Strony

czwartek, 13 czerwca 2024

Iga - królowa Paryża!

Trzecie z rzędu, a czwarte w ogóle zwycięstwo w Roland Garros! Królowa Paryża jest tylko jedna! Jeśli dodać do tego majowe triumfy w prestiżowych turniejach w Madrycie i Rzymie, trzeba jasno powiedzieć, że na Igę Świątek nie ma mocnych na ceglanych kortach.

fot. East News


Powiedzieć, że Iga kilka dni temu po raz kolejny wygrała turniej wielkoszlemowy, to jakby nic nie powiedzieć. W Paryżu jedynie powracająca do wysokiej dyspozycji po przerwie macierzyńskiej Naomi Osaka postawiła się liderce rankingu WTA, mając nawet meczbola. To szalenie dramatyczne spotkanie w drugiej rundzie powszechnie określono mianem przedwczesnego finału. W pozostałych sześciu meczach Świątek nie tylko nie przegrała seta, ale oddała jedynie 20 gemów. Potyczkę w czwartej rundzie zakończyła bez straty gema, już po upływie 40 minut.

Ktoś może powiedzieć, że Polka miała trochę szczęścia. Drabinka imprezy tak się ułożyła, że dopiero w finale mogła trafić na Arynę Sabalenkę bądź Jelenę Rybakinę, a tymczasem obie odpadły już w ćwierćfinale. Tym sposobem, w decydującym starciu po przeciwnej stronie siatki stanęła notowana dopiero w drugiej dziesiątce Jasmine Paolini. Wiadomo, że wymienione tenisistki z Białorusi i Kazachstanu niejako tradycyjnie toczyły zacięte boje ze Świątek, nieraz wychodząc z nich zwycięsko. Czy jednak którakolwiek z nich dotrzymałaby kroku tak świetnie dysponowanej 23-latce z Raszyna na jej ulubionej nawierzchni? Raczej nie. Zresztą w półfinale - paradoksalnie mimo nieco słabszego występu - pewnie rozprawiła się z Coco Gauff, która właśnie awansowała na 2. miejsce w światowym rankingu.

Już za kilka tygodni na kortach Rolanda Garrosa odbędzie się turniej olimpijski, notabene traktowany w środowisku tenisowym trochę z przymrużeniem oka. Iga będzie tam mierzyć się z udźwignięciem roli zdecydowanej faworytki. Jej akurat bez wątpienia dość mocno zależy na olimpijskim sukcesie, bo przecież ojciec startował w wioślarskiej czwórce w 1988 roku w Seulu, gdzie był stosunkowo blisko zdobycia medalu. Aktualna "jedynka" WTA ma już za sobą niepowodzenie na igrzyskach - w Tokio odpadła w drugiej rundzie. Warto przypomnieć, że w 2012 roku Agnieszka Radwańska była finalistką Wimbledonu, a niespełna miesiąc później w tej świątyni światowego tenisa pożegnała się z olimpijskimi zmaganiami singlistek w pierwszym meczu. Oby taka historia nie powtórzyła się w przypadku jej młodszej i już dużo bardziej utytułowanej koleżanki. To jednak tylko sport i niczego nie da się zagwarantować.

Czy już wkrótce Świątek przynajmniej powtórzy wspomniane osiągnięcie Radwańskiej na londyńskiej trawie? Nie da się ukryć, że ta nawierzchnia jest dla Igi najtrudniejsza. Dotychczas jej najlepszy rezultat w seniorskim Wimbledonie (w wieku 17 lat wygrała tam turniej juniorek) to "zaledwie" ćwierćfinał. Jednym z głównych celów sportowców - a już zwłaszcza tak wybitnych - jest przełamywanie swoich niedoskonałości. Taki zamiar odnośnie Wimbledonu powinna mieć liderka rankingu WTA. Mimo bardzo dużej przewagi w rankingu nad Gauff, Sabalenką czy Rybakiną, nie może odpuścić tak prestiżowej imprezy. Konkurencja nie śpi, a kilka zawodniczek szczyt swoich karier ma przed sobą, ewentualnie - jak Osaka - może nawiązać do dawnej, wysokiej formy.

Pewne jest zatem, że w najbliższych tygodniach - i nie tylko - rywalizacja najlepszych tenisistek na świecie zapowiada się niezwykle ciekawie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz