poniedziałek, 28 października 2024

Po raz dziesiąty na Targach Książki!

Zakończyły się 27. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie. Dla mnie jubileuszowe, bo byłem na nich już po raz dziesiąty. Niejako tradycyjnie halę EXPO na ul. Galicyjskiej odwiedziłem w piątkowe popołudnie. Jak zwykle - było warto!



Na szczęście nie musiałem tak pospiesznie zwiedzać stoisk poszczególnych wydawnictw, jak miało to miejsce rok temu. Najpierw skupiłem się więc na znalezieniu odpowiednich książeczek dla mojej córeczki. Z niezwykle szerokiej oferty wybrałem "Trzy małe świnki. Ty decydujesz" (Wydawnictwo Harper Collins Polska), "Sprytnie, Albercie" (Wydawnictwo Zakamarki), "Błękit? Róż? Ty i już" (Wydawnictwo Dwie Siostry). Myślę, że dość interesujące, pobudzające kreatywność, otwartość, ciekawość świata. Póki co, Iga może nie zwróciła na nie zbyt dużo uwagi, ale pożyczyliśmy też kilka książek z biblioteki i to na nich się skupiła. No ale z czasem na pewno oswoi się z tymi nowościami. Pamiętałem też o mojej mamie - na razie ten zakup jest niespodzianką, której tu nie zdradzę.

Czas na moje osobiste zdobycze, które już niejako tradycyjnie prezentuję na zdjęciu.



Spośród tych siedmiu książek przed wizytą w hali EXPO moim pewniakiem do zakupu była "Nadzieja FC". Anita Werner i Michał Kołodziejczyk świetnie opisali wzajemny wpływ futbolu na politykę i społeczeństwo w kilku krajach europejskich w przeczytanym także przeze mnie "Mecz to pretekst". Teraz tematyka jest podobna, zatem istnieje - nomen omen - nadzieja na to, że lektura będzie co najmniej równie absorbująca. Wysoką jakość gwarantuje wydawnictwo, którym jest SQN.

Reszta wyborów była mniej lub bardziej spontaniczna. Rozważając zakup powieści, poważnie brałem pod uwagę twórczość Szczepana Twardocha. Padło na "Powiedzmy, że Piontek" (Wydawnictwo Literackie). Z ogólnych opisów wiem, że głównym bohaterem jest emerytowany górnik, oczywiście ze Śląska, wybierający się w rejs dookoła świata. Zastanawiam się, czym tutaj zaskoczy ten popularny autor, którego "Króla" przeczytałem już dobrych kilka lat temu.

Skoro już mowa o tym regionie, to katowicka dziennikarka Anna Malinowska podjęła się trudnego zadania - wnikliwie opisać sąsiednie okolice, ale niezbyt lubiane, a wręcz wyszydzane przez Ślązaków. "Sosnowiec. Nic śląskiego" to reportaż o przeszłości i współczesności tytułowego miasta, a także jego specyfice i odmienności wobec Śląska. Na stoisku Wydawnictwa Czarne, którego nigdy nie opuszczam z pustymi rękami, ta książka zainteresowała mnie najbardziej.

Podobnie jest z Agorą. Tu długo myślałem, wybierając spośród wielu wartościowych autorów, jak choćby Anne Applebaum, Jerzego Bralczyka czy Magdaleny Grzebałkowskiej. W końcu zdecydowałem się na "Większe zło" Arkadiusza Stempina - cenionego politologa, znanego mi ze znakomitej biografii Angeli Merkel. Tym razem skupia się na mrocznej stronie polityki - zamachach i zabójstwach, mających wpływ na losy państw.

Co oczywiste, również historii i polityce poświęcona jest najnowsza książka Timothy'ego Gartona Asha "Homelands. Historia osobista Europy" (Wydawnictwo Znak). Wybitny brytyjski historyk zawarł w niej subiektywne rozważania dotyczące dziejów naszego kontynentu po 1945 roku. Ciekawią mnie jego opinie choćby na temat Polski, której przeszłość i teraźniejszość zna przecież wyjątkowo dobrze.

Krajem, który wzbudza moje szczególne zainteresowanie i sympatię, są Czechy. Na stoisku z literaturą naszych południowych sąsiadów (także słowacką) wybrałem polecane mi tam "Czechy. To nevymysliš" (Wydawnictwo Muza). Aleksander Kaczorowski uchodzi za znawcę tego kraju, napisał o nim wiele książek, które zostały wysoko ocenione. Zatem jest duża szansa, że ta, którą wybrałem, będzie bardzo przydatna, poszerzając moją wiedzę.

Ostatni zakup to biografia przedwojennego prezydenta Warszawy: "Starzyński. Prezydent z pomnika" (W.A.B.). Grzegorz Piątek znacząco rekonstruuje pierwsze wydanie. Uważa wręcz, że pisze tę biografię na nowo i zapewnia, że nie oszczędza nieskazitelnej - jak niemal powszechnie się wydaje - postaci. Wypada ufać w rzetelność autora. Z przyjemnością sięgnę po tę książkę, zwłaszcza że ta postać  nieznana.

Moje wrażenia "organizacyjne" są dość pozytywne. Chociaż w piątki jest mniejsze oblężenie niż w soboty czy niedziele (dlatego wizytę na targach w te dni pozostawiam innym), to i tak ludzi było sporo, stosunkowo długi czas oczekiwania do szatni, poruszać. Gdy przyszedłem, przeważała młodzież, głównie w zorganizowanych grupach. Nie natrafiłem na żadne problemy, nieporozumienia, awarie. To były dość fajnie spędzone trzy godziny. Pozytywna atmosfera, ciekawe rozmowy ze sprzedającymi, ułatwiające wybór (zwłaszcza w wydawnictwach dla dzieci). Szkoda tylko, że ten czas tak szybko minął, a także nie mogłem przyjść z córeczką, która jest chora.

Cóż, na kolejne krakowskie Targi Książki będę cierpliwie czekać do października 2025 roku...



PS. Z tego, co słyszę, to jednak w sobotę organizacja pozostawiała niemało do życzenia. Przede wszystkim organizatorzy znowu nie zapanowali nad tłumem, choć zapowiadali, że będą limitować liczbę zwiedzających. Jak co roku - tłum znacznie ograniczał możliwość przemieszczania się po powierzchni targów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz