środa, 11 maja 2016

Ekstraklasa koszykarek - posezonowe oceny

Kilka dni temu przybliżyłem trudną drogę Wisły Can-Pack do dwudziestego piątego triumfu w krajowej rywalizacji. Teraz pora na szerszą ocenę sezonu 2015/2016 w Tauron Basket Lidze Kobiet. Które zawodniczki zasłużyły na wyróżnienie? Kto zawiódł? Która koszykarka sprawdziła się w obronie, a która dużo wnosiła jako rezerwowa?

fot. Marcin Machalski / WislaLive.pl

Stworzyłem kilkanaście standardowych skądinąd kategorii, wybieram i uzasadniam. Proste? Chyba tak. Zatem po kolei...

1. MVP: Yvonne Turner
Wybór jak najbardziej logiczny. Turner otrzymała (może odrobinę na wyrost) nagrodę dla najlepszej zawodniczki meczów finałowych, a zespół, którego była motorem napędowym, zdobył mistrzostwo. Czy najlepsza koszykarka najlepszego teamu powinna zostać uznana najlepsza w lidze w całym sezonie? Raczej tak. Oczywiście, jeśli brać pod uwagę średni eval, wiślaczka z numerem 22 na koszulce nie wypadała tak imponująco (5. miejsce), nie mogąc równać się zwłaszcza z Amishą Carter. Środkowa Artego Bydgoszcz była bezkonkurencyjna w strefie podkoszowej, mogła pochwalić się najwyższym wskaźnikiem w całej lidze. Przy podsumowaniu w znacznej mierze brałem pod uwagę wpływ na wyniki swojej drużyny. Jakkolwiek "streetballowy" styl gry Amerykanki ustawianej przez Jose Hernandeza na pozycji nr 2, rzadziej na "jedynce", nie przypadł mi do gustu, to osiągnięcia jak najbardziej działały na jej korzyść. Początek sezonu Yvonne miała dość nijaki, ale gdy po kilku tygodniach rozkręciła się, była niemal nie do zatrzymania dla rywalek na krajowych parkietach. Z czasem potrafiła grać bardziej zespołowo, chociaż jako kreatorka z pewnością nie sprawdza się tak dobrze jak w roli egzekutorki. Również w Eurolidze zanotowała kilka świetnych występów, mając niemały udział w zaskakującym awansie do ćwierćfinału. Postawa Turner nie uszła uwadze za granicą - już wiadomo, że przeniesie się do Sopronu, gdzie prawdopodobnie będzie grać jako... Węgierka. Jej najpoważniejszymi rywalkami do miana MVP obok Carter była Sharnee Zoll, która we wrocławskiej Ślęzie z miejsca stała się prawdziwą liderką i ponownie (wcześniej reprezentując klub z Gorzowa Wlkp.) okazała się zdecydowanie najlepsza w klasyfikacji asyst.

2. Najlepsza zagraniczna zawodniczka: Yvonne Turner
Tutaj chyba nie muszę uzasadniać. Skoro powiedziało się "a", to trzeba powiedzieć "b". Najgroźniejsze rywalki - jak wyżej.

3. Najlepsza polska zawodniczka: Justyna Żurowska-Cegielska
Grywała już trochę lepsze sezony (na przykład 2013/2014), w tym ostatnim niekiedy zawodziła, ale w play-off stanowiła jeden z najsilniejszych punktów mistrzyń Polski. W zwycięskich spotkaniach przeciwko Ślęzie należała do najlepszych na parkiecie, także w finale przeciwko Artego pokazała się z korzystnej strony, dając swojej ekipie więcej niż pozostałe Polki uczestniczące w batalii o złoto, włącznie z Julie McBride. Dodać trzeba znakomity występ w eliminacjach Mistrzostw Europy przeciwko Białorusi, gdy okazała się główną autorką niespodziewanego zwycięstwa. Bardzo poważną alternatywą dla jej wyboru była Agnieszka Bibrzycka, którą prawdopodobnie wskazałbym jako najlepszą w tej kategorii, gdyby... dograła sezon do końca. Ponieważ "Biba" z powodów macierzyńskich ogłosiła na początku lutego zakończenie kariery, to mimo jej wysokiej dyspozycji, wciąż przypominającej, iż przez wiele lat utrzymywała się na europejskim topie, ostatecznie uznałem, że byłby to wybór nieco przesadzony. Ponadto Żurowska-Cegielska pomogła osiągnąć swojej drużynie wymierny rezultat, natomiast m.in. dzięki swojej najlepszej koszykarce gdyński Basket "tylko" przebił się do górnej połowy tabeli (notabene, ten wynik w porównaniu do poprzednich lat i tak uznać wypada za niemały postęp). Co do McBride, to patrząc na całe rozgrywki, pod względem statystyk ustępowała tylko jednej Polce - Bibrzyckiej, lecz w finale wypadła wręcz tragicznie, przede wszystkim kompletnie zawodząc w ataku. Nieznacznie ponad 20-procentowa skuteczność z gry, więcej strat (średnio aż 4 na mecz) niż asyst, przeciętny eval czterokrotnie niższy niż wcześniej, niewiele mniejsza dysproporcja jeśli chodzi o punkty - takie osiągnięcia nie mogły przynieść jej jakiegokolwiek wyróżnienia.

4. Najlepsza piątka: Sharnee Zoll, Yvonne Turner, Agnieszka Bibrzycka, Justyna Żurowska-Cegielska, Amisha Carter
Czyli w komplecie koszykarki, o których już wyżej wspomniałem. Przyjąłem zasadę, że piątka musi odpowiadać przepisom obowiązującym w TBLK, czyli składać się z minimum dwóch zawodniczek posiadających polskie obywatelstwo. Gdyby - hipotetycznie - przyjąć formułę open, to najlepsza Polka mogłaby ustąpić miejsca swojej wiślackiej partnerce - Laurze Nicholls. "Biba" byłaby trudna do zastąpienia, choćby z powodu nieposiadania przez czołowe kluby mniej lub bardziej typowych niskich skrzydłowych, prezentujących zbliżony do niej poziom. Shannon McCallum z JAS-FBG Zagłębia Sosnowiec to w pewnym sensie wyjątek potwierdzający regułę, ale trudno byłoby tak wysoko honorować osiągnięcia Amerykanki, przyczyniające się w końcowym rozrachunku do zajęcia przez jej zespół zaledwie ósmego miejsca. Najwięcej wątpliwości miałem, jeśli chodzi o "jedynkę". Zoll czy Ouvina? Zdecydowałem się na tę pierwszą, będącą zdecydowanie najważniejszą koszykarką brązowych medalistek. Hiszpanka, ciesząca się po raz trzeci ze złota, zanotowała najlepszy spośród czterech sezonów w Krakowie, co zaowocowało podpisaniem kontraktu z wicemistrzyniami Euroligi - Nadieżdą Orenburg. Trzeba jeszcze wspomnieć o Miljanie Bojović, której wkład w nadspodziewanie dobre wyniki MKS Polkowice w pierwszej rundzie fazy zasadniczej był trudny do przecenienia, a jej odejście stanowiło znaczące osłabienie dla ekipy z Zagłębia Miedziowego. O swojej klasie przypominała Jelena Skerović, będąca jedną z dwóch kluczowych postaci w gdyńskim teamie. Na "dwójce" trudno mieć wątpliwości co do prymatu Turner. Alternatywą mogłaby okazać się Maurita Reid, jednak głównie w teorii - tym bardziej że nominalna rozgrywająca, ustawiana w Artego na wyższej pozycji, spisywała się nieco słabiej niż w poprzednim sezonie. Na pozycjach 4-5 oprócz Nicholls wyróżniły się Amerykanki: Nikki Greene (MKS), Kelley Cain (AZS PWSZ Gorzów Wlkp.), Aishah Sutherland (JAS-FBG Zagłębie), Marie Malone (MKK Siedlce / Basket). Poza pierwszą z nich, pozostałe reprezentowały kluby z dolnych rejonów tabeli, co trzeba uwzględniać, oceniając ich osiągnięcia. Gdyby nie styczniowe pożegnanie z Wisłą Can-Pack, spore szanse na znalezienie się w najlepszej piątce miałaby Devereaux Peters, która notabene została MVP finałów na Węgrzech.

5. Najlepsza polska piątka: Julie McBride, Magdalena Ziętara, Agnieszka Bibrzycka, Justyna Żurowska-Cegielska, Magdalena Szajtauer
Co do tej ostatniej miałem najwięcej wątpliwości. Zdecydowało, że Polki na pozycji nr 5 - mówiąc oględnie - szału nie robiły, a 21-letnia środkowa z Gorzowa Wlkp. zanotowała widoczny postęp, co doceniam w innej kategorii. Na temat McBride, Bibrzyckiej i Żurowskiej-Cegielskiej było już wyżej, a dlaczego Ziętara? Pochodząca z Pruszkowa 24-latka okazała się dość istotnym elementem w układance trenera Hernandeza. Szczególną przydatność wykazywała w obronie, znacznie uprzykrzając życie rywalkom, zaś w ataku potrafiła dorzucać potrzebne punkty. Patrząc na kolejne pozycje, to "gabinet cieni" stanowiły: rozgrywająca Dominika Owczarzak (Pszczółka AZS UMCS Lublin), ustawiana zwykle w Ślęzie na pozycji rzucającej Agnieszka Śnieżek, najczęściej występująca jako niska skrzydłowa Agnieszka Skobel, która kilka kolejek przed końcem fazy zasadniczej przeniosła się z Poznania do Polkowic, nominalna "czwórka" Martyna Koc (Artego) i środkowa Marta Jujka (Pszczółka AZS UMCS). Dalej od najlepszej "polskiej" piątki znalazły się takie koszykarki, jak Międzik, Krężel, Stankiewicz, Kaczmarczyk czy Koperwas.

6. Największy postęp: Agnieszka Śnieżek i Magdalena Szajtauer
Zdecydowałem się wybrać dwie zawodniczki, których przypadki są trochę odmienne. Pierwsza z wymienionych, pomimo dużych wzmocnień Ślęzy, spędzała na parkiecie kilka minut więcej niż w sezonie 2014/2015. Najbardziej zwraca postęp w liczbie zdobytych punktów - zdobywała ich nieco ponad 10 na mecz (zwyżka o prawie 4 więcej), zauważalnie wzrósł też eval (do 8,8). Przed play-off notowała nawet ok. 12 pkt, będąc wówczas najlepszym strzelcem dolnośląskiej ekipy. Natomiast gorzowska środkowa wykorzystała lukę na pozycji 4-5, dostając od Dariusza Maciejewskiego prawie dwa razy więcej czasu na pokazanie swoich umiejętności niż we wcześniejszych rozgrywkach. Również mniej więcej dwukrotnie wzrosły jej średnie: punktów (4,3), zbiórek (7,9) oraz eval (11,4). Podsumowując - Śnieżek poprawiła indywidualne osiągnięcia, mając wokół mocniejsze towarzystwo, Szajtauer wykorzystała gorszą sytuację kadrową akademiczek, przez co jej statystyki wzrosły wyraźniej niż wrocławianki, jednak różnica jest taka, że nie znalazło to pozytywnego odzwierciedlenia w wynikach jej zespołu.

7. Najlepsza defensorka: Laura Nicholls
Hiszpanka jest znaną w Europie specjalistką od obrony, co potwierdziła w polskiej lidze. Jej postawa pod własnym koszem wiele razy pozwalała powstrzymywać akcje ofensywne rywalek wiślaczek, co szczególnie istotne było podczas play-off. W mojej ocenie za plecami Laury znalazły się (kolejność dowolna): Reid, Carter, Ouvina, Naketia Swanier oraz Ziętara i Skobel.

8. Najlepsza rezerwowa: Darxia Morris
Jako kryterium ustaliłem rozpoczynanie w charakterze rezerwowej ponad połowy spotkań swojej drużyny. Rzucająca Artego wchodziła z ławki 17 razy (na 29 meczów), zdobywając średnio ponad 12 pkt. Należała do najważniejszych koszykarek w szeregach wicemistrzyń Polski. Konkurencja? Egle Sulciute ze Ślęzy i Kateryna Dorogobuzowa z Pszczółki AZS UMCS.

fot. Marcin Michta / WislaLive.pl
9. Największe rozczarowanie: Matee Ajavon
Niezwykle doświadczona rozgrywająca (8 lat w lidze WNBA) miała poprowadzić do medalu Energę Toruń. Stało się inaczej - pochodząca z Liberii Amerykanka od początku dawała odczuć, że niezbyt interesują ją sukcesy swojego klubu, prezentując się poniżej oczekiwań. Miało to oczywiste przełożenie na grę popularnych Katarzynek. Ajavon nieco ożywiła się w play-offowych potyczkach przeciwko Wiśle Can-Pack, lecz w niczym to nie poprawiło jej oceny. Niezłe statystyki (13,6 pkt, 4 asysty) bywają czasem mylące, skoro zawodniczka sprawia wrażenie, że podczas pobytu w Polsce zależy jej na własnych statystycznych osiągnięciach, a nie zwycięstwach.

10. Piątka rozczarowań: Matee Ajavon, Anna Bekasiewicz, Jhasmin Player, Kristina Alikina, Magdalena Leciejewska
Powody nominacji oprócz Ajavon:
Bekasiewicz - będąc najbardziej doświadczoną Polką w składzie beniaminka z Sosnowca, miała odgrywać tam ważną rolę. Tymczasem jej wpływ na grę był znikomy, a statystyki (ok. 5,0 pkt i 2,5 as.) są tylko niewiele lepsze od osiągnięć w znacznie silniejszym Artego.
Player - dużo słabszy sezon niż w Ślęzie. W Lublinie nie była nastawiana na takiego "samograja" jak we Wrocławiu, co nie oznacza, że oczekiwania były mniejsze. Nie sprawdziła się jako jedna z liderek, raziła swoim schematyzmem i powolnością.
Alikina - wprawdzie w Dynamie Kursk rzadko podnosiła się z ławki, ale nazwa jej poprzedniego klubu robiła wrażenie. Obok Ajavon miała odgrywać kluczową rolę w toruńskim teamie. Tymczasem Rosjanka grała bardzo przeciętnie czy wręcz słabo (średnio nieco ponad 5 pkt) i zdaniem działaczy nie rokowała poprawy, skoro zdecydowali się zwolnić ją po zaledwie siedmiu występach.
Leciejewska - coraz mniej przypomina koszykarkę, która w drugiej połowie poprzedniej dekady (Lotos Gdynia) czy jeszcze 2-3 lata temu (CCC Polkowice) była jedną z najlepszych Polek. W Ślęzie spisywała się gorzej niż w drugiej połowie minionego sezonu, na co wskazują statystyki (6,5 pkt, 4,4 zb.), a już zdecydowanie rozczarowała podczas półfinałowej rywalizacji z krakowiankami.

11. Najlepszy trener: Jose Hernandez i Algirdas Paulauskas
Po sezonie zasadniczym to wyróżnienie mógłby dostać Wadim Czeczuro, który przejął polkowiczanki po nijakim początku, szybko porządkując ich poczynania, co zaowocowało znakomitą serią jedenastu zwycięstw z rzędu. Postawa w fazie play-off prowadzonej przez Ukraińca ekipy, w tym oddanie kompletnie bez walki półfinałowych starć z Artego, nakazuje oceniać jego pracę mniej przychylnie. Tymczasem w najważniejszej części rozgrywek Hernandez znów udowodnił, że jest szkoleniowcem wysokiej klasy. Dysponując takim a nie innym składem, naznaczonym przez kontuzje, wyciągnął z niego niemal maksimum możliwości. Nie jest sztuką wygrywać, gdy ma się gwiazdy, sztuką jest stworzyć zwycięski zespół ze słabszego potencjału. Uznałem, że na uwagę zasługuje także praca, jaką we Wrocławiu wykonał Paulauskas. Chociaż od początku sezonu mówiło się tam o aspiracjach medalowych, to oczywistym było, że trener musiał odpowiednio poukładać te puzzle. Ślęza cały czas plasowała się w czołówce, zajmując przed play-off trzecią lokatę, tuż za krakowsko-bydgoskim duetem. W półfinale podopieczne litewskiego coacha stoczyły niezwykle zaciętą batalię z mistrzyniami Polski, a w konfrontacji o brąz pewnie pokonały MKS Polkowice. Zasługą Paulauskasa jest m.in. wyraźny postęp, jaki dokonała Śnieżek (o czym było wyżej). Trudno nie zauważyć, że po zaledwie roku pracy stworzył kolektyw, który poważnie zamieszał w walce o mistrzowski tytuł. Dlatego dziwi jego rezygnacja z dalszej pracy w stolicy Dolnego Śląska.

fot. Marcin Michta / WislaLive.pl
12. Rewelacja sezonu - drużyna: Ślęza Wrocław
Choćby z powodów, o których powyżej napisałem. Mówiono, że w tym składzie koszykarki z Wrocławia mogą zaatakować pierwszą czwórkę, ale kandydatów było więcej. Zoll, Śnieżek i spółka podjęły bezpośrednią walkę o finał i wcale nie były daleko od realizacji tego zamierzenia. Kto wie, czy brązowy medal nie będzie etapem na drodze ku wyższym celom, zwłaszcza że sytuacja organizacyjna klubu wygląda dość dobrze.

13. Rozczarowanie sezonu - drużyna: Energa Toruń
Katarzynki miały bić się o medale, a wyszło zupełnie inaczej. Skład został dziwnie skonstruowany, oparty na Polkach po przejściach (poważne kontuzje, powroty po urodzeniu dziecka). Liderką i jedną z największych gwiazd ligi miała być Ajavon, która okazała się największą niespodzianką in minus. Również pozostałe zawodniczki tworzące zagraniczny zaciąg nie spisywały się na miarę możliwości (może poza Renee Taylor). Skutkiem kilku przykrych porażek była zmiana trenera. Anatolija Bujalskiego zastąpił doskonale w Toruniu znany Elmedin Omanić. Względna poprawa w grze Energi okazała się jednak krótkotrwała. Siódme miejsce zespołu z takim potencjałem musi stanowić spory zawód.

14. Największy nonsens: upadek MUKS-u Poznań, terminarz play-off
Trudno nazwać postawę poznanianek rozczarowaniem, choć przed sezonem władze klubu jasno sugerowały, że celem jest walka o awans do fazy play-off. Szybko doszło do nieporozumień ze sponsorem i okazało się, iż środków nie wystarczy na nic więcej niż rozpaczliwą walkę o utrzymanie. Kolejne zawodniczki odeszły, podobnie jak trener Krzysztof Koziorowicz, aż w końcu została praktycznie wyłącznie miejscowa młodzież. MUKS zakończył fazę zasadniczą na ostatnim miejscu i zrezygnował z udziału w play-out, niejako dobrowolnie skazując się na degradację. Powrót po trzech latach do ekstraklasy okazał się zatem wielkim niewypałem.
Terminarz play-off był dość dziwny. Najpierw szybko rozgrywane dwa pierwsze mecze ćwierćfinałów, tydzień przerwy na ewentualny trzeci, który okazał się zbędny we wszystkich parach, potem następny tydzień do inauguracji półfinałów, a maksymalnie pięć spotkań tej fazy miało odbyć się w osiem dni kalendarzowych. Podobnie zaplanowano finał. Nic dziwnego, że zawodniczki i trenerzy postulowali, aby w przyszłym sezonie ta rywalizacja była sensowniej rozłożona w czasie. Zyskaliby na tym wszyscy, a przede wszystkim główne aktorki widowisk. Nie powinno być tak, że przez dwa tygodnie koszykarki czterech najlepszych drużyn zdołały niemal zapomnieć, na czym polega gra o stawkę, a tu nagle dwie z nich czekało w relatywnie krótkim czasie pięć niezwykle wyczerpujących bojów. Jeszcze dalej poszedł Tomasz Herkt, który postulował, aby dwa mecze play-off w tej samej hali odbywały się po jednym dniu odpoczynku, co ma służyć regeneracji sił. Taki system obowiązuje już od poprzedniej dekady w ekstraklasie męskiej i zdaje tam egzamin. Warto byłoby zastanowić się nad wprowadzeniem analogicznego rozwiązania w TBLK.


To tyle moich podumowań. Jeśli ktoś ma swoje przemyślenia, sugestie itp. odnośnie zakończonego tydzień temu sezonu ekstraklasy koszykarek, będę wdzięczny za wszelkie uwagi - czy to w formie komentarzy, czy też prywatnych wiadomości.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz