wtorek, 28 lutego 2017

Powrót na dobre tory

Koszykarki Wisły Can-Pack Kraków wygrały w lutym po trzy mecze w Eurolidze i Basket Lidze Kobiet, w obu tych rozgrywkach po razie przegrywając. Ten miesiąc byłby w pełni udany, gdyby nie wysoka porażka w Polkowicach, której skutkiem może być "dopiero" 2. miejsce po fazie zasadniczej. Co by jednak nie powiedzieć, w ostatnich występach teamu spod Wawelu można dostrzec jakościową poprawę, co cieszy w kontekście zbliżającej się decydującej części sezonu.

fot. Krzysztof Porębski / fotoporebski.pl

Zacznijmy od Euroligi. Pierwszego dnia lutego wiślaczki przed własną publicznością nie dały szans węgierskiemu Gyorowi. Wynik 66:47 nie oddaje różnicy poziomów między obiema drużynami. Podobnie jak w styczniu, najwięcej zasług można przypisać Vanessie Gidden - jamajska środkowa zdobyła 24 pkt i 9 zbiórek. Tydzień później podopieczne trenera Jose Hernandeza musiały uznać wyższość Fenerbahce Stambuł, ale wynik 60:71 w wyjazdowym starciu z ekipą znad Bosforu, w której szeregach najlepsze były Jantel Lavender i Allie Quigley, wstydu nie przyniósł. W obliczu dwóch kolejnych zwycięstw Mersin, to właśnie wyjazdowa konfrontacja przeciwko zespołowi z południa Turcji w przedostatniej kolejce miała rozstrzygnąć o kwestii 6. miejsca w grupie, dającego grę w ćwierćfinale EuroCupu (zwanego także Pucharem FIBA). Krakowianki zagrały rozważnie i dość skutecznie w ataku (blisko 59% z gry), prowadząc przez prawie całe zawody. Do zwycięstwa 83:74 najbardziej przyczyniła się Gidden, która zdobyła 20 pkt i 9 zb., a także zdobywczynie 18 pkt - powracająca do Euroligi po miesięcznej absencji Ewelina Kobryn oraz Sandra Ygueravide, której dorobek wzbogaciło jeszcze 9 asyst. Gospodyniom nie pomogła dobra gra dwóch innych starych znajomych - Farhiyi Abdi (21 pkt) i Gintare Petronyte (12 pkt i 13 zb.).

Ostatnia w tym sezonie euroligowa potyczka zakończyła się pełnym powodzeniem. Pewna udziału w Pucharze FIBA ekipa ze stolicy Małopolski wypunktowała bezradne koszykarki francuskiego BLMA. W hali przy ul. Reymonta 22 niepodzielnie panowały grające dość zdecydowanie gospodynie, które zanotowały jedno z najlepszych spotkań w tym sezonie. Kobryn (21 pkt i 8 zb.) wraz z Gidden (16 pkt i 11 zb.) zdominowały walkę pod koszami, a Ygueravide (15 pkt, 11 as.) umiejętnie odnajdywała je w dogodnych pozycjach, sama niekiedy dokładając swoje trafienia. Po wielu gorszych występach, kończonych z niską (albo bardzo niską) skutecznością, lepszą dyspozycję rzutową potwierdziła też Meighan Simmons, trzykrotnie celnie przymierzając zza linii 675 cm. Amerykanka wróciła do euroligowego składu na mecz z Mersin, gdy w pełnej dyspozycji znajdowała się już "Ewka". Wystawianie dwóch podkoszowych zza Oceanu nie było już zatem tak konieczne i poza składem na europejskie boje znalazła się Ziomara Morrison. Czwarta kwarta toczyła się pod całkowitą kontrolą mistrzyń Polski, co znalazło odzwierciedlenie rezultatem po upływie 40 minut - 77:61. Na marginesie - przyjezdne musiały wygrać, aby być spokojne o grę w ósemce najlepszych europejskich klubów. Jak się później okazało, swoją szansę wykorzystała Famila Schio, pokonując ZVVZ USK Praga, dzięki czemu to klub z Włoch wyszarpał na finiszu czwartą lokatę.

Na podsumowanie zmagań pucharowych przyjdzie jeszcze czas. W tej chwili wydaje się, że bilans 5 zwycięstw i 9 porażek w Eurolidze wstydu nie przynosi. Wrażenie poprawił ostatni miesiąc - trzy triumfy w czterech ostatnich starciach. Wisła Can-Pack była zespołem dość przewidywalnym - porażki z tercetem potentatów, komplet wygranych z dwoma outsiderami. Szkoda jedynie minimalnej domowej porażki z drugim - obok Francuzek - średniakiem, opisywanej przeze mnie trzy miesiące temu. Biorąc pod uwagę, że ta "krakowska" grupa była trudniejsza od drugiej, jak również brak wymagań ze strony zarządu klubu i sponsora odnośnie konkretnego wyniku, nie ma jednakże co specjalnie narzekać.

Porażka 57:81 z CCC była dość bolesna, chociaż można doszukać się pewnych okoliczności łagodzących. W pierwszym tygodniu lutego Kobryn nie była jeszcze zdolna do gry, a reszta koszykarek miała prawo odczuwać zmęczenie intensywnym kalendarzem - z uwagi na Puchar Polski, był to już piąty mecz w ciągu 10 dni, na co zwracał uwagę prezes TS Wisła - Piotr Dunin-Suligostowski. Owszem, rywalki także biorą udział w Eurolidze, lecz miały nieco luźniejszy terminarz. Ponadto gospodynie zagrały w pełnym składzie, żądne rewanżu za wysoką, bo... 24-punktową porażkę w Krakowie. Team spod Wawelu nie był w stanie przeciwstawić się podkoszowym polkowiczanek. Szczególnie zawiodła Gidden, która nie trafiła żadnego spośród siedmiu rzutów z gry. Jedyną, która od czasu do czasu potrafiła zdziałać coś w ofensywie, była Hind Ben Abdelkader.

Tydzień później w potyczce we własnej hali przeciwko łódzkiemu Widzewowi wystąpiła już Kobryn, na parkiecie pojawiła się też Claudia Pop. Hiszpański szkoleniowiec po raz pierwszy w tym sezonie mógł zatem skorzystać z dziesięciu pełnowartościowych zawodniczek. Nic dziwnego, że próbował różnych ustawień, włącznie z jednoczesną wymianą całej piątki. Przewaga nie podlegała dyskusji - już do przerwy wynosiła 28 pkt. Po zmianie stron wiślaczki zwolniły tempo, popełniały więcej błędów, lecz i tak wygrały bez żadnych problemów 80:45.

Wyjazd do Torunia był sporą niewiadomą. Energa przegrała dotąd u siebie tylko raz, i to na początku sezonu. Krakowianki pokazały się z bardzo dobrej strony, od początku narzucając swoje warunki. Zaczęło się od 12:0, a po pierwszej połowie było 44:23. Trzecia i czwarta kwarta to pełna kontrola wydarzeń i wygrana 80:57. Siłą mistrzyń Polski okazała się zespołowość - pięć z nich dołożyło dwucyfrową liczbę punktów, lecz nie więcej niż 12.
fot. Leszek Stępień / leszek-stepien.pl

W tę niedzielę Wisła Can-Pack okazała się wyraźnie lepsza od JAS-FBG Zagłębie Sosnowiec, zwyciężając 97:66. Podobnie jak w poprzednim ligowym starciu w hali przy ul. Reymonta 22, w zasadzie od początku wszystko było jasne, choć można było mieć pewne zastrzeżenia do trochę radosnego basketu w wykonaniu faworytek, czego przejaw stanowiła zbyt luźna defensywa.

Co dalej? Do końca fazy zasadniczej zostały dwie kolejki. Już w czwartek mistrzyniom Polski będą starały przeciwstawić się wicemistrzynie. Artego Bydgoszcz ma jeszcze niewielkie szanse na 4. miejsce, ale warunkiem byłby triumf pod Wawelem. Kobryn i spółka mają bardziej ambitny cel - pozycję na samym szczycie. Do tego niezbędna będzie także wygrana w sobotę w Gorzowie Wlkp. Ta sztuka nie udała się w tym sezonie jeszcze nikomu. Inna sprawa, że nawet dwie wygrane nic nie dadzą, jeśli mająca taki sam bilans (17-3) Ślęza Wrocław ogra Energę na wyjeździe.

Czy jest jednak o co kruszyć kopie? Według wielu wtajemniczonych, start do play-off z nieco mniej uprzywilejowanej pozycji miałby - paradoksalnie - więcej korzyści niż status lidera... Podobne spekulacje i kalkulacje pojawiają się praktycznie co sezon. Mam do nich spory dystans, bo wystarczy przypomnieć, kto z dwójki finalistów w 2016 roku miał trudniejszą drogę, a jakie miało to znaczenie w bezpośredniej walce. Niech wiślaczki wygrywają wszystko, niech prezentują się jak najlepiej, niech same wywalczą szansę na to swoiste pole position przed decydującą rozgrywką, a tam nie będzie im straszny żaden rywal, w tym CCC w ewentualnym półfinale. Jak jednak wspomniałem, w kwestii miejsca przed play-off nie wszystko jest już zależne od mistrzyń Polski.

Następny tydzień to dwa boje w ćwierćfinale Pucharu FIBA. Turecki Hatay jest do ogrania, choć to rywal niewdzięczny z racji położenia tuż przy granicy z Syrią. Oględnie mówiąc - to obecnie dość niebezpieczne miejsce na mapie świata. W następny wtorek (7 marca) najważniejsze będzie jak najwyższe zwycięstwo - tak, aby tę zaliczkę obronić trzy dni później. Zapowiadają się duże emocje.

Cieszy fakt powrotu kontuzjowanych, dzięki czemu Hernandez może rozsądniej gospodarować siłami poszczególnych zawodniczek. Pop może nie zachwyca, ale wydaje się, że rumuńska skrzydłowa może być przydatna w kolejnych tygodniach. Ważne role, choć raczej drugoplanowe, odgrywały Magdalena Ziętara i Agnieszka Szott-Hejmej. Obie po perturbacjach zdrowotnych ustabilizowały formę i wnoszą do drużyny swoją cegiełkę. Dowodem niech będzie choćby zamieszczone nieco wyżej zdjęcie. Ogólnie w postawie krakowskiej ekipy można dostrzec w ostatnich meczach więcej rozmachu i pewności w ofensywie, akcje stały się szybsze. Różnie jest jeszcze z obroną, ale generalnie ten zespół coraz wyraźniej zmierza w dobrym kierunku.

***

Po namyśle najlepszą wiślaczką w lutym wybrałem Ewelinę Kobryn. Zabrakło jej w trzech potyczkach, ale gdy już była, spisywała się bardzo dobrze. Przede wszystkim mam na myśli występy przeciwko Mersin i BLMA. Zaskakujące na plus było również 7 asyst "Ewki" w Toruniu. Trzeba zauważyć, że generalnie żadna z koszykarek nie góruje wyraźnie nad innymi. Paradoksalnie, to pozytywny symptom. Wisła Can-Pack nie składa się z wielkich indywidualności, lecz zawodniczek, z których niemal każda może "odpalić", gdy jest to pożądane.

Najlepsze w lutym:
Punkty: Kobryn - 13,4 (5 meczów), Gidden - 12,6, Ygueravide - 11,4, Ben Abdelkader - 10,8
Zbiórki: Gidden - 7,6, Morrison - 6,5 (6), Kobryn - 6,4 (5)
Asysty: Ben Abdelkader - 4,4, Ygueravide - 4,2, Kobryn - 4,2 (5)
Eval: Kobryn - 20,2 (5), Ben Abdelkader - 14,3, Gidden - 13,4, Ygueravide - 12,3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz