast próbować grać „jeden na jeden” może oddać piłkę na obwód i postawić zasłonę, z której były punkty, to tak robił. Wiele elementów gry nie jest zapisywane w statystykach. Myślę, że warto o tym pamiętać. Ważne też jest jaką rolę Gortat pełnił w szatni. Dawał wsparcie młodszym zawodnikom. Najważniejsze było dla niego, aby zespół wygrywał.

Po bardzo nieudanych czerwcowych Mistrzostwach Europy selekcjonerem reprezentacji kobiet został Teodor Mołłow. Dla wielu fachowców i kibiców było to duże zaskoczenie. Co miało wpływ na taką decyzję władz PZKosz?

Gdy rozstrzygano kwestię wyboru nowego selekcjonera żeńskiej kadry, znany był już terminarz spotkań eliminacyjnych, który okazał się bardzo trudny. Było zatem jasne, że ta praca będzie stanowić wielkie wyzwanie dla nominowanego szkoleniowca. Trener Mołłow posiada ogromne doświadczenie, określił też swój pomysł na budowę reprezentacji. Teraz go realizuje, wprowadza do drużyny młode koszykarki, głodne sukcesów. To dopiero początek eliminacji, ale mam nadzieję, że jego koncepcja się sprawdzi. Pamiętajmy, że budowa zespołu to pewien proces, który musi odbywać się stopniowo. Trener Mołłow miał dużo mniej czasu niż Mike Taylor, który pracował z męską kadrą w okresie letnim przez 6 tygodni, jednak potrafił właściwie ocenić umiejętności poszczególnych zawodniczek. Mówi się, że bardzo dobrego trenera można poznać po tym, że dostosowuje system gry do potencjału zawodników, wykorzystując najlepsze elementy. Nie narzuca zatem z góry prowadzonej drużynie swojej wizji. Tak właśnie działa trener Mołłow – podobnie zresztą jak trener Taylor. Pozostaje teraz trzymać kciuki, aby obaj selekcjonerzy mogli dalej z powodzeniem realizować swoje pomysły.

Przejdźmy jeszcze do tematu Tauron Basket Ligi. Wydaje się, że po wzmocnieniach dokonanych w lecie przez Stelmet Zielona Góra i znaczącym spadku notowań Turowa Zgorzelec nie widać klubu, który byłby w stanie poważnie zagrozić obrońcom mistrzowskiego tytułu. Czy podziela Pan ten pogląd?

Nie zgodzę się z tym. Wciąż możemy liczyć na niespodzianki, co najlepiej pokazało zwycięstwo Startu Lublin nad Stelmetem. Dlatego z oceną dotyczącą dominacji danego zespołu zaczekałbym do końca sezonu. Rozgrywki są bardzo długie, wiele może się jeszcze wydarzyć. Pozostałe drużyny z czołówki również prezentują bardzo dobry poziom. Zwycięstwa ekipy z Zielonej Góry z reguły nie są wysokie, często odnoszone dopiero w zaciętych końcówkach. Trudno zatem mówić o jakiejś hegemonii. Jestem pewien, że play-offy będą bardzo zacięte. Przed rokiem Stelmet i Turów były faworytami do gry w finale. Dziś o to miano rywalizować będzie co najmniej pięć zespołów. Wystarczy spojrzeć na tabelę, jak jest w niej „ciasno”. A przedsmak tego co wydarzy się w play-offach będziemy mieli już za chwilę, bo w dniach 18-21 lutego w Dąbrowie Górniczej rozegrany zostanie turniej finałowy o Puchar Polski. Spodziewam się bardzo zaciętej rywalizacji.

Jest to inna sytuacja niż w minionym sezonie w ekstraklasie kobiet, gdy Wisła Can-Pack Kraków zdecydowanie zdominowała rozgrywki, wiele meczów wygrywając bardzo wysoko.

Zgadza się – nie można porównywać tych dwóch przypadków.

Zapytam jeszcze o zwiększenie liczby drużyn występujących w TBL z dwunastu do szesnastu (obecnie jest już 17), do którego doszło przed sezonem 2014/2015. Czy można ocenić, że to był dobry krok?

Wprowadzone wówczas rozwiązanie przyniosło wiele korzyści. Wbrew głosom sugerującym obniżenie poziomu rozgrywek, już w poprzednim sezonie było widać, że te nowe zespoły wniosły dobrą jakość. Są to kluby stabilne finansowo, przez co stać je na ściągnięcie bardzo dobrych zawodników czy trenerów. Wzmacniają się, ale nie polega to na dokonywaniu rewolucji kadrowej czy innych nerwowych ruchów, tylko stopniowym budowaniu coraz silniejszych teamów, co powinno być pozytywnie odbierane przez ich kibiców. Rok temu toczyła się dość zacięta walka o play-off – dużo ciekawsza niż wówczas, gdy ekstraklasa liczyła 12 zespołów. Obecnie ta rywalizacja o jedno lub dwa ostatnie miejsca w „ósemce” będzie jeszcze ciekawsza, gdyż realnie może brać w niej udział do końca nawet pięć, może sześć drużyn. Sytuacja, w której coraz więcej klubów dąży do tego, aby podnosić swój poziom, jak również dochodzi do wielu zaciętych meczów i zaskakujących wyników, w oczywisty sposób sprzyja rozwojowi całej ligi, przynosząc jeszcze więcej emocji kibicom. Dlatego uważam, że rozszerzenie TBL było bardzo dobrym pomysłem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz