piątek, 6 lutego 2015

Nowicjusz walczy o awans

W ostatnią niedzielę pojawiłem się kolejny już raz w hali przy ul. Reymonta 22 na meczu koszykarzy krakowskiej Wisły. Tym razem miałem jednak pewne problemy ze stwierdzeniem, która ekipa jest mi bliższa, gdyż rywalem Wawelskich Smoków był zespół z mojego rodzinnego miasta - MCS Daniel Gimbaskets 2 Przemyśl.

Hubert Makuch w ataku na kosz Wisły - fot. Krzysztof Porębski / fotoporebski.pl

Nazwa nadsańskiego klubu - w gruncie rzeczy szkolnego (UKS Gimbaskets 2 powstał przy Gimnazjum nr 2 w Przemyślu w 2002 roku) - niewiele mówi przeciętnemu sympatykowi basketu spoza regionu. Dopiero w ostatnich latach drużyna zaistniała w rozgrywkach seniorskich - jedynie III-ligowych, lecz poprzedni sezon, a konkretnie turniej finałowy w Wałbrzychu, przyniósł awans do II ligi. Trudno jednak mówić o ligowym nowicjuszu, gdyż tacy zawodnicy, jak Artur Mikołajko, Grzegorz Płocica, Bartosz Bal, Hubert Makuch czy pozyskany kilka tygodni temu Alexander Machowski, posiadają spore doświadczenie. Pierwszy z wymienionych spędził nawet trzy sezony w ekstraklasie, reprezentując barwy Znicza Jarosław, pozostali mają na koncie występy (i to nie epizody) w I-ligowych rozgrywkach. Również trenerski duet Maciej Milan - Krzysztof Młot może pochwalić się w swoim CV wspólnym prowadzeniem grającej w sezonie 2012/2013 na zapleczu ekstraklasy Polonii Przemyśl.

Obaj szkoleniowcy dość niemiło wspominają jednak pracę w tym zasłużonym dla polskiej koszykówki klubie, bowiem przez wiele miesięcy - podobnie, jak ich podopieczni - nie otrzymywali pieniędzy za świadczoną pracę. - Teraz wszystko wygląda inaczej - klub jest prywatny, a my mamy wiele zadań organizacyjnych. Mogę nawet powiedzieć, że bardziej czuję się menedżerem niż trenerem. Wszystko jest jednak poukładane i nie da się tego porównać z tym, co działo się w Polonii. Nie podpisujemy z zawodnikami umów, nie mających pokrycia w posiadanych środkach - stwierdził Maciej Milan.

Gimbaskets zaczął obecny sezon bardzo dobrze, pokonując u siebie jedną z czołowych ekip tego szczebla rozgrywek w poprzednich latach - Księżaka Łowicz. W trzeciej kolejce przemyślanie pokusili się o niespodziankę, pokonując w Krakowie AZS AGH Alstom - jednego z głównych faworytów (o ile nie głównego) grupy B II ligi. Co prawda w drugiej rundzie oba teamy udanie zrewanżowały się beniaminkowi, ale i tak drugie miejsce z bilansem 15-2 (identyczny dorobek ma lider - AZS AGH) jest znakomitym rezultatem. Tym bardziej, że przed sezonem sztab szkoleniowy raczej nie stawiał za cel walki o awans I ligi.

Sam mecz w hali Wisły dostarczył sporo emocji. Przez większość czasu na prowadzeniu byli podopieczni Łukasza Kasperca, walczący o piąte miejsce po pierwszym etapie, dające awans do górnej połówki. Na początku czwartej kwarty ich przewaga sięgnęła nawet 13 pkt. Drużynie gości gra niespecjalnie się kleiła. Jak powiedział później szkoleniowiec Gimbasketsu, w pewnym stopniu było to spowodowane twardymi tablicami i obręczami - całkiem innymi niż w przemyskiej hali - i wynikającymi stąd problemami ze "wstrzeleniem się" do kosza. Jakkolwiek takie wyjaśnienia niektórzy mogliby traktować z co najmniej lekkim zaskoczeniem, to następne akcje pokazały, który zespół posiada większe doświadczenie i bezwzględnie potrafi wykorzystać ten fakt w newralgicznych momentach. 21 pkt. z rzędu w niespełna 200 sekund zdarza się na koszykarskich parkietach bardzo rzadko, a zwłaszcza gdy spotkanie jest w miarę wyrównane. "Trójki", pressing, przechwyty, kontry, celne osobiste. Wyglądało to niemal jak nokaut, choć nie oznaczało zwycięstwa. Gospodarze szybko podnieśli się, a w decydujących chwilach nawet mieli szansę wygrać, gdyż posiadali punkt przewagi i rozgrywali akcję. Jednak graczom znad Sanu najpierw udało się "ukraść" piłkę, a później wybronić akcję (niecelny rzut krakowian), dzięki czemu Płocica, a następnie Bal po szybkich kontrach zdobyli punkty. Końcowa syrena - na tablicy wynik 65:68 i wielka radość gości.

Co dalej? Gimbaskets rozegra jeszcze jeden mecz w ramach grupy B, a następnie będzie mierzyć się z pięcioma najlepszymi drużynami grupy A. Pytany o ewentualny awans i jego skutki, trener Milan nie wybiega daleko w przyszłość - odpowiada, iż jego team powalczy do końca, a dopiero, jeśli sukces stałby się faktem, będą trwały prace nad pierwszoligowym budżetem. Plusem na pewno jest wsparcie udzielane przez władze miasta i kilka firm (jedna znajduje się w oficjalnej nazwie zespołu), a potencjalnych sponsorów może zachęcić zupełnie inna forma organizacji i funkcjonowania klubu niż miało to miejsce w Polonii, gdzie - nota bene - sekcji koszykarskiej już nie ma.

Cieszy, że kibice basketu w Przemyślu, których nie brakuje, mają ponownie możliwość emocjonować się meczami na dobrym, ligowym poziomie i oby w kolejnych sezonach było podobnie - być może już na nieco wyższym poziomie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz