sobota, 8 lipca 2017

Busiarze rządzą w Krakowie

W Krakowie wciąż panuje tymczasowość w sprawie lokalnych busów. Już drugi raz odłożono pożegnanie przewoźników z parkingami usytuowanymi naprzeciwko Galerii Krakowskiej. Zostają tam do końca lipca, potem mają wybrać jedną z lokalizacji zaproponowanych przez ZIKiT. Niby jest kompromis, ale problem wciąż pozostaje, bo busiarze czują się mocno pokrzywdzeni. Jako człowiek korzystający na co dzień z ich usług, uważam, że niesłusznie. Te zmiany są potrzebne i szkoda, że póki co będą tylko częściowe.

fot. Mateusz Skwarczek / krakow.wyborcza.pl


Tak dla przypomnienia - reakcja przewoźników na zapowiedzi przeniesienia początkowych przystanków z parkingów przy Ogrodowej i Worcella, a także ograniczenia w zatrzymywaniu się przy Alejach Trzech Wieszczów, była bardzo nerwowa. Pełni oburzenia głośno narzekali w rozmowach z pasażerami, publicznie (kontakty z instytucjami, media) głos zabierał przewodniczący ich branżowego stowarzyszenia, nie szczędząc krytyki ZiKiT-owi. Uważał, że bardzo mocno spadnie liczba pasażerów, którzy rzekomo mieliby przesiąść się do aut i zakorkować Kraków, a ceny biletów miałyby wzrosnąć. Busiarze grozili też strajkiem. Pod wpływem tych lamentów kilka gmin, w trosce o swoich mieszkańców, zwróciło się z apelem do władz Krakowa o utrzymanie dotychczasowego stanu. To jeszcze nie dziwi tak, jak postawa niektórych krakowskich radnych, którzy zwracali się do urzędników o ponowne przemyślenie, czy te nowe rozwiązania są zasadne. Jakby zapominając, że leżą one w interesie mieszkańców Krakowa, których reprezentują...

Głównymi argumentami ZIKiT były: walka ze smogiem, większy komfort podróżowania komunikacją miejską w centrum, jak również remont Basztowej i części Westerplatte, po którym wszystkie pojazdy - poza MPK - będą poruszać się tamtędy tylko w jednym kierunku (wówczas do domknięcia "ringu" wokół Plant zostanie już naprawdę niewiele). Każdy, kto pamięta, z jak "świeżym" powietrzem miał do czynienia w zimie, powinien zrozumieć, że ruch w ścisłym centrum i na Alejach musi być mniejszy, a pojazdy przestrzegać coraz bardziej wymagających norm. Komunikacja miejska powinna mieć tam większy priorytet niż dotychczas. Właściwie co minutę po Alejach jeżdżą busy zmierzające dokąd tylko dusza zapragnie: Chrzanów, Wieliczka, Bochnia, Myślenice, Niepołomice, Wadowice... To tylko kilka przykładów, bo tych tras jest mnóstwo. Busy mogą zatrzymywać się praktycznie na każdym przystanku MPK, nieraz blokując miejsce miejskim autobusom. Szczególnie widać to na Nowym Kleparzu i Placu Inwalidów. Tak być nie powinno, jakiś porządek i hierarchia muszą obowiązywać.

Pewnie nie wszystkie, ale spora część tych prywatnych pojazdów nie grzeszy odpowiednią jakością, zwłaszcza w kontekście dbałości o czystość powietrza. I będzie to łagodne stwierdzenie, bo już nie chcę wnikać w to, jak "nowoczesne" mają silniki albo czy zostały przerobione z auta dostawczego. Dwa razy musiałem przerwać podróż, gdy kierowca mocno nieciekawie wyglądającego i pachnącego wehikułu obwieścił, że z powodu awarii dalej nie pojedzie (raz "mój" bus przygarnął takich rozbitków). Ktoś powie, że to niewiele, jak na kilka lat codziennego dojeżdżania do pracy - przecież autobusy miejskie czy tramwaje też się psują. Tak, ale pojazdy MPK są znacznie bardziej bezpieczne, cokolwiek lepsze jakościowo, mniej szkodliwe dla środowiska, a kierowcy zachowują się dużo bardziej odpowiedzialnie od busiarzy, których kultura bywa niekiedy dość niskich lotów. Dlatego z wielu powodów traktuję korzystanie z busów jako zło konieczne. Na szczęście być może w przyszłym roku będzie już na tej trasie jeździć Szybka Kolej Aglomeracyjna. Powinno być szybciej, wygodniej i taniej (bilet zintegrowany z MPK).

Skądinąd rozumiem ludzi spoza Krakowa narzekających, że nie mogliby już wysiadać z busa na Alejach w miejscu, z którego mieliby najbliżej do pracy, na uczelnię czy do lekarza. Tylko czy każdy krakus może ze "swojego" przystanku MPK dojechać bezpośrednio na Aleje? Dlaczego prywatni przewoźnicy ignorują możliwość przystąpienia do systemu zintegrowanych biletów, ważnych na więcej niż jeden środek lokomocji? No i z jakiego powodu tak histerycznie reagują na pojawiające się już kilka lat temu sugestie przeniesienia początkowych/końcowych przystanków na miejsca oddalone od ścisłego centrum o kilka kilometrów?

Stanęło na tym, że busiarze najprawdopodobniej przeniosą się z dwóch parkingów-klepisk, mocno kontrastujących wizerunkowo z reprezentacyjnym wyglądem okolicy, do parkingów położonych pod estakadą na Wita Stwosza. Sami mogli wybrać tę lokalizację spośród kilku, nikt im jej nie narzucał. Nie chcą iść na MDA, bo podobno tam czekałyby ich spore opłaty i - czego nie powiedzą - trzeba odjeżdżać punktualnie. Ale to nie boli, o czym przekonuje, że właśnie na dworcu autobusowym swoje kursy zaczynają busy do Olkusza, Wolbromia i Miechowa.

Skończy się więc tak, że od sierpnia busy będą odjeżdżać z miejsca położonego bardzo blisko dworca PKP i MDA, a jeszcze do końca roku zatrzymują się na Alejach bez ograniczeń. Nie zdziwię się, jeśli przewoźnicy powalczą o przedłużenie tego stanu. ZIKiT poszedł na kompromis - moim zdaniem niesłusznie. Bardziej racjonalne byłoby dotrzymanie już teraz zapowiadanego wcześniej przeniesienia busów na drugą obwodnicę (Nowy Kleparz, Kamienna) plus jeden przystanek na Alejach, zwłaszcza w obliczu trwającego remontu na Basztowej i Westerplatte, który generuje korki w okolicy dworca PKP i MDA. Po skali protestów można sobie tylko wyobrazić, co działoby się, gdyby kiedyś busy miałyby nie wjeżdżać do centrum (terminal przy Powstańców Wielkopolskich, węzeł przesiadkowy przy budowanym przystanku SKA na Bronowicach), ewentualnie naciskano na nich, aby zgodzili się na zintegrowany bilet.

A to wszystko "dzięki" lokalnym politykom, którzy chyba już nie pamiętają, jak w zimie deklarowali konieczność walki ze smogiem. Teraz o wiele ważniejsza jest wygoda pasażerów busów - co z tego, że jeżdżą mocno wątpliwej jakości pojazdami, jak dojadą tam, gdzie chcą. Ci przewoźnicy są stawiani na piedestale, bo to przecież sumienni przedsiębiorcy, którzy - jak się wyraził jeden z krakowskich radnych - płacą podatki w Krakowie! Te słowa można potraktować w kategoriach dobrego żartu, gdyż lwia część z przewoźników mieszka poza stolicą województwa. Podobnie groteskowo brzmiało stwierdzenie radnego, że ZIKiT usiłuje naruszać swobodę przedsiębiorców.

Po raz kolejny okazało się, że krzykiem można wiele wywalczyć. Niestety.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz