niedziela, 6 grudnia 2015

Chorobliwa żądza władzy

Dziś - chyba niestety - będę trochę politykować. Niestety, gdyż ostatnie dni i tygodnie przynoszą aż nadto powodów, aby wyrazić swoje zdanie na ten temat...

fot. Newsweek / PAP

Wiadomo, nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca, więc nie powinno się też tego dnia przed zmierzchem ganić. Jednakże czy są jakiekolwiek szanse, iż Andrzej Duda nie zostanie zapamiętany jako najmniej kompetentny i najmniej samodzielny prezydent III RP, podobnie jak Beata Szydło w roli premiera, a Marek Kuchciński - marszałka Sejmu? Cóż, jakkolwiek patrzeć, szanse, aby te tendencje uległy zmianie, są niezwykle znikome (no chyba, że jedną z tych funkcji piastować kiedyś będzie np. artystka Doda, która jednak nie jest zawodowym politykiem). Nie wnikając w fachowość wyżej wymienionych polityków, sprawujących najważniejsze funkcje w naszym kraju, oczywistym jest, że nie mogą oni wychylić się bardziej niż pozwoli im wszechwładny prezes partii o nazwie Prawo i Sprawiedliwość. Nazwie coraz mniej adekwatnej do faktycznych czynów przedstawicieli tej formacji... 

Skupię się tutaj tylko na "działalności" prezydenta, pozostawiając panią premier i pana marszałka na jakiś kolejny wpis, bo też nie dają o sobie zapomnieć. Pojawiają się także nowe indywidualności, jak choćby PRL-owski prokurator należący wówczas do PZPR i zasłużony dla ówczesnych władz (brązowy krzyż zasługi) - Stanisław Piotrowicz, obecnie bliski stworzenia genialnej skądinąd teorii wyższości regulaminu Sejmu nad ustawami, z racji wzmianki o tymże regulaminie w Konstytucji. Co z tego, że nie w przepisie wskazującym źródła prawa powszechnie obowiązującego w Rzeczypospolitej...

Do rzeczy. Nie tylko zdaniem promotora doktoratu Dudy, wywodzący się z PiS prezydent naruszył Konstytucję już co najmniej trzykrotnie. Sporo, jak na cztery miesiące sprawowania funkcji pierwszej osoby w państwie... Tak po kolei:

1. Prezydent ułaskawił Mariusza Kamińskiego, skazanego jedynie w pierwszej instancji i odwołującego się do drugiej, czyli faktycznie nieskazanego prawomocnym wyrokiem. Co prawda nie ma jednoznacznego przepisu, który określałby, że ułaskawienie może nastąpić wyłącznie po prawomocnym wyroku, jednak spora większość prawników uważa, iż taki warunek musi zaistnieć, powołując się m.in. na dyrektywy wykładni przepisów inne niż językowa.

2. Prezydent nie przyjął ślubowania od trzech prawników wybranych na sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez Sejm poprzedniej kadencji, samowolnie uznając, iż zostali wybrani na podstawie wadliwej ustawy, przegłosowanej przez PO i PSL w czerwcu. Tym zaniechaniem pierwsza osoba w państwie zdecydowanie wyszła poza swoje kompetencje. Konstytucja nie przyznaje prezydentowi jakiejkolwiek decyzyjności w zakresie wyboru kandydatów do TK (zaprzysiężenie jest czynnością jedynie ceremonialną), ani tym bardziej nie daje możliwości samodzielnej oceny konstytucyjności ustaw.

3. W czwartek nad ranem, kilka godzin przed rozprawą w TK na temat zgodności z Konstytucją czerwcowej ustawy, prezydent przyjął ślubowanie od czterech z pięciu kandydatów wybranych kilka godzin wcześniej przez posłów PiS, pomimo wezwań opozycji i samego trybunału do marszałka Sejmu apelujących o wstrzymanie się z wyborem do czasu wydania wyroku.

Teraz robi wszystko, aby złamać ustawę zasadniczą po raz kolejny... Uzasadniając czwartkowy wyrok, sędziowie TK jasno określili, iż na prezydencie ciąży obowiązek niezwłocznego odebrania przysięgi od kandydatów, wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji. Dalsze zaniechanie powinno być zatem odbierane jednoznacznie.

Wszelkie obietnice Dudy z kampanii wyborczej można teraz włożyć między bajki. Miał być prezydentem wszystkich Polaków, ale jakoś mu to nie wychodzi. Nie jest arbitrem, ale notariuszem swojego środowiska politycznego, zależnym od woli prezesa, z którym zaliczał już nocne spotkania, w tym co najmniej raz "wyjazdowe", nie widząc w tym niczego niestosownego. Tragiczne jest jednak przede wszystkim to, co dzieje się w sporze o Trybunał Konstytucyjny, a już szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że ten najbardziej zaszczytny urząd w Rzeczypospolitej sprawuje człowiek, który jest doktorem prawa... We wspomnianym wywiadzie prof. Zimmermann ubolewa, że Duda jest absolwentem Uniwersystetu Jagiellońskiego, jednak dodaje: - Wydaje mi się, że nie zrobił tego swoją samodzielną decyzją. Kim miałby być ten nadzorca, profesor nie wspomina, lecz nietrudno domyślać się, kogo miał na myśli... We wtorek do sumienia swojego absolwenta i pracownika apelowała również rada Wydziału Prawa i Administracji UJ. Autorytety prawnicze uznane nie tylko w Polsce nie są w stanie pojąć, jak człowiek na takim stanowisku, którego znają z pracy naukowej, mógł tak się zachować.

Przypuszczam, iż Andrzej Duda jako nauczyciel uniwersytecki nie śmiałby nigdy oznajmić swoim studentom, że w jakiejkolwiek sytuacji prezydent ma prawo dopuścić się świadomego złamania Konstytucji, czyli zachować się tak, jak zachował się Andrzej Duda jako prezydent już kilka razy. Warto jeszcze zwrócić uwagę, jak na temat Trybunału Konstytucyjnego wypowiadał się nie tylko prawniczy, ale i polityczny autorytet obecnego prezydenta - Lech Kaczyński. W porównaniu nie tylko do Dudy, lecz wielu polityków PiS, plujących na TK jadem i zarzucających wszystko, co najgorsze, z upolitycznieniem włącznie, jak również powtarzających, że w czwartek nie było żadnego wyroku, tylko opinia kilku sędziów, różnica jest aż nadto widoczna...

No właśnie - osoby wybrane w środę do trybunału są apolityczne? Obecny poseł PiS, były senator PiS, nazywany pierwszym prawnikiem SKOK-ów, pełnomocnik rodzin, których krewni zginęli w katastrofie smoleńskiej, no i jeszcze profesor znany ze swoich obraźliwych wpisów na Twitterze pod adresem innych ugrupowań niż partia Jarosława Kaczyńskiego... To rządząca obecnie formacja sama upolitycznia kwestię TK, gdyż organ państwowy, którego zadaniem jest kontrola zgodności z Konstytucją aktów prawnych wydawanych przez parlament, wykonując rzetelnie swoje obowiązki, mógłby nieco "popsuć" plany związane z przerobieniem państwa na modłę rządzących. Skądinąd ciekawe jest to, że niektórzy sędziowie TK zostali wybrani w minionej kadencji Sejmu zdecydowaną większością głosów (np. 415 do 2), zatem również posłowie PiS popierali ich kandydatury, a teraz ci sami posłowie próbują społeczeństwu wmówić, że w trybunale orzekają politycy PO.

Owszem, PO i PSL poszły za daleko w tej czerwcowej ustawie. Przyjęte wtedy rozwiązania były niepotrzebne i podgrzały atmosferę. Tylko kiedy podgrzały? W czerwcu? W sierpniu, kiedy Duda został prezydentem? Nie, dopiero po wyborach do Sejmu. Nowy prezydent miał okazję zareagować dużo wcześniej, również ówczesna opozycja mocno zaakcentować ten problem w mediach. Jakoś tak się nie stało. Zatem teraz wszelkie pretensje, że "oni wtedy narobili bałagan, my teraz tylko naprawiamy" są pełne hipokryzji. Wiadomo, że chodzi o własne interesy i zrobienie Polakom jeszcze większej wody z mózgu.

Wiele krajów zazdrościło Polsce unormowań przyjętych w Konstytucji z 1997 roku. Jednak tylko Polacy są w stanie zepsuć coś, co jest dobre i sprawdzone. Polacy, którzy mienią się być prawdziwymi Polakami, wielkimi patriotami i katolikami, praworządnymi, do bólu uczciwymi i dotrzymującymi słowa, wsłuchującymi się w potrzeby społeczeństwa. Ta maska, nałożona podczas kampanii prezydenckiej i parlamentarnej, bardzo szybko opadła. Oczywiście wszystko odbywało się pod pełną kontrolą Jarosława Kaczyńskiego. W partii typu wodzowskiego - a taką bez dwóch zdań jest PiS - nie może być inaczej...

Chcę mieć szacunek do Andrzeja Dudy, bo szacunek do najważniejszej osoby w państwie zawsze jest pożądany, zwłaszcza jeśli to człowiek, na którego nie oddało się swojego głosu. Trudno jednak nie być obiektywnym i nie zauważyć, iż prezydent dopuścił się czynów, które już teraz uzasadniają postawienie go przed Trybunałem Stanu. Oczywiście przy PiS-owskiej większości w parlamencie taka opcja jest nierealna. Jednak całkiem możliwe, że za kilka lat do takiego osądzenia dojdzie. A jeśli nie, to prezydenta i tak rozliczy historia. Podobnie jak jego wybitnego mocodawcę, powtarzającego wariant sprzed dziesięciu lat, czyli kierowanie władzą wykonawczą i ustawodawczą z tylnego siedzenia.

To przerażające, do czego może doprowadzić chorobliwa żądza władzy jednego człowieka...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz